To nie jest dobry czas dla oszczędzających. Oszuści korzystają

Wynagrodzenia, wspierane przez programy socjalne, rosną w wysokim tempie. Ale wyzwaniem staje się bezpieczne zachowanie realnej wartości oszczędności.

Publikacja: 13.10.2019 21:05

To nie jest dobry czas dla oszczędzających. Oszuści korzystają

Foto: Adobe Stock

Polska gospodarka pędzi, bezrobocie jest na historycznie niskich poziomach, a wynagrodzenia od paru lat rosną w wysokim tempie. W tym roku średnie wynagrodzenie w sektorze przedsiębiorstw rośnie w skali roku nadal w tempie około 7 proc. To oczywiście dobra nowina dla klientów, ale ma także niekorzystny skutek. Przyczynia się bowiem do szybkiego przyrostu depozytów w bankach, co poprawia i tak bardzo wysoką ich płynność i przy umiarkowanej akcji kredytowej powoduje, że zmniejsza ich zapotrzebowanie na nowe środki klientów. Dlatego banki nie oferują atrakcyjnego oprocentowania lokat.

Warto sprawdzić: Polacy tracą pieniądze oddając bankom setki miliardów

Podatek i inflacja zjadają zyski

Na domiar złego inflacja zaczęła przyśpieszać i wespół z istniejącym od 2005 r. podatkiem od zysków kapitałowych powoduje, że realne oprocentowanie lokat w bankach jest ujemne. Innymi słowy – za pieniądze zdeponowane teraz na przeciętnej rocznej lokacie w banku za rok będzie można kupić mniej niż teraz.

Na przeciętnej bankowej lokacie założonej w sierpniu można było zarobić tylko 1,34 proc. brutto – wynika z najnowszych danych opublikowanych przez Narodowy Bank Polski. To oznacza, że od 10 tys. zł za rok dopisałby nam tylko 134 zł odsetek. Od zysków kapitałowych pobierany jest jednak podatek w wysokości 19 proc., więc na rękę bank wypłaciłby tylko 109 zł. To najgorszy wynik po 1989 r.

Do tego trzeba wziąć poprawkę na wzrost cen. Inflacja od 2013 r. hamowała, w połowie 2014 r. wręcz zamieniła się w deflację (wskaźnik cen konsumpcyjnych CPI, obliczany przez NBP, spadał po około 1 proc. w skali roku). Ta niewielka deflacja trwała do września 2016 r. Jednak w latach 2017 i 2018 ceny rosły średnio po około 2 proc., w tym będzie nieco wyższa, ostatnio przyśpieszyła do 2,9 proc. w lipcu i 2,8 proc. w sierpniu. Zatem po korekcie również o wzrost cen nasze 109 zł nominalnego zysku netto zamienia się w realne 171 zł straty. Oznacza to, że z 10 000 zł realnie wyciągniemy z przeciętnej bankowej lokaty za rok 9829 zł.

Jeśli weźmiemy pod uwagę prawie 3-proc. inflację przewidywaną przez NBP na rok 2020, to okaże się, że zyski „na rękę” z zakładanej dziś lokaty nie wystarczą, aby utrzymać wartość posiadanych oszczędności. Inflacja pochłania siłę nabywczą oszczędności trzy razy szybciej, niż banki dopisują odsetki do lokat. W efekcie większość deponentów, gdy za jakiś czas odbierze swoje oszczędności z banku, będzie mogła kupić za swoje oszczędności mniej dóbr i usług niż w momencie zakładania lokat – mówi Bartosz Turek, główny analityk HRE Investments.

Warto sprawdzić: Najlepsze i najgorsze fundusze inwestycyjne 2019 roku

Lokaty słabe, klienci odpuszczają

Niskie oprocentowanie powoduje, że coraz mniej Polaków zaprząta sobie głowę szukaniem atrakcyjnych ofert banków i zostawia pieniądze na nisko oprocentowanych lub wręcz nieoprocentowanych rachunkach bieżących. Wprawdzie łączne depozyty detaliczne rosną w szybkim tempie, blisko 12 proc. rok do roku, to wciąż trwa silny trend z ostatnich paru lat, czyli wycofywanie pieniędzy z lokat. W efekcie rośnie udział depozytów bieżących (są warte już ponad 500 mld zł) kosztem lokat (ok. 300 mld zł) w strukturze bankowych depozytów. W przypadku gospodarstw domowych sięga już rekordowych 62,4 proc. (58 proc. w styczniu 2018 r.). Dzięki temu banki oszczędzają na odsetkach. Odpuszczając zyski z lokat, Polacy „tracą” ok. 1,7 mld zł brutto rocznie w skali sektora, na czym zyskują banki. To przy założeniu, że nie aż 63 proc. depozytów to te bieżące, a tylko 50 proc., zaś nowa roczna lokata daje brutto 1,7 proc.

Aby przy obecnej inflacji bankowy depozyt chronił przed inflacją, musi mieć oprocentowanie sięgające aż 3,45 proc.

Zwykle okresy ujemnych realnych stóp procentowych w Polsce były raczej krótkie. W latach 2011 i 2012 było to około 20 miesięcy z chwilowymi przerwami, gdy pojawiał się realny zysk. Wtedy głównym powodem zejścia wyniku poniżej zera była wysoka inflacja, sięgająca nawet blisko 5 proc. w skali roku.

Teraz głównym powodem trwających od początku 2017 r. (z paroma miesiącami przerwy) ujemnych realnych zwrotów z przeciętnej rocznej lokaty jest bardzo niski poziom oferowanego przez banki oprocentowania. Inflacja wprawdzie wróciła, ale 2-proc. tempo trudno nazwać wysokim, jest blisko celu inflacyjnego NBP 2,5 proc. z odchyleniem +1 pkt proc. i -1 pkt proc.

Banki zalewane pieniędzmi klientów

Niestety dla klientów wiele wskazuje na to, że trudno liczyć na poprawę oprocentowania depozytów w bankach. Decyduje o tym ich wysoka płynność: wskaźnik kredytów do depozytów w sektorze spadł poniżej 95 proc., co oznacza, że banki mają więcej pieniędzy klientów, niż tego potrzebują, biorąc pod uwagę tempo wzrostu akcji kredytowej. Niskie oprocentowanie oferowane klientom przez banki jednak nie powoduje, że ci wycofują pieniądze z banków. Przeciwnie – depozyty gospodarstw domowych w bankach rosną po ponad 11 proc. rok do roku, zmienia się jedynie ich struktura (maleje nieco wartość pieniędzy na lokatach, ale te na rachunkach bieżących i kontach oszczędnościowych szybko rosną).

PKO BP spodziewa się, że w najbliższych kwartałach ta dynamika zostanie utrzymana. – Będzie to skutkiem szybko rosnących wynagrodzeń, niskiego bezrobocia i tzw. impulsu fiskalnego, czyli programów rządowych skierowanych do gospodarstw domowych – mówił niedawno na naszych łamach Rafał Kozłowski, wiceprezes największego banku w Polsce.

Wprawdzie można znaleźć oprocentowanie nowych lokat na 2–2,5 proc. bez dodatkowych warunków i limitów, ale są one rzadkością, często dotyczą tylko chwilowych promocji. Można je spotkać głównie w małych bankach, które nie mają na tyle dużej bazy lojalnych klientów (np. Idea Bank czy Nest Bank), że muszą przyciągnąć nowe środki, albo w instytucjach, które są w trudniej sytuacji finansowej i drożej się finansują (np. Getin Noble czy Idea Bank). Nieco lepsze oferty mogą mieć banki, które szybko zwiększają akcję kredytową (ING Bank Śląski) lub chcą zatrzymać przejętych klientów (jak w pierwszym półroczu Santander po fuzji z Deutsche Bankiem Polska).

Pojawia się jednak pytanie, czy w dobie przyśpieszającej inflacji (zdaniem niektórych ekonomistów na początku przyszłego roku może podskoczyć chwilowo do 4 proc.) cierpliwość klientów się nie skończy i nie zaczną wycofywać pieniędzy z banków? – Wzrost inflacji nie musi tego oznaczać. Klienci detaliczni korzystający z usług banków w Polsce mają bowiem ograniczoną skłonność do inwestycji w akcje czy obligacje korporacyjne – zaznaczał wiceprezes PKO BP. Dlatego przy oczekiwanym umiarkowanym tempie wzrostu kredytów raczej trudno liczyć na to, że pieniądze zaczną odpływać od banków i te musiałyby o nie powalczyć, oferując wyższe oprocentowanie depozytów.

Wycofywania pieniędzy z banków nie spodziewa się także mBank. – Dla zdecydowanej większości gospodarstw domowych liczy się nominalna, a nie realna, stopa procentowa. Ta zaś jest wciąż nieujemna i depozyty pełnią funkcję ochrony kapitału. Wygoda płatności bankowych i internetowych jest większa niż płatności gotówkowych, co sprawia, że koszt alternatywny trzymania pieniądza gotówkowego zmalał przez ostatnie lata. Z powodów transakcyjnych lepiej posiadać środki na depozycie niż w portfelu – tłumaczył Ernest Pytlarczyk, główny ekonomista mBanku. Alternatywa dla depozytów w tej chwili praktycznie nie istnieje. Stan rynku kapitałowego sprawia, że inwestowanie w instrumenty finansowe (pośrednio i bezpośrednio) nie cieszy się popularnością.

Aby doszło do spadku depozytów w sektorze, przymuszającego banki do podnoszenia oprocentowania lokat, klienci musieliby np. wycofywać pieniądze w formie gotówki lub przesyłać za granicę. Zakup mieszkania zamienia depozyt na inny depozyt. Zakładając, że inflacja w przyszłym roku wyniosłaby 2,8 proc. (tak jak w sierpniu), to średnie oprocentowanie nowych rocznych lokat musiałoby wynieść aż 3,45 proc., aby jedynie zachować realną wartość powierzonych bankowi oszczędności.

Warto sprawdzić: W co inwestować, żeby inflacja nie pożarła zysków

Gotówka nie na parkiet, ale na nieruchomości

Polacy zrazili się do rynku kapitałowego, głównie do warszawskiej giełdy, i to pomimo dziesięcioletniej hossy na rynkach zagranicznych, szczególnie w USA, gdzie indeksy zyskały od dołka z marca 2009 r. ponad 300 proc., gdy WIG20 tylko około 50 proc. Przyczyniła się do tego struktura warszawskiego indeksu (dominujący udział firm energetycznych, górniczych, paliwowych, które nie radziły sobie dobrze w porównaniu z napędzającymi hossę w USA spółkami technologicznymi).

Czarę goryczy przelała afera GetBacku z 2018 r., po której klienci zaczęli wycofywać pieniądze nie tylko z będących już pod presją funduszy akcji, ale nawet obligacji korporacyjnych, które wcześniej jako jedyne cieszyły się dużymi napływami pieniędzy netto.

Część klientów decyduje się na kupno mieszkań. Uważają, że to lepsze niż trzymanie oszczędności na mizernych lokatach. Blisko 4,3 mld zł w gotówce wydali Polacy na kupno mieszkań tylko w I kwartale tego roku i tylko w siedmiu największych miastach – wynika z danych NBP. To oznacza, że zakupy gotówkowe odpowiadały za ponad połowę (61 proc.) kwoty wydanej przez Polaków na nowe mieszkania w siedmiu miastach (Warszawa, Wrocław, Kraków, Poznań, Łódź, Gdańsk i Gdynia). W poprzednich kwartałach było podobnie, co oznacza, że rocznie na rynek mieszkaniowy tylko w gotówce trafia w tych miastach ponad 16 mld zł.

Według szacunków firm z branży zakupy inwestycyjne mieszkań stanowią jedną trzecią wszystkich. Polacy uważają ten rynek za bardzo bezpieczny, ale kryzys z lat 2008–2009 pokazuje, że i na nim można stracić. Na razie ceny lokali systematycznie rosną, ale NBP w najnowszym raporcie o stabilności systemu finansowego ocenia, że nie ma baniek cenowych. Wskazują na to wskaźniki ceny mieszkań do dochodów Polaków oraz ceny do czynszów. Mimo sporych zakupów inwestycyjnych nie ma w ocenie NBP popytu spekulacyjnego, tzn. bazującego na chęci kupna i szybkiej odsprzedaży mieszkania po wzroście cen. Zdaniem NBP, gdyby doszło do istotnego ograniczenia podaży mieszkań w przyszłości, to przy utrzymaniu się silnego popytu ceny wyraźnie by wzrosły, rynek stałby się niepłynny i doszłoby do spadku cen oraz poważnych problemów w sektorze.

Klienci szukają wyższego zarobku

Jednym z powodów słabego oprocentowania lokat są niskie stopy procentowe w Polsce. Rada Polityki Pieniężnej utrzymuje je na historycznie niskim poziomie 1,50 proc. od marca 2015 r. Nic nie wskazuje – nawet przyśpieszająca inflacja – aby RPP podniosła je w najbliższych dwóch latach.

Ujemne realne stopy procentowe mogą mieć negatywne skutki w postaci mniejszej skłonności do oszczędzania i wycofywania pieniędzy z banków, ale w Polsce tego zjawiska obecnie nie widać (wręcz przeciwnie). Eugeniusz Gatnar, członek RPP, przekonywał, że istnieje bezpieczna alternatywa dla niskiego oprocentowania depozytów w bankach. – Są nią obligacje skarbowe, które oferują dochodowość powyżej 2 proc. Niestety, możliwość ta nie jest dostatecznie promowana – zaznaczył.

Niskie stopy procentowe powodują też, że klienci odchodzą od bezpiecznych lokat i często wbrew swojej akceptacji do ryzyka oraz wiedzy o inwestycjach przekazują pieniądze instytucjom inwestującym je w bardziej ryzykowny sposób. To nie tylko zwiększa podatność na tzw. misselling (sprzedaż produktów finansowych osobom, do których nie pasują one pod względem kwoty, ryzyka, czasu trwania inwestycji itp.), ale także klienci częściej powierzają pieniądze podmiotom, które działają bez licencji i obiecują „wysoki, bezpieczny i gwarantowany zysk”. O skali problemu może świadczyć rosnąca liczba podmiotów na liście ostrzeżeń publicznych KNF. Jest na niej 85 wpisanych tam z powodu działalności bankowej bez zezwolenia (obciążania ryzykiem środków klientów) oraz kolejnych 151 ze względu na obrót instrumentami finansowymi bez zezwolenia.

Zdaniem niektórych specjalistów Polacy nie są dostatecznie poinformowani o zagrożeniach wynikających z powierzania swoich oszczędności instytucjom parabankowym. Wskazują, że aktywniejszą rolę w monitorowaniu działania instytucji parabankowych powinien odegrać KNF, bo zamieszczanie jedynie nazw na liście ostrzeżeń publicznych może ich zdaniem być niewystarczające.

Oszuści wykorzystują nie tylko chęć wyższego zarobku, ale też niewiedzę klientów – z niedawnego badania Kantara pt. „Inwestycje Polaków” wynika, że 43 proc. ankietowanych Polaków odpowiedziało, iż większy zysk nie musi wiązać się z wyższym ryzykiem. W podobnym tonie wypowiadał się Gatnar. – Ważnym czynnikiem w tym obszarze jest również edukacja ekonomiczna. NBP robił kiedyś szeroko zakrojone badania i okazało się, że tylko 5 proc. Polaków ocenia swoją wiedzę ekonomiczną jako dobrą albo bardzo dobrą – zaznaczał. UKNF przeprowadzał ostatnio kilka akcji edukacyjnych, ostrzegał także m.in. o inwestycjach w kryptowaluty czy condohotele.

Jeśli klienci nie rozumieją inwestycji, powinni odstąpić od powierzenia środków – mówi Jacek Barszczewski, rzecznik UKNF. Radzi, aby inwestorzy sprawdzili kontrahenta, któremu zamierzają powierzyć pieniądze, zweryfikowali, co dokładnie jest przedmiotem inwestycji, i aby przez podpisaniem umowy dokładnie ją przeczytali.

Warto sprawdzić: Jak nie dać się oszukać. Ostrzeżenia UOKiK mogą pomóc

Także Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów stara się ostrzegać klientów. – Jeżeli chodzi o forex, to również podejmowaliśmy działania – postępowania. Jeśli podmiot działał bez licencji, informowaliśmy organ nadzoru i prokuraturę. Wielu z tych przedsiębiorców ma siedzibę poza Polską, dlatego informowaliśmy o tej działalności nasze odpowiedniki w tych krajach, np. w Grecji, na Cyprze – zaznacza Agnieszka Majchrzak z biura prasowego UOKiK.

Urzędy dostrzegają też problem bezprawnego wykorzystywania wizerunku celebrytów przy promowaniu takich biznesów, które często okazują się zwykłymi piramidami.

Polska gospodarka pędzi, bezrobocie jest na historycznie niskich poziomach, a wynagrodzenia od paru lat rosną w wysokim tempie. W tym roku średnie wynagrodzenie w sektorze przedsiębiorstw rośnie w skali roku nadal w tempie około 7 proc. To oczywiście dobra nowina dla klientów, ale ma także niekorzystny skutek. Przyczynia się bowiem do szybkiego przyrostu depozytów w bankach, co poprawia i tak bardzo wysoką ich płynność i przy umiarkowanej akcji kredytowej powoduje, że zmniejsza ich zapotrzebowanie na nowe środki klientów. Dlatego banki nie oferują atrakcyjnego oprocentowania lokat.

Pozostało 96% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Materiał Promocyjny
Jak zacząć oszczędzanie w złocie
Oszczędności
Choć ceny wciąż rosną, inflacji boimy się coraz mniej
Oszczędności
Od 2016 roku lokaty przynosiły realne straty, ale to może się zmienić
Oszczędności
Polacy starają się oszczędzać, ale oni tego nie robią
Oszczędności
Coraz więcej młodych Polaków oszczędza. W co lokują pieniądze?