Tak znaczne straty to w dużej mierze wynik panicznej wyprzedaży na światowych giełdach po tym, jak Chiny niespodziewanie zdewaluowały juana. Na wyniki funduszy hedgingowych wpłynęła również silna przecena na rynkach surowcowych. Wiele funduszy nie opublikowało jeszcze wyników za wrzesień, ale można się spodziewać, że były one raczej słabe. Z wstępnych wyliczeń firmy badawczej Hedge Fund Research wynika, że straciły one wówczas średnio 2,5 proc., gdy amerykański indeks giełdowy S&P 500 spadł o 2,6 proc.
– Fundusze hedgingowe odczuły skutki silnej przeceny, która doprowadziła do zniwelowania wzrostu na rynkach wypracowanego przez rok – twierdzi Stanley Altshuller, partner w firmie badawczej Novus.
W 2008 r. fundusze hedgindowe poniosły straty wynoszące średnio 19 proc. Następne lata były dla nich wzrostowe, z wyjątkiem 2011 r., gdy straciły średnio 5,25 proc. W tym roku straty mogą okazać się większe niż w 2011 r. Wskazują na to wyniki osiągane przez znane i duże fundusze. Greenlight Capital zarządzany przez Davida Einhorna od początku roku stracił na wartości 17 proc. Wygląda na to, że będzie miał pierwszą stratę roczną od 2008 r. Fundusz Pershing Square Capital Management, który wypracował w 2014 r. 40 proc. stopy zwrotu, stracił w ciągu pierwszych trzech kwartałów 2015 r. prawie 13 proc. Fundusz Tiger Ratan, który od początku stycznia do końca sierpnia osiągnął stopę zwrotu wynoszącą 21 proc., we wrześniu był już stratny.
– To jedne z najgorszych danych o stopach zwrotu, jakie mamy od początku kryzysu – wskazuje Sam Abbas, prezes firmy Symmetric IO, śledzącej stopy zwrotu funduszy hedgingowych.
Tak kiepskie wyniki nie będą pomocne w przyciąganiu klientów do funduszy. Wielu z nich może uznać, że nie warto płacić dużych prowizji funduszom, gdy tracą one pieniądze i osiągają wyniki niewiele lepsze, niż dałoby bierne inwestowanie w indeksy giełdowe. Teoretycznie fundusze hedgingowe powinny inwestować w zdywersyfikowany portfel aktywów i osiągać duże stopy zwrotu pomimo wysokiej zmienności na rynkach, ale spora część z nich koncentrowała się w ostatnich miesiącach na lokowaniu dużych pieniędzy w dosyć wąskie grupy aktywów (np. w akcje z konkretnego rynku czy sektora). Przed giełdowym załamaniem szczególnie chętnie inwestowały w akcje z amerykańskiego sektora biotechnologicznego i „śmieciowe” obligacje z USA. Taka strategia w sytuacji większej zmienności na rynku przynosiła im bardzo rozczarowujące wyniki.