Rz: W 2002 r. w krakowskiej Galerii Sztuki Współczesnej Artemis zaprezentowałeś sto ulubionych zdjęć. Był to pierwszy w Polsce pokaz prywatnej kolekcji fotografii. Co spowodowało, że zainteresowałeś się właśnie fotografią, i to już blisko 15 lat temu?
Wojciech Jędrzejewski: Wzięło się to częściowo z tradycji rodzinnych. Jednym z kultowych przedmiotów w moim domu rodzinnym był przepiękny aparat fotograficzny, który mój ojciec dostał od mojego dziadka. Był to niemiecki Supre Nettel z zeissowskimi szkłami, od dzieciństwa przedmiot mojego wielkiego pożądania. Obecnie wzbogaca mój niewielki zbiór aparatów fotograficznych. Kiedy blisko 15 lat temu zacząłem kupować zdjęcia, rynek był bardzo atrakcyjny, było sporo doskonałych fotografii za niewygórowane ceny.
W którym momencie zdałeś sobie sprawę, że już powstaje kolekcja?
Najpierw po prostu kupowałem zdjęcia. Kiedy uświadomiłem sobie, że sprawia mi to coraz większą satysfakcję, zacząłem myśleć o bardziej konsekwentnym ich zdobywaniu. Pozyskiwałem fotografie z różnych źródeł. Dawałem ogłoszenia do prasy, że kupię fotografie artystyczne. Odzew był z całej Polski. Zacząłem też kontaktować się z artystami. Wiele dowiedziałem się od nich samych, m.in. od Wojciecha Prażmowskiego, Pawła Pierścińskiego, Konrada Pustoły, Józefa Robakowskiego, Jerzego Lewczyńskiego i wielu innych. Mówili o własnej twórczości, co jest dla kolekcjonera bezcenne, ideologii artysty, okolicznościach wykonania poszczególnych prac, swoich sympatiach twórczych, o kolegach, historii fotografii. Oferowali prace swoje i innych autorów, bo fotograficy często wymieniają się swoimi pracami. Najlepiej jest kupować bezpośrednio od autora. Można wówczas uzyskać wiele informacji o zdjęciu, co zawsze jest szalenie ważne; bardzo często są to zajmujące historie. Oczywiście odwiedzałem także wystawy, galerie, antykwariaty w Polsce i za granicą, czytałem fachową literaturę i oglądałem setki tysięcy fotografii w internecie. Bardzo dużo dały mi studia doktoranckie, które niedawno skończyłem na Wydziale Sztuki Mediów warszawskiej ASP.
Często pierwsza kupiona praca zostaje w kolekcji z czystego sentymentu. Czy u ciebie było podobnie?