Od początku 2020 roku ogłoszono już ponad 30 wezwań do sprzedaży akcji firm notowanych na GPW. Jednocześnie również wartość tegorocznych ofert jest rekordowa, bo zakończono już wezwania o łącznej wartości ponad 14 mld zł, a trwa jeszcze dziewięć ofert o wartości ok. 1,8 mld zł. Tylko w ostatnich tygodniach inwestorzy przedstawili swoje oferty w odniesieniu do papierów m.in. Polenergii, Polnordu czy Simple czy Impelu. Jeśli mniejszościowi akcjonariusze odpowiedzą na wezwania, część spółek zniknie z giełdy.
Wraz z rosnąca liczbą wezwań oraz malejącą aktywnością inwestorów, poziom premii w ostatnich latach ustabilizował się na poziomie kilkunastu procent, spadając do zaledwie 10 proc. w 2019 roku
Warto sprawdzić: CD Projekt i inne gwiazdy pandemii, na które lepiej uważać
Premia kluczem do sukcesu
Scenariusz wezwania często wygląda podobnie – ogłaszają je dotychczasowi właściciele- głowni akcjonariusze, którzy nie widzą większych korzyści dla dalszej obecności firmy na giełdzie. Co istotne, Inwestorzy strategiczni próbują wykorzystać okazję, jaką są niskie wyceny rynkowe, i próbują przejąć akcje taniej, niż bywały notowane w przeszłości. O ile wezwania są opłacalną inwestycją dla inwestorów chcących skupić akcje, o tyle oferowane ceny są często trudne do zaakceptowania przez mniejszościowych udziałowców. Dlatego ich powodzenie będzie uzależnione w dużej mierze od wysokości premii, jaką wzywający będą w stanie zapłacić akcjonariuszom. Jak zauważa Adrian Apanel, zarządzający MM Prime TFI, głównym wyznacznikiem sukcesu w wezwaniu jest premia, którą wzywający jest w stanie zaoferować w stosunku do ceny rynkowej.
– Im wyższa, tym akcjonariusze będą bardziej skłonni do pozbycia się udziałów. Niska cena bądź brak chęci jej podwyższenia nie zawsze musi oznaczać fiasko wezwania. Jeżeli akcjonariusze uważają, że sytuacja firmy jest nie najlepsza, a perspektywy wydają się mgliste, mogą się zdecydować na odsprzedaż akcji choćby po to, aby odzyskać przynajmniej część zainwestowanego kapitału. W przypadku spółki o lepszej kondycji, lecz bez ambitnych perspektyw, odpowiedź na wezwanie może być sposobem na wyjście z inwestycji bez zasypywania rynku akcjami i tym samym obniżania ich kursu – wyjaśnia specjalista.