Kossak sygnowany tuszem do rzęs

O ekspertyzach i niedoszacowanych artystach mówi ekspert rynku sztuki.

Publikacja: 06.01.2017 13:38

Kossak sygnowany tuszem do rzęs

Foto: Rzeczpospolita, Radek Pasterski

Rz: Ekspert na rynku sztuki decyduje o milionowym majątku obywateli. Zawód ten wykonują nierzadko niefachowe osoby bez ubezpieczenia OC. Kiedy wreszcie prawo określi, kto może być ekspertem i jaki jest zakres jego odpowiedzialności?

Adam Konopacki: Potrzebny jest silny impuls. Być może musi dojść do afery, która zwróci uwagę na fakt, że falsyfikaty dzieł sztuki są istotnym zagrożeniem dla kultury narodowej oraz budżetów obywateli. Wyobraźmy sobie, że „Bitwa pod Grunwaldem” Matejki nagle okazuje się falsyfikatem, ponieważ ktoś kiedyś dokonał podmiany obrazu. Może to niezręczny przykład, ale szok związany z takim zdarzeniem mógłby zwrócić uwagę na problem.

Porządek prawny to najlepsza inwestycja. Na świecie ekspert rynku sztuki to prawnie uregulowany zawód zaufania publicznego, taki jak np. notariusz. Na przykład we Francji ekspert rynku sztuki jest urzędnikiem licencjonowanym przez państwo. Bez sprawnie funkcjonujących ekspertów nie rozwinie się prywatne kolekcjonerstwo i inwestowanie w sztukę.

Co powinien zrobić klient kupujący dzieło sztuki, aby nie stracić pieniędzy?

Musi zachować maksymalną podmiotowość przy transakcji. Najlepiej, gdy – w razie uzasadnionych wątpliwości – już przy zakupie weryfikuje ekspertyzy dołączone do dzieła, również te przedwojenne.

W Polsce ekspertyzę zwykle zamawia sprzedający obraz. To absurd!

Najczęściej właśnie takie ekspertyzy krążą po rynku. To tak jakby ekspertem określającym stan używanego samochodu był jego dotychczasowy właściciel. Zdrowy rozsądek podpowiada, że właścicielowi obrazu nie zależy na ujawnieniu jego wad. Sprzedający znajduje osobę, która napisze pozytywną ocenę. Nabywca pewnie nie zastanawia się, czy autor ekspertyzy jest fachowcem.

Nie ma stowarzyszenia ekspertów, które rekomendowałoby wiarygodnych fachowców. Kogo pytać o solidnych specjalistów?

Warto zasięgnąć informacji w domach aukcyjnych. Zanim pierwszy raz oddam auto do serwisu, najpierw pytam zaufane osoby o najlepszych fachowców.

Jak powinna wyglądać wiarygodna ekspertyza?

Powinna zawierać notę katalogową na wzór not w katalogach muzealnych. Opis musi pozwalać na identyfikację przedmiotu (technika wykonania, wymiary, treść). Na kartce, na której widnieje ekspertyza, powinno być wydrukowane zdjęcie przedmiotu.

Poza tym ekspert powinien opisać stan zachowania. Z praktyki wynika, że właściciele przedmiotów często nie życzą sobie tego. Planują sprzedaż i obawiają się, że utrudni ją fachowe wyliczenie uszkodzeń lub ingerencji konserwatorskich.

A jeśli przedmiot był poddawany poważnym zabiegom konserwatorskim?

Wtedy do sporządzenia ekspertyzy potrzebny jest raport konserwatorski. Przy obrazach w cenie ok. 2 – 3 tys. zł może nie jest to ważne. Natomiast przy droższych obiektach nabywca obrazu powinien wiedzieć, czy ingerencje konserwatora dotyczyły mniej istotnych fragmentów tła, czy np. partii oczu w portrecie. Ingerencje konserwatora mogą radykalnie zmienić ekspresję dzieła. Wpływa to na jego wartość estetyczną.

Co powinien zawierać raport konserwatorski?

Zdjęcia w pasmach niewidzialnych gołym okiem, w ultrafiolecie, w podczerwieni…

Jeszcze coś powinno znaleźć się w ekspertyzie?

Formalna analiza tych miejsc obrazu, które mają analogie w dorobku danego artysty. Warto też opisać, co przedstawia obraz. Niby to widać, jednak pewne rzeczy trzeba precyzyjnie nazwać. Ważne jest np., czy jeździec przyjeżdża, czy odjeżdża. Jeżeli na obrazie przedstawiono oddział powstańców, to należy określić, o jakich powstańców chodzi i z czego to wynika (np. z analizy historycznych mundurów). Taki opis pobudza myślenie. Jest to doskonalenie kultury kolekcjonerskiej, tworzenie pozytywnych wzorów.

Sporządzający ekspertyzę powinien się na niej podpisać, datować dokument i wprost stwierdzić, czy obraz jest autentyczny.

To chyba oczywiste!

Z praktyki wynika, że nie dla każdego.

Ile kosztują usługi eksperta?

Ekspertyza z raportem konserwatorskim może kosztować od 1 tys. do 2 tys. zł lub więcej, w zależności od nakładu pracy. Za ustną opinię trzeba zapłacić 100 – 200 zł.

Zawód eksperta wymaga ogromnej wiedzy praktycznej.

Od lat dla studentów historii sztuki na Uniwersytecie Warszawskim prowadzę zajęcia o rynku sztuki. Niestety, nie widzę moich następców. Brakuje osób zainteresowanych tym zawodem, w dodatku z pasją badawczą. Zawód eksperta wymaga wielu lat nauki, zbierania doświadczeń. Tym bardziej potrzebna jest szybka reforma. Może pozytywne rozwiązania przyciągną do zawodu?

Jak to możliwe, że ludzie sukcesu, o wysokim statusie zawodowym i finansowym, często łatwowiernie kupują oczywiste falsyfikaty?

Na pewno jest coś takiego jak kultura kolekcjonerska. Składa się na nią m.in. poziom ogólnej wiedzy o sztuce, znajomość mechanizmów rynku sztuki. Ta kultura jest u nas niska. Można czasami odnieść wrażenie, że wiedza o rynku jest celowo reglamentowana. Klient nie wie czegoś, ale zwykle wstydzi się zapytać. Niekiedy daje o sobie znać poczucie nieomylności. Bo jeśli klient odniósł sukces w swoim zawodzie, to jak miałby nie znać się na sztuce?

Jako biegły wyceniam prywatne zbiory dla celów urzędowych. Widuję prywatne wnętrza, gdzie wśród wielu obrazów trudno znaleźć autentyk. Niektórzy właściciele wiedzą, że mają fałszywe obrazy.

Nie przeszkadza im, że na falsyfikaty patrzą ich dzieci lub wnuki?

Też o to pytam, jeśli atmosfera na to pozwala. Niektórym właścicielom proponuję, żeby tuszem do rzęs nad fałszywą sygnaturą dopisali litery „wg”, co oznaczać będzie „według”. Tusz nie ingeruje w strukturę obrazu, a każdy będzie wtedy wiedział, że nie jest to oryginalny Kossak, tylko, nazwijmy delikatnie, jego naśladowca.

Spotyka pan na rynku wyraźnie niedoszacowane dzieła polskiej sztuki?

Generalnie niedoszacowana jest wartość artystyczna przedmiotów, zwłaszcza obrazów. Dziś przede wszystkim zwraca się uwagę na wartość handlową, lokacyjną, inwestycyjną. Obrazy wyceniane są według nazwisk. Nie jest oceniane konkretne dzieło. Zgodnie z tym schematem myślenia nawet słaby szkic Jacka Malczewskiego musi być drogi, bo to sam Malczewski. A przecież nie każdy obraz tego artysty jest wysokiej klasy.

Niedoszacowane moim zdaniem są np. pastele Leona Wyczółkowskiego. Zastanawiam się, czy nie jest to najwybitniejszy polski artysta. Kunszt Wyczółkowskiego pokazała niedawno wystawa pasteli w Muzeum Narodowym w Warszawie.

Radykalnie nisko notowani są np. artyści z Komitetu Paryskiego, popularni niegdyś kapiści poza Pankiewiczem, który jakoś się broni.

Jakie dzieła najbardziej wryły się panu w pamięć w ciągu blisko 30 lat pracy na rynku?

Przede wszystkim części serwisu łabędziego wykonanego w Miśni dla hrabiego Bruhla. To przedmioty światowej klasy. W ciągu jednego roku miałem do czynienia z trzema obiektami, były to dwa talerze i sosjerka. W kolejnym roku znowu pojawiły się dwa. Ale przez ostatnie 15 lat żaden nie trafił w moje ręce. Cieszyłem się barwą tej porcelany. Odkryłem znaki wyciśnięte w masie porcelanowej. Badałem też kiedyś XVII-wieczny podręczny zegar słoneczny z Norymbergi. To wyjątkowa rzadkość. Choć dwa tygodnie później przyszedł inny klient i przyniósł zegar słoneczny z tego samego czasu, z tego samego miasta…

Dlaczego mówię o tych przedmiotach? Kiedy badałem je, czułem, jak naładowane są one czasem. Ilu ludziom służyły te zegary i porcelana!

Przeszła przez moje ręce polska XVIII-wieczna karabela. Patrząc na nią każdy miał prawo sądzić, że jest ciężka. A była genialnie wyważona, idealnie leżała w ręce. —rozmawiał Janusz Miliszkiewicz

CV

Adam Konopacki, w 1978 r. ukończył historię sztuki na UW, od 1989 r. prowadzi firmę Art Konsultant, zajmuje się badaniem autentyczności i wyceną na rynku sztuki i antyków.

Rz: Ekspert na rynku sztuki decyduje o milionowym majątku obywateli. Zawód ten wykonują nierzadko niefachowe osoby bez ubezpieczenia OC. Kiedy wreszcie prawo określi, kto może być ekspertem i jaki jest zakres jego odpowiedzialności?

Adam Konopacki: Potrzebny jest silny impuls. Być może musi dojść do afery, która zwróci uwagę na fakt, że falsyfikaty dzieł sztuki są istotnym zagrożeniem dla kultury narodowej oraz budżetów obywateli. Wyobraźmy sobie, że „Bitwa pod Grunwaldem” Matejki nagle okazuje się falsyfikatem, ponieważ ktoś kiedyś dokonał podmiany obrazu. Może to niezręczny przykład, ale szok związany z takim zdarzeniem mógłby zwrócić uwagę na problem.

Pozostało 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Sztuka
Zdrożeją obrazy malarzy kolorystów
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Sztuka
Tanio kupowali zaginione dzieła i odsprzedawali je za miliony
Sztuka
Tanie wybitne obrazy jako fundusz emerytalny. W co zainwestować
Sztuka
Nikifor na wystawie. Prace niespotykane na rynku
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Sztuka
Sztuka komiksu na inwestycję i do zbioru