W sierpniu statystyczny deponent otrzymywał od banku 1,47 proc. (w skali roku), brutto (bez uwzględniania 19-proc. podatku od zysków kapitałowych ani inflacji wynoszącej 2,2 proc. we wrześniu w skali roku). To mało, ale dwa miesiące wcześniej było jeszcze mniej (o 0,1 pkt. proc.) – wynika z danych Narodowego Banku Polskiego. Co to oznacza w praktyce? Zanosząc do banku 1000 złotych można przeciętnie liczyć na 14,7 zł odsetek w skali roku. Po potrąceniu podatku daje to zaledwie 11,91 zł rocznego zysku na rękę. Dwa miesiące wcześniej wynik był o 81 groszy netto niższy.
– Zarówno w lipcu, jak i w sierpniu doszło do wzrostu przeciętnego oprocentowania lokat. Nie łudźmy się jednak – do tego aby obwieścić stały trend jest jeszcze bardzo daleko, a i wspomniany wzrost oprocentowania jest kosmetyczny – zwraca uwagę Bartosz Turek, analityk Open Finance.
Jeśli ktoś chce na bankowej lokacie zarobić więcej, powinien rozejrzeć się w ofercie lokat trzymiesięcznych i dłuższych, choć i tu kokosów nie ma się co spodziewać. Lokaty trzymiesięczne były w sierpniu oprocentowane przeciętnie na 1,58 proc. Wyraźnie lepszy procent banki zaoferowały na lokatach 6-miesięcznych (1,78 proc.), a i na produktach rocznych widać poprawę (1,65 proc.). Wciąż te oferty mogą się okazać za słabe, aby pokonać inflację.
– Lepsze pod tym względem możliwości miewają promocyjne lokaty i rachunki oszczędnościowe. Te pozwalają zarobić 2-3 proc., a czasem dodatkowe bonusy potrafią podnieść poziom zysku nawet dwukrotnie. Ale uwaga! Promocyjne oferty obwarowane są przeważnie szeregiem obowiązków lub limitów, które deponent musi spełnić, aby skorzystać ze wszystkich atutów i uniknąć opłat – dodaje Bartosz Turek.
Dla banków ostatnie dwa lata to okres dużej nadpłynności, depozytów przybywało szybciej niż udzielano kredytów, więc banki nie potrzebowali nowych środków od klientów i bez skrupułów cięli oprocentowanie lokat (dlatego ich rentowność spadała pomimo stabilnych od marca 2015 r. stóp procentowych). Polacy są już zmęczeni mizernymi lokatami i ostatnio trend się powoli zmienia – od początku roku wyciągnęli ze złotowych lokat o 18,4 mld więcej niż wpłacili – wynika ze statystyk NBP. To co znika z depozytów terminowych, trafia na rachunki oszczędnościowe i bieżące, które właściwie nie są oprocentowane (lub bardzo nisko). Część pieniędzy trafia też na rynek mieszkaniowy – według NBP dwie trzecie transakcji wykonywanych jest za gotówkę. Firma REAS szacuje, że blisko jedna trzecia mieszkań kupowana jest w celach inwestycyjnych.