W stolicy powstają nowe domy aukcyjne. 1 lutego wystartował Warszawski Dom Aukcyjny (www.warszawskidomaukcyjny.pl). Handlować będzie sztuką dawną i współczesną w dwóch położonych obok siebie lokalach w centrum miasta. Inny nowy dom aukcyjny ma mieć w ofercie sztukę współczesną, ale szczegóły nie są jeszcze znane. Niedawno w Warszawie otworzył galerię Dom Aukcyjny Daes (www.daes-antyki.pl).
Pojawia się pytanie, skąd sprzedawcy zamierzają brać towar na aukcje? Od lat antykwariusze i marszandzi skarżą się na malejącą podaż dobrego towaru. Obniża się jakość oferty rynkowej. Licytowane są prace artystów, którzy jeszcze 10 lat temu, kiedy zdecydowanie staranniej selekcjonowano towar, nie mieliby wstępu na aukcje. Gwiazdami licytacji stają się malarze, których obrazy niedawno oferowano tylko w galeriach. I to raczej wstydliwie.
Dwurnik z importu
Domy aukcyjne handlujące tradycyjnie malarstwem ratują się oferowaniem także książek lub np. historycznych papierów wartościowych (np. Rempex, Ostoya, Rynek Sztuki). Czułym wskaźnikiem podaży są comiesięczne aukcje Rempeksu, gdzie z konieczności często pojawiają się powtórki, oferowane są te same obiekty, które wcześniej spadły z licytacji.
Aktem rozpaczy nazwał ktoś wprowadzenie na aukcje w 2016 r. obrazów Edwarda Dwurnika namalowanych w 2016 r. Obrazy te oferowane są na co dzień w galeriach, dlaczego zatem miałyby wzbudzić pożądanie licytujących? Zwłaszcza, że nie różnią się jakością artystyczną od płócien z krajowych galerii, nie mają także okazyjnych cen. Nowe obrazy Dwurnika próbował sprzedawać w zeszłym roku na aukcjach np. Sopocki Dom Aukcyjny.
Tymczasem aukcyjną wartość mają na pewno wczesne obrazy tego artysty, np. te z lat 70. Działający od 2015 r. stołeczny dom aukcyjny Piękna Gallery (www.pieknagallery.pl) wystawił świetne wczesne dzieło Dwurnika odnalezione w USA. Z lokalnych antykwariatów działających za granicą zwożone są prace wielu polskich artystów, np. z Francji obrazy Stanisława Karpowicza.