Na giełdach spadki, inwestorzy się cieszą

Kto nie wierzy we wzrost kursów, może próbować zarabiać na bessie. Ale jest to niebezpieczne.

Publikacja: 15.06.2016 21:12

Na giełdach spadki, inwestorzy się cieszą

Foto: Bloomberg

Inwestując na rynku finansowym mamy nadzieję, że kursy kupionych przez nas akcji czy walut będą mocno rosły. Liczymy, że codziennie media będą podawały pozytywne informacje gospodarcze i polityczne, które będą sprzyjały naszym inwestycjom.

Wiemy jednak, że na rynkach występują również okresy bessy (długotrwały spadek cen danego instrumentu finansowego). Co zatem powinniśmy zrobić, gdy zacznie się rynek niedźwiedzia? Oczywiście, możemy przeczekać niekorzystny czas, wycofać kapitał z giełdy i ulokować go w bezpieczniejszy sposób, na przykład w banku czy w obligacjach.

Specjalne instrumenty

Osoby lepiej zorientowane w możliwościach, jakie stwarza rynek, mogą próbować zarabiać także na spadkach cen na rynku finansowym. Mają wtedy szanse na osiągnięcie wyższych zysków niż choćby z obligacji, ale trzeba zaakceptować duże ryzyko.

Na spadkach możemy zyskać dzięki kontraktom terminowym, opcjom, CFD (kontrakt na różnice kursowe) oraz tzw. krótkiej sprzedaży akcji.

Z wszystkich tych możliwości mogą skorzystać osoby, które na przykład nie wierzą, że w tym roku indeksy na warszawskiej giełdzie będą pięły się w górę, lecz wręcz przeciwnie – uważają, że bardziej realne są spadki.

Referendum nadzieją dla spekulantów

Zapytaliśmy ekspertów, na jakich rynkach w tym roku mogą zarobić osoby pesymistycznie oceniające sytuację. Większość analityków twierdzi, że najbliższą okazją do skorzystania z przeceny na światowych rynkach może być ewentualne wyjście Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej. Referendum w tej sprawie odbędzie się już 23 czerwca.

– W najbliższej przyszłości warto skupić się na kwestii Brexitu. Wiąże się z tym bardzo silne ryzyko dla funta, który według szacunków mógłby stracić nawet 10 proc. w stosunku do najważniejszych walut – mówi Kamil Maliszewski, analityk DM mBanku. – Ruch wobec złotego byłby prawdopodobnie mniejszy. Jak zauważył prezes NBP Marek Belka, wpływ takiej sytuacji na polską gospodarkę byłby negatywny, co osłabiłoby także złotego. Niewątpliwie można się jednak spodziewać w takim scenariuszu, że kurs funta brytyjskiego wobec złotego podąży w okolice 5,20 – 5,30 zł.

Z kolei w razie pozostania Wielkiej Brytanii w UE, co jest prawdopodobne, funt może się umocnić. Dlatego liczenie na znaczne jego osłabienie jest bardzo ryzykowne.

Jakie inne europejskie waluty mają realną szansę na osłabienie się w stosunku do złotego?

– Do końca roku złoty będzie prawdopodobnie pozostawał względnie słaby w stosunku do głównych walut. Dlatego trudno będzie o atrakcyjne stopy zwrotu, które pojawiłyby się przy założeniu, że nasza waluta silniej zyska na wartości względem którejś z walut obcych. Niewielki spadek możliwy jest w przypadku pary frank szwajcarski – złoty za sprawą prawdopodobnego powrotu pary euro – frank szwajcarski na nieco wyższy poziom – ocenia Tomasz Regulski, analityk Raiffeisen Polbank.

Uwaga skupiona na USA

Szukając kandydatów do spadku wśród indeksów giełdowych (można obstawiać ich zniżki przez CFD, czyli kontrakty na różnice kursowe), eksperci radzą bliżej przyjrzeć się indeksom z krajów rozwiniętych.

– Przede wszystkim tym z USA, gdzie trend wzrostowy jest już bardzo dojrzały i gdzie spółki mają problem z poprawą wyników, a są już dość wysoko wyceniane – podpowiada Tomasz Regulski.

Jak mówi analityk Raiffeisen Polbank, kłopot z poprawą wyników nie jest jedynie rezultatem słabości sektora wydobywczego, który ucierpiał wcześniej z powodu spadku cen ropy. Znaczenie ma również fakt, że osiągane przez spółki marże są już bardzo wysokie. A to przy trudnościach ze zwiększaniem przychodów ogranicza przestrzeń do wzrostu zysków firm, a tym samym potencjalnego zarobku inwestujących w akcje.

Nie jest co prawda wykluczone, że w tym roku nie dojdzie do dynamicznej wyprzedaży akcji na amerykańskim rynku, ale kilkuprocentowe spadki są jak najbardziej możliwe.

Dodatkowo coraz bardziej prawdopodobne jest, że wybory prezydenckie w USA może wygrać Donald Trump. Takie rozstrzygnięcie może w dalszej części roku doprowadzic do osłabienia dolara.

– Nie ma wątpliwości, że dolar amerykański mógłby silniej tracić na wartości w przypadku zwycięstwa Donalda Trumpa. Jednak taka reakcja na wynik wyborów nie powinna być specjalnie długotrwała – przewiduje Kamil Maliszewski.

Niepewność na rynku chińskim

Kolejnym powodem do niepokoju, a zatem szansą dla pesymistów, jest sytuacja w Chinach. Jak podkreśla Kamil Maliszewski, Państwo Środka od kilku lat wskazywane jest jako potencjalnie najsłabsze światowe ogniwo, głównie ze względu na przeinwestowanie w moce wytwórcze w przemyśle oraz bańkę na rynku nieruchomości.

– Jeżeli wierzymy, że sytuacja w globalnej gospodarce będzie wyglądała nadal całkiem dobrze, a do załamania dojdzie jedynie w Chinach, to warto pomyśleć o krótkich pozycjach na rynku metali przemysłowych (chodzi na przykład o miedź oraz rudę żelaza), a także o sprzedaży walut takich jak dolar australijski, które mogłyby silnie ucierpieć w takim scenariuszu – argumentuje analityk DM mBanku.

Czy spadną ceny cukru

Zdaniem Tomasza Regulskiego, w tym roku na rynku surowców trudno o pewnych kandydatów do spadku cen. Wszystko dlatego, że w ostatnich miesiącach surowce zaczęły odrabiać straty po kilku poprzednich kwartałach i istnieje szansa na kontynuację wzrostu notowań w dalszej części roku.

– Możliwe jednak, że na przykład obserwowane obecnie dynamiczne wzrosty cen cukru (od drugiej połowy lutego zwyżka wyniosła ponad 50 proc.) zostaną częściowo skorygowane, jeśli warunki pogodowe w Brazylii się poprawią i sprawdzą się dość dobre prognozy dotyczące monsunu w Indiach – mówi analityk Raiffeisen Polbank.

Na czym polegają kontrakty terminowe i opcje

Kontrakt terminowy to w uproszczeniu umowa między dwiema stronami, z których jedna zobowiązuje się do zakupu a druga do sprzedaży w ustalonym dniu określonego instrumentu finansowego (cena jest ustalana w dniu zawarcia umowy).

W dniu rozliczenia transakcji dochodzi do wymiany instrumentu (akcji, walut, surowca, indeksu) za określoną wcześniej kwotę. Umowa musi być wykonana.

Inaczej jest w przypadku opcji. Tutaj za opłatę nabywamy prawo zakupu lub sprzedaży instrumentu po ustalonej cenie. Umowa nie musi być wykonana, jeśli po czasie okaże się, że byłoby to dla nas niekorzystne – przepadnie nam jedynie opłata za opcję.

Kto chce zarabiać na spadkach poprzez kontrakty terminowe i opcje, musi pamiętać o ryzyku.

– Ryzyko to słowo klucz, o którym najczęściej nie chcą pamiętać nie tylko początkujący inwestorzy, ale również ci z większym stażem. Zajmowanie krótkich pozycji przy wykorzystaniu instrumentów pochodnych to właściwie esencja ryzyka. Przede wszystkim dlatego, że zazwyczaj mamy skłonność do patrzenia na rynki przez pryzmat wzrostów. To w wielu przypadkach wpływa na naszą ocenę sytuacji – przestrzega Grzegorz Zalewski, ekspert DM BOŚ.

Przy krótkiej sprzedaży kontraktu ryzyko strat jest nieograniczone, ponieważ wzrost teoretycznie może być nieskończony. Spadki zaś są ograniczone poziomem zero. Dlatego już na początku powinniśmy ustalić, przy jakim poziomie cen będziemy zamykać pozycje.

Inaczej jest w przypadku opcji. Gdy kupujemy opcje put (sprzedaży instrumentu) nasze ryzyko jest ograniczone do premii zapłaconej za tę opcję. Nie jest to jednak strategia zalecana przez profesjonalistów. Zdecydowana większość opcji wygasa bez wartości, co oznacza raczej utratę premii niż zysk.

Nieco inaczej jest wtedy, gdy wystawiamy opcję call (kupna instrumentu). Wówczas zyskujemy premię, ale pojawia się nieograniczone ryzyko, jeśli rynek, wbrew naszym oczekiwaniom, zacznie rosnąć.

Zakłady dotyczące zmiany kursów

Zarabianie na spadkach umożliwiają również kontrakty na różnice kursowe, czyli CFD. – Obrót tymi instrumentami odbywa się na rynku pozagiełdowym. W przeciwieństwie do kontraktów terminowych notowanych na giełdzie, CFD wymagają od inwestora mniejszego depozytu zabezpieczającego – mówi Łukasz Zembik z TMS Brokers. – Jeśli jednak depozyt ten jest za mały, możemy ponieść dotkliwą stratę, gdy rynek zmieni się w innym kierunku, niż obstawialiśmy. CFD nie powinniśmy sprzedawać zaraz po gwałtownych spadkach. Poczekajmy na naturalną korektę i podążajmy za trendem spadkowym. Dostosujmy też wielkość pozycji do posiadanych na rachunku środków.

Pożycz, sprzedaj, odkup

Krótka sprzedaż akcji to transakcja, w której dokonujemy sprzedaży mimo braku danego waloru na rachunku maklerskim. Celem jest sprzedaż instrumentu po wyższej cenie i odkupienie go po niższej. Zyskiem będzie różnica między cenami – tłumaczy Łukasz Zembik, specjalista ds. strategii rynkowych w TMS Brokers.

Taka operacja jest możliwa, kiedy inwestor po „pożyczeniu akcji” od domu maklerskiego zobowiązuje się oddać sprzedawany papier w dniu rozliczenia umowy z instytucją finansową. Zyskiem brutto jest różnica między kwotą uzyskaną ze sprzedaży pożyczonych papierów a kwotą zapłaconą za ich odkupienie. Zyskiem netto będzie zysk brutto skorygowany o wynagrodzenie za udzielenie pożyczki w postaci akcji oraz o prowizję od kupna i sprzedaży akcji. Jeżeli jednak wartość pożyczonych akcji wzrośnie, inwestor poniesie stratę.

Inwestując na rynku finansowym mamy nadzieję, że kursy kupionych przez nas akcji czy walut będą mocno rosły. Liczymy, że codziennie media będą podawały pozytywne informacje gospodarcze i polityczne, które będą sprzyjały naszym inwestycjom.

Wiemy jednak, że na rynkach występują również okresy bessy (długotrwały spadek cen danego instrumentu finansowego). Co zatem powinniśmy zrobić, gdy zacznie się rynek niedźwiedzia? Oczywiście, możemy przeczekać niekorzystny czas, wycofać kapitał z giełdy i ulokować go w bezpieczniejszy sposób, na przykład w banku czy w obligacjach.

Pozostało 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Portfel inwestycyjny
Inflacja uderzyła w oprocentowanie obligacji skarbowych. Jak nie stracić?
Rynki finansowe
Jak Chiny zarzynają kurę znoszącą złote jaja
Portfel inwestycyjny
Centra usług: szlifujący się diament
Portfel inwestycyjny
Inwestorzy w oczekiwaniu na obniżki stóp procentowych
Portfel inwestycyjny
Przy wysokim wzroście płac w 2024 r. oszczędności Polaków mogą dalej rosnąć