Aktualizacja: 16.02.2025 01:09 Publikacja: 14.05.2019 18:01
Foto: Fotorzepa/Andrzej Bogacz
W praktyce to nie takie proste. Pierwszą barierą dla większości z nas będzie już potrzebny na taką inwestycję kapitał – 10 czy 20 mln zł. To może kamienica? Kupić stary budynek w centrum miasta, wyremontować i wynająć na biura bądź mieszkania? Znów ten sam problem – jak nic potrzeba na to kilkunastu milionów złotych. A gdyby tak przekonać do pomysłu kilku, a może kilkudziesięciu inwestorów, zaproponować jasne warunki, „skrzyknąć portfele” na realizację celu? Takich kameralnych inwestycji jest na rynku coraz więcej. Postanowiliśmy się im przyjrzeć. Ta oferta wypełnia lukę między drobnymi inwestorami lokującymi głównie poprzez prowadzone przez TTI fundusze a większymi inwestycjami dla grubych ryb. Próg wejścia zazwyczaj nie przekracza kilkudziesięciu tysięcy złotych. Minusy? Rynek ten nie jest specjalnie regulowany, trzeba więc zawsze mocno przemyśleć, komu powierzamy swój kapitał. Udana inwestycja może uzupełnić i zdywersyfikować nasz portfel, a czasem dać dodatkowe korzyści, np. w postaci wakacyjnego apartamentu do dyspozycji (częste rozwiązanie w przypadku condohoteli). Warto przynajmniej wiedzieć o takiej alternatywie.
Rzeczywistość pandemiczna jaka jest, wszyscy widzimy. To nie tylko liczne wciąż zmieniające się restrykcje i ograniczenia. To także trudności z dostępem do towarów, wąskie gardła w łańcuchach dostaw i wszechobecna drożyzna. Rosną ceny wszystkiego, od energii po żywność.
Usługi finansowe każdego rodzaju coraz bardziej się personalizują. Technologiczny postęp pozwala gromadzić każdego roku więcej i więcej danych na temat klientów i precyzyjnie dostosowywać ofertę do ich potrzeb.
Mamy w Polsce inflację najwyższą od dwóch dekad. Spadająca wartość pieniądza to naturalnie nie tylko nasz problem.
Tak to już z inwestycjami na giełdzie jest, że kupuje się w dużej mierze odległą przyszłość.
Pamiętam, jak rodzice założyli mi konto bankowe. Było to jedno z pierwszych tego typu rozwiązań dla nieletnich w Polsce.
Kolejny mocny dzień w wykonaniu złotego. Dolar jest już poniżej 4 zł, a euro zbliża się do poziomu 4,15 zł.
Złoty pozostaje silny, ale chwilo jego ruch został zatrzymany. Rynek czeka na dane makroekonomiczne i informacje dotyczące Ukrainy.
Złoty w środę złapał lekką zadyszkę, ale nie oznacza to jednocześnie, że ma on problemy. Inwestorzy rozgrywają bowiem wątek pokoju na Ukrainie.
Złoty pozostaje silny. Euro jest coraz bliżej poziomu 4,15 zł, a dolar może spaść poniżej 4 zł. Skąd ten ruch?
Nie rozumiem, jak Magdalenka i przywoływanie gen. Jaruzelskiego mają się do wad obecnego procesu nominacyjnego sędziów.
Projekty nowelizacji mających wprowadzić tzw. ślepe pozwy zostały fatalnie napisane. To jednak nie powód, by wyrzucić je do kosza. Bo sama idea jest słuszna.
W polityce przestaliśmy być wyborcami i staliśmy się kibicami. Ta polaryzacja przeniosła się do sądów.
Nie można przyjąć regulacji niejednoznacznie oceniającej skutki naruszenia praworządności, a jednocześnie wydłużającej niezasadnie czas odbudowy systemu. Ze szkodą dla wszystkich.
Masz aktywną subskrypcję?
Zaloguj się lub wypróbuj za darmo
wydanie testowe.
nie masz konta w serwisie? Dołącz do nas