Wezwań na GPW wciąż przybywa. Część spółek zniknie z giełdy

Dla mniejszościowych akcjonariuszy to okazja, by powalczyć o lepszą cenę albo pozbyć się niepłynnych i mało atrakcyjnych spółek.

Publikacja: 24.12.2020 11:31

Wezwań na GPW wciąż przybywa. Część spółek zniknie z giełdy

Foto: Bloomberg

Od początku 2020 roku ogłoszono już ponad 30 wezwań do sprzedaży akcji firm notowanych na GPW. Jednocześnie również wartość tegorocznych ofert jest rekordowa, bo zakończono już wezwania o łącznej wartości ponad 14 mld zł, a trwa jeszcze dziewięć ofert o wartości ok. 1,8 mld zł. Tylko w ostatnich tygodniach inwestorzy przedstawili swoje oferty w odniesieniu do papierów m.in. Polenergii, Polnordu czy Simple czy Impelu. Jeśli mniejszościowi akcjonariusze odpowiedzą na wezwania, część spółek zniknie z giełdy.

Wraz z rosnąca liczbą wezwań oraz malejącą aktywnością inwestorów, poziom premii w ostatnich latach ustabilizował się na poziomie kilkunastu procent, spadając do zaledwie 10 proc. w 2019 roku

Warto sprawdzić: CD Projekt i inne gwiazdy pandemii, na które lepiej uważać

Premia kluczem do sukcesu

Scenariusz wezwania często wygląda podobnie – ogłaszają je dotychczasowi właściciele- głowni akcjonariusze, którzy nie widzą większych korzyści dla dalszej obecności firmy na giełdzie. Co istotne, Inwestorzy strategiczni próbują wykorzystać okazję, jaką są niskie wyceny rynkowe, i próbują przejąć akcje taniej, niż bywały notowane w przeszłości. O ile wezwania są opłacalną inwestycją dla inwestorów chcących skupić akcje, o tyle oferowane ceny są często trudne do zaakceptowania przez mniejszościowych udziałowców. Dlatego ich powodzenie będzie uzależnione w dużej mierze od wysokości premii, jaką wzywający będą w stanie zapłacić akcjonariuszom. Jak zauważa Adrian Apanel, zarządzający MM Prime TFI, głównym wyznacznikiem sukcesu w wezwaniu jest premia, którą wzywający jest w stanie zaoferować w stosunku do ceny rynkowej.

– Im wyższa, tym akcjonariusze będą bardziej skłonni do pozbycia się udziałów. Niska cena bądź brak chęci jej podwyższenia nie zawsze musi oznaczać fiasko wezwania. Jeżeli akcjonariusze uważają, że sytuacja firmy jest nie najlepsza, a perspektywy wydają się mgliste, mogą się zdecydować na odsprzedaż akcji choćby po to, aby odzyskać przynajmniej część zainwestowanego kapitału. W przypadku spółki o lepszej kondycji, lecz bez ambitnych perspektyw, odpowiedź na wezwanie może być sposobem na wyjście z inwestycji bez zasypywania rynku akcjami i tym samym obniżania ich kursu – wyjaśnia specjalista.

Poprzednie lata pokazały, że inwestorzy ogłaszający wezwanie musieli zaoferować atrakcyjną cenę, by przekonać pozostałych akcjonariuszy do odsprzedaży akcji. Powodzenie wezwania często jest uzależnione od decyzji funduszy, do których należy większość pozostałych akcji, a OFE czy TFI skutecznie potrafią walczyć o swoje interesy. Jest im tym łatwiej, im większa jest determinacja wzywającego. Z najnowszego raportu KPMG, który wziął pod lupę wezwania za okres od 2010 r. do 2019 r., inwestorzy płacili średnio kilkunastoprocentową premię ponad cenę minimalną.

– Wraz z rosnąca liczbą wezwań oraz malejącą aktywnością inwestorów, poziom premii w ostatnich latach ustabilizował się na poziomie kilkunastu procent, spadając do zaledwie 10 proc. w 2019 roku, co jest wartością istotnie niższą od tej spotykanej na dojrzałych rynkach kapitałowych, takich jak Wielka Brytania czy Stany Zjednoczone, gdzie premie na poziomie 20-30 proc. nie należą do rzadkości – wskazuje Tomasz Wiśniewski, partner w dziale Deal Advisory, szef zespołu wycen w KPMG w Polsce.

Warto sprawdzić: Branże i spółki „starej gospodarki” odporne na koronawirusa

Premia, stanowiąca zachętę dla inwestorów do sprzedaży akcji zależy od wielu czynników, w tym od wielkości nabywanego pakietu, czy planów wzywającego dotyczących dalszych losów spółki. Plany wycofania spółki z giełdy wymagają w większości przypadków zaoferowania wyższej premii. Z wyliczeń KPMG wynika ,że średnia premia płacona w udanych wezwaniach z zamiarem przejęcia kontroli oraz zamiarem delistingu w latach 2010–2019 wyniosła 28,9 proc. i była znacząco wyższa od premii płaconej w wezwaniach z przejęciem kontroli bez zamiaru wycofania spółki z obrotu giełdowego (11,3 proc.).

Fala wezwań prędko nie opadnie

Niskie wyceny na warszawskim parkiecie powodują, że popularność wezwań szybko się nie skończy, co oznacza, że na celowniku wzywających mogą się znaleźć kolejne spółki. – W zasadzie od pięciu lat liczba wezwań i wycofań wyraźnie przekracza liczbę nowych debiutów. Nie zanosi się na to, żeby trend ten szybko się zmienił, choć widzimy lepszą aktywność po stronie IPO w ostatnich miesiącach. Powodem jest nie tylko niska wycena spółek publicznych, bo niejednokrotnie spółka była ściągana z giełdy i sprzedawana drożej inwestorowi branżowemu na rynku niepublicznym, ale również, bądź przede wszystkim, rosnące wymogi informacyjne. Poza tym przy niskim koszcie długu spółki już nie widzą istotnych korzyści z bycia notowaną. Niskie wyceny spowodowane pandemią Covid-19 z pewnością nie zahamują tego trendu – uważa Krystian Brymora, szef analityków DM BDM.

Niskie wyceny na warszawskim parkiecie powodują, że popularność wezwań szybko się nie skończy

Które spółki mogą stać się celem kolejnych wezwań?

– Średnia wartość wezwania w ostatnich latach to ok. 200 mln zł, więc będą to raczej spółki o małej i średniej kapitalizacji. Oczywiście zdarzają się też duże transakcje, jak niedawne wezwanie na Play, Polenergię czy wcześniej Energę. W branży energetycznej może być spora aktywność w 2021 roku w związku z procesem wydzielenia aktywów węglowych i łączenia spółek, co jest celem strategii ich większościowego udziałowca. W obrębie spółek Skarbu Państwa mamy też transakcje przejęcia Lotosu czy PGNiG przez PKN Orlen – wymienia ekspert.

Warto sprawdzić: Przecenione koronawirusem akcje spółek warte uwagi

Z wyliczeń Domu Maklerskiego BDM wynika, że w ok. 120 wezwaniach ogłoszonych w ostatnich czterech latach w 35 proc. przypadków podnoszono pierwotną cenę z medianą podwyżki sięgającą ok. 12,4 proc. Co drugie wezwanie zakończyło się sukcesem wzywającego.

Portfel inwestycyjny
Centra usług: szlifujący się diament
Portfel inwestycyjny
Inwestorzy w oczekiwaniu na obniżki stóp procentowych
Portfel inwestycyjny
Przy wysokim wzroście płac w 2024 r. oszczędności Polaków mogą dalej rosnąć
Portfel inwestycyjny
UBS odradza kryptowaluty, radzi stawiać na technologie
Portfel inwestycyjny
Rok 2024 będzie wśród kryptowalut rokiem halvingu bitcoina