Mnóstwo zalet i kilka wad samochodów na minuty

Podróże samochodem z carsharingu kosztują tyle samo, niezależnie od pory dnia, nocy czy świąt narodowych.

Publikacja: 21.01.2019 17:14

Mnóstwo zalet i kilka wad samochodów na minuty

Foto: Shutterstock

samochód na minutyW Warszawie działa już kilka systemów samochodów na minuty, w pierwszej połowie roku, jak informuje ratusz, kolejni operatorzy planują uruchomienie następnych. Od czasu carsharingowej pustyni, jaką miasto było jeszcze przed dwoma laty, dużo się zmieniło. A użytkownicy mają już ponad dwa lata doświadczeń, przeważnie pozytywnych, ale znajdzie się też kilka wad, zwłaszcza ukrytych w kosztach, jak i braku odpowiedniej oferty ubezpieczeniowej.

Warto sprawdzić: Jazda po alkoholu. To może drogo kosztować

Samochód na minuty to elastyczność

Zacznę od własnej historii. Mój samochód zepsuł się podczas wyjazdu do rodziny. Do Warszawy wróciłam, korzystając z serwisu Blablacar. Gdy dojechaliśmy do Warszawy, zamiast dzwonić po taksówkę i czekać na nią na mrozie sięgającym minus 10 stopni, jeszcze w drodze zarezerwowałam samochód na wynajem w jednej z sieci carsharingowych. Kierowca wysadził mnie przy samochodzie, po dwóch minutach jechałam już do domu. Za przejazd takim autem w niedzielny wieczór zapłaciłam 10 zł, za taksówkę na tej trasie, jak sprawdziłam, zapłaciłabym 30 zł. Co więcej, bez problemu przejechałam ze zwierzęciem, kot wprawdzie siedział obrażony w kontenerze, ale podróżował w spokoju i cieple. W tramwaju stresowałby go hałas i tłum ludzi.

Kolega w redakcji stwierdził, że on sam zupełnie zrezygnował z własnego auta, a ostatnio, również z Wrocławia, przewiózł sprzęt narciarski samochodem z carsharingu. Koszt to 360 zł. Pociągiem teoretycznie byłoby taniej, ale trzeba by doliczyć transport na dworzec i z dworca do domu. Przy biletach dla dwóch osób (łącznie minimum 140 zł plus ok. 60 zł na taksówki) cena za wygodę nie jest drastycznie wyższa. Z drugiej strony podróż Blablacarem z Wrocławia do Warszawy to ok. 60 zł, tak więc taki sposób podróżowania nie należy do najtańszych. Jest już jednak możliwy.

Samochody z carsharingu to też dobra okazja, gdy podróży nie planowaliśmy, ale nagle pojawiła się taka potrzeba. – Czasem korzystam z nich po treningu, gdy nie chce mi się iść do domu piechotą lub gdy jadę z lotniska. Ewentualnie po wyjściu wieczorem do teatru – pisze Marta. Na lotnisko wskazywało wielu użytkowników, takie rozwiązania są popularne za granicą, w Berlinie czy – Florencji, gdzie kosztują dużo mniej od podróży taksówką.

"samochód na minuty"

pieniadze.rp.pl

Brak kosztów utrzymania samochodu

Nie trzeba kupować samochodu, żeby samodzielnie jeździć autem. Odpadają koszty obowiązkowego ubezpieczenia – ok. 800 zł rocznie, paliwa – minimum 200 zł miesięcznie, przeglądu – 120 zł co rok i okresowych napraw. Użytkownik płaci znaną z góry stawkę za minutę i za kilometr, zupełnie nie interesują opłaty za parking, paliwo, utrzymanie auta czy myjnia. Szefowie firm carsharingowych mówią, że marzy im się, by użytkownicy traktowali takie samochody jako element komunikacji miejskiej, tramwaj, autobus czy taksówkę.

Jak wynika z praktyki, same koszty podróży to od 1/3 do ½ kosztu podróży taksówką. Nie jest to więc też rozwiązanie na codzienne dojazdy. Cena za wynajem zależy od sieci. I tak w systemie największej firmy Traficar każdy przejechany kilometr kosztuje 0,80 zł, minuta jazdy – 0,50 zł, a postoju 0,10 zł. Ceny są identyczne w Krakowie, Warszawie, we Wrocławiu, na Śląsku i w innych miastach. W firmie Panek jest nieco taniej, w Warszawie za kilometr płacimy od 0,65 zł (zależnie od marki, najtańsza będzie Toyota Yaris Hybrid, a najdroższy… polonez Caro).

Czytaj także: Zanim pożyczysz auto na minuty

Za minutę jazdy i postój stawki są podobne – odpowiednio 0,5 i 0,1 zł. Jeśli chcemy wynająć samochód na cały dzień, płacimy za czas 90 zł, do tego stawkę za kilometry. Pierwsza rezerwacja samochodu na 15 min jest za darmo, za kolejną w ciągu 24 godzin płacimy już 0,1 zł za minutę. Podobną ofertę ma też 4mobility, ale oferuje też wynajem BMW i3, gdzie nie ma stawki kilometrowej, płacimy jedynie 1,30 zł za minutę jazdy. W poszczególnych miastach działają jeszcze mniejsze sieci – EasyShare w Poznaniu i Łodzi, ClicToGo w Poznaniu, Vozilla we Wrocławiu. Ogromną zaletą jest brak opłat za parkowanie. W Warszawie wysiadamy z auta i – jeśli zaparkowaliśmy poprawnie – samochód nas już nie interesuje. We Wrocławiu podobnie, do tego samochody carsharingu mają specjalne wydzielone miejsca parkingowe. Inna sprawa, że wrocławianie się skarżą, że zwykle są one pozastawiane przez prywatne auta.

Samochody na minuty taniej niż taksówki

Taksówki oferują pasażerom inną taryfę na dzień, inną na noc, inną na niedzielę i święta, wreszcie – więcej kosztuje wyjazd poza pierwszą strefę. Cały ten skomplikowany system opłat zniwelował carsharing. Korzystając z samochodu na minuty, bez dopłacania można minąć granice miasta, byle wrócić do strefy na koniec podróży. Nie ma, w odróżnieniu od jazdy taksówką, opłaty za trzaśnięcie drzwiami, która zwykle zaczyna się od. 8 zł. Nie istnieje też carsharingowy odpowiednik mafii taksówkarskiej czy fałszywych taksówek z napisem „taki” zamiast taxi. Tutaj szarej strefy carsharingowej jeszcze się nie dorobiliśmy, choć przyszłość na pewno przyniesie niespodzianki.

Czytaj także: Auto na minuty się opłaca. Taniej niż taksówka

"samochody na minuty"

Niewystarczające nasycenie autami rynku to jeden z najczęstszych zarzutów . Fot. Shutterstock

pieniadze.rp.pl

Prostota

Carsharing wygrywa z klasycznymi wypożyczalniami aut prostotą obsługi. Konto można założyć na komórce, komórką zrobić zdjęcie prawa jazdy. Rezerwacja trwa tyle, co znalezienie auta na mapie w komórce, samochód także uruchamiamy komórką. Nie musimy dojść do wypożyczalni, w Polsce dominuje system oparty na otwartym modelu parkowania, samochody stoją po całym mieście, choć ich dostępność zmienia się z biegiem dnia. Rano więcej jest w pobliżu osiedli, wczesnym popołudniem w centrum. Inna sprawa to dostępność samochodów, ich wciąż zbyt mała liczba sprawia, że wrócimy do tematu w rozdziale poświęconym wadom. Wszyscy użytkownicy chwalą samochody na wynajem za nowoczesność – auta są zwykle nowe, wiele z nich jest elektrycznych i z automatyczną skrzynią biegów, co jest bardzo wygodne w korkach.

Za mało samochodów na minuty

Niewystarczające nasycenie autami rynku to jeden z najczęstszych zarzutów. Po południu nie ma śladu po samochodach wokół biur, rano trudno znaleźć auto w pobliżu osiedli mieszkaniowych. – Trzy podejścia do tematu i trzy decyzje o rezygnacji – pisze Anita. Z usług samochodów na minuty chciała skorzystać, gdy została bez własnego auta i musiała gdzieś zawieźć swoje dzieci. Szybko jednak zrezygnowała, bo najpierw musiałaby sama pokonać do samochodu zbyt dużą odległość. – Dla mnie samej to nie stanowi problemu, ale dla matki z dwójką dzieci, która ma dojść do auta i przyciągnąć foteliki na wskazane miejsce postoju, to już jest zbyt duży problem – mówi.

W takiej sytuacji użytkownicy często ratują się korzystaniem ze wszystkich sieci naraz. – Używam trzech dostępnych aplikacji sieci Panek, 4mobility i Trafficar. Gdy mam wszystkie trzy sieci, zawsze znajdzie się auto w zasięgu 5 minut spacerem – pisze Mateusz.

Auto na minuty nie jest też najlepszym rozwiązaniem na zakorkowane pory dnia. – Dla mnie największą niedogodnością w korzystaniu z carsharingu są dwa ograniczenia. Krew mnie zalewa, gdy płacę za stanie w korku. Druga wada to jeżdżenie w kółko i poszukiwanie miejsca do parkowania – pisze Mateusz o swoich ostatnich doświadczeniach, po których zdecydował się na podróż – metrem.

Inna sprawa to zakres jazdy. Część sieci ma filie w różnych miastach, można więc przejechać Traficarem z Warszawy do Krakowa etc. Ale w większości sieci podróż musimy jednak zakończyć w tym samym mieście. Z Warszawy siecią Panek można jednak dojechać do taniego lotniska w Modlinie, co jest interesującą alternatywą dla pociągów czy taksówek.

Zaskakujące opłaty dodatkowe

Większość użytkowników zaznacza „przeczytałem regulamin”, wcale tam nie zaglądając. To po prostu obowiązek, by skorzystać z usługi. A to błąd. W zakładkach „opłaty” znajdziemy tylko podstawowe koszty podróży, czyli ile zapłacimy za kilometr i minutę. Niespodzianki przynosi za to lektura regulaminu. A znajdujące się tam koszty potrafią zaskoczyć.

Najciekawsza jest kara za zamianę kierowcy. Za udostępnienie samochodu do kierowania osobie trzeciej w sieci Panek zapłacimy… 5000 zł. W hipotetycznej sytuacji, jeśli mamy dwie osoby, klientów sieci, i jednej osobie rozładuje się komórka, a druga ma sprawny telefon, ale nie może prowadzić, bo np. piła alkohol – czeka ich podróż taksówką. W Traficarze w tej samej sytuacji zapłacimy 500 zł. Koszty przestawienia pojazdu w związku z nieprawidłowym zaparkowaniem pojazdu to nawet 250 zł, za zgubienie kluczyka zapłacimy 800 zł, za sprzątanie samochodu w związku z przewozem zwierząt – 80 zł. Za palenie w samochodzie zapłacimy nawet 250 zł. I tak dalej, polecamy lekturę regulaminów przed pierwszą podróżą.

1000 zł za stłuczkę

Każda podróż może zakończyć się uszkodzeniem samochodu. Bezpieczne są tylko samochody, które nie wyjadą z garażu, a i tu może być różnie. Tymczasem klienci sieci carsharingowych często nie wiedzą, że za stłuczki i otarcia sami zapłacą, i to dość sporo. Za uszkodzenie auta kierowca zapłaci kwotę „odpowiadającą wartości szkody według wyceny systemu eksperckiego do wyceny uszkodzeń i wartości pojazdów”, nawet do 1000 zł. No chyba że udowodni, że nie ponosi za to odpowiedzialności. Takie udowadnianie, w tym pomoc ekspertów od rekonstrukcji wypadków – również kosztuje.

We własnym aucie koszt uszkodzenia np. karoserii może pokryć ubezpieczenie Autocasco. W wypadku carsharingu na ogół nie można pokryć tych opłat z ubezpieczenia OC w życiu prywatnym, ponieważ z tego typu polisy często wyłączone jest kierowanie pojazdów. To się jednak może zmienić, w końcu te usługi rozwijają się mocno dopiero od dwóch lat. – Rynek ubezpieczeń widzi rozwój tego typu usług i przy odpowiedniej skali popytu prawdopodobnie pojawią się nowe produkty, pokrywające udział własny. W grę mogłoby wchodzić albo zupełnie nowe ubezpieczenia, albo np. OC w życiu prywatnym, uwzględniające zdarzenia związane z ruchem drogowym – Marcin Tarczyński, menedżer ds. komunikacji w Polskiej Izbie Ubezpieczeń.

Przyjazność dla użytkownika

Z tym bywa różnie. Strony internetowe są niespecjalnie przejrzyste, jeśli klient chce przed skorzystaniem z usługi dokładnie ją poznać, może mieć problem. Część opłat jest w zakładce opłaty, a część – w regulaminach. Trudno doszukać się, w których miastach są oferowane usługi. Ewidentnie część firm skupiała się ostatnio na rozwoju biznesu, nie stron internetowych.

Warto sprawdzić: Jazda po alkoholu. To może drogo kosztować

Samochód na minuty to elastyczność

Pozostało 99% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Mądre Wydatki
Dwie trzecie Polaków chce skorzystać z Black Friday i Cyber Monday
Mądre Wydatki
Rower jako środek transportu to lepsze zdrowie i lżejszy portfel
Mądre Wydatki
Własne auto nie ma sensu. Młodzi nie chcą czterech kółek
Mądre Wydatki
Apartament wakacyjny. Jak kupić, by zarobić
Mądre Wydatki
SpaceX wprowadza mega obniżkę cen na Starlink