Czytelniczka skusiła się na reklamę jednej z aplikacji sportowych w internecie. Aplikacja firmy N. oferowała wsparcie w pilnowaniu treningów, diety, liczyła kroki, dawała nawet wsparcie trenera i „coacha”, a to wszystko przez cztery miesiące, które miały przynieść spektakularną zmianę kondycji. Brzmi świetnie? Kto by się na to nie złapał?
Proszę płacić
Cztery miesiące członkostwa w wirtualnym klubie sportowym jednak minęły, oczywiście bez większych rezultatów. Na tym by się historia z obietnicami z sieci skończyła, gdyby czytelniczka nie zanotowała na swoim koncie ponownego obciążenia jej karty kredytowej na identyczną kwotę.
Niemal 500 zł zostało zablokowane na koncie i czekało na rozliczenie, bez jakiejkolwiek dodatkowej autoryzacji transakcji. Gdyby producentem tej usługi była firma polska, można by było łatwiej zadzwonić do biura i może wyjaśnić sprawę, ale w tym wypadku firma ma siedzibę w Nowym Jorku.
Telefon do banku nie przyniósł dobrych wieści. Pracownik infolinii poinformował, że w takiej sytuacji można jedynie obserwować znikające z konta środki. – Nic nie możemy zrobić w tej chwili. Musi pani poczekać, aż transakcja zostanie rozliczona i dopiero wtedy składać do nas reklamacje, sugerujemy kontakt ze sklepem i indywidualne wyjaśnienie sprawy – tyle pomogła infolinia.
Zapytany przez redakcję Związek Banków Polskich uważa jednak, że w przypadku stwierdzenia nieautoryzowanej transakcji wcale nie trzeba czekać, aż środki zostaną wypłacone.