Do płatności mobilnych najchętniej wybierane są telefony. Płatności nimi są możliwe dzięki technologii NFC (Near Field Communication) lub jej udoskonalonej wersji – HCE (Host Card Emulation). Pierwsza z nich działa dzięki chipom służącym do bezprzewodowej komunikacji między urządzeniami zbliżonymi do siebie na niewielką odległość: tu konieczna jest specjalna karta w telefonie, natomiast w przypadku HCE użytkownik korzysta z karty wirtualnej, zapisanej w chmurze: HCE działa niezależnie od operatora sieci telefonii komórkowej oraz rodzaju karty SIM w tele-fonie płacącego. Jeśli chcemy aktywować ten sposób płatności w smartfonie, musimy mieć na nim zainstalowaną aplikację mobilną naszego banku – tylko tak możemy stworzyć, a potem skonfigurować wirtualną kartę płatniczą. Gdy ją już mamy, wystarczy tuż przed płatnością uruchomić w smartfonie moduł NFC oraz dostęp do Internetu. W przypadku innych urządzeń (zwanych ubieralnymi - wearable) np. smartwatchy czy smartbandów procedura jest podobna: także muszą posiadać moduł NFC. Dostępne na polskim ryku gadżety płatnicze poszczególnych marek mogą być wspierane przez różne systemy, ale najbardziej uniwersalnym systemem jest Google Pay, który działa na gadżetach płatniczych różnych producentów. Żeby móc płacić zegarkiem czy opaską, najpierw należy dodać na swoim smartfonie kartę do odpowiedniej aplikacji, a później powiązać ją z gadżetem.
Czytaj więcej
Gdy mimo odrzucenia transakcji kartą znikają po niej pieniądze z konta, powinniśmy o tym powiadomić bank. Choć nie zawsze.
Alternatywą dla osób, które nie posiadają urządzenia z technologiami NFC, czy HCE są naklejki z funkcją płatności, bezpośrednio zintegrowane z saldem konta (tak jak karty debetowe). Są dostępne w większości banków, ich wydanie to najczęściej koszt kilkunastu złotych. Naklejki mają niewielkie rozmiary, można przykleić je na telefon czy np. etui od okularów.
– Jako kupujący nauczyliśmy się już dbać o bezpieczeństwo naszych pieniędzy, gdy używamy zwykłej karty: jesteśmy świadomi, że kodu PIN nie należy trzymać razem z kartą w portfelu, że musimy uważać na zagrożenia takie jak skimming, czyli kopiowanie danych z paska magnetycznego, czy po prostu na to, żeby nie wrzucać zdjęć karty do mediów społecznościowych. Gdy decydujemy, że zaczynamy korzystać z innych forma płatności, Nie oddawajmy smartfona ani innych gadżetów z funkcją płatności w ręce osób trzecich, nie pożyczajmy ich, nie udostępniajmy nawet „jednorazowo” czy „na chwilę”. Pamiętajmy, że to urządzenia w sposób pośredni lub bezpośredni połączone z dostępem do naszych pieniędzy, a więc bardzo osobiste i tam, gdzie chodzi o bezpieczeństwo finansowe, nie ma miejsca na lekkomyślność czy niedbałość. Zanim pierwszy raz użyjemy do płatności nowego urządzenia, sprawdźmy też koniecznie, jak możemy je zabezpieczyć przez fizycznym i wirtualnym atakiem oszustów finansowych, bo inaczej konsekwencją może być „wyczyszczone” konto, a nawet debet na nim, czyli de facto: dług do spłaty – mówi Martyna Przybytniowska, ekspert Intrum.
Bomba smartfonowa
Aby płacenie gadżetem typu wearable było możliwe, zawsze najpierw i tak musi być on „sparowany” ze smartfonem. To dzięki tej „współpracy” właśnie z poziomu telefonu, a konkretnie zainstalowanej w nim aplikacji, można zarządzać kluczowymi funkcjami w połączonym z nim urządzeniu. I o ile w przypadku większości urządzeń wearable wbudowane w nie systemy bezpieczeństwa sprawiają, że bez dostępu do telefonu stają się dla potencjalnego złodzieja praktycznie bezużyteczne (np. niektóre modele smartwatchy blokują się po utracie połączenia Bluetooth z telefonem lub po zdjęciu z nadgarstka, gdy nie „wyczuwają” pulsu właściciela), to zgubiony i niezabezpieczony telefon to już ogromne zagrożenie dla bezpieczeństwa finansowego.