Warto sprawdzić: Malarka, czyli żona malarza. Kobieta w sztuce to margines
Ale początki były imponujące – wystawy w BWA Lublin, Galeria XX1, Galeria Krytyków Pokaz, Galeria Klimy Bocheńskiej…
Po moich początkowych, dość rozpaczliwych próbach, zaznaczając, że „modne” galerie odrzucały wtedy całkowicie sztukę nieprzedstawiającą, zaczęłam współpracować z Abbey House, co pozwalało mi malować obrazy bez żadnych ingerencji z zewnątrz, przy jednoczesnym przerzuceniu żmudnych promocyjnych obowiązków na firmę. Czas trudny, wizerunkowo destrukcyjny, ale jednocześnie pozwalający na skupieniu na malarstwie. Też dzięki nieudolnej i ostentacyjnej promocji, jaką miałam, choć wiele wspaniałych drzwi zatrzasnęło się przede mną na dobre, to jednak inne się otworzyły. Czasem trzeba przegrać bitwę, by wygrać wojnę.
Czyli jednak są „plusy ujemne”?
W trakcie kontraktu zostałam zauważona przez cenioną historyczkę sztuki dr Bożenę Kowalską, na której sympozja jeździłam przez kilka lat. Jej zainteresowanie skupia się na twórcach uprawiających abstrakcję geometryczną. Poznałam tam grupę dojrzałych artystów europejskich, z którymi przyjaźń trwa do dziś, i choć nie bezpośrednio, to jednak te relacje nadal przekładają się na moją aktywność wystawową. Również Abbey House, pomimo braku zrozumienia z ich strony, co jest ważne, a co kompletnie bez znaczenia, wsparł mnie organizacyjnie i logistycznie w kilku ważnych dla mnie wystawach (PGS Sopot, Galeria EL w Elblągu czy Muzeum Narodowe w Gdańsku).
Po zakończeniu współpracy od razu trafiłam pod skrzydła Mariusza Rytla, który wraz z ojcem Michałem prowadzi firmę Art Rytel. To idealna współpraca jak na warunki polskie. Mariusz reprezentuje moje interesy w trudnych negocjacjach z domami aukcyjnymi, rozmawia z galeriami i innymi handlarzami sztuką, którzy od pewnego czasu interesują się moimi obrazami. Mamy jedną strategię cenową i pełną lojalność wobec siebie. Też wiem, że mogę liczyć na jego pomoc w transporcie obrazów czy organizacji wystaw, ale też jak będę chora, to Mariusz podrzuci leki. To nieocenione wsparcie, bo przecież mój zawód wymusza samotność.