Nawet rosnąca świadomość niskich emerytur wśród osób relatywnie zamożnych nie przekłada się na codzienne decyzje inwestycyjne. Niska, przyszła emerytura rzadko stanowi punkt wyjścia do podjęcia decyzji o skali niezbędnych inwestycji. Za sukces uważamy już sam fakt podjęcia decyzji o oszczędzaniu, często nie zastanawiając się, czy skala inwestycji i ich sposób rzeczywiście są dla nas najlepsze. Przed podjęciem decyzji wciąż niewielu inwestorów zastanawia się jaki rzeczywiście będzie jej horyzont, jakiej kwoty oczekuje na koniec okresu inwestowania i w końcu co zrobić, aby inwestycje były efektywne (tzn. aby ich końcowy efekt był zgodny z pierwotnym oczekiwaniem). Pozornie wszystkie te kwestie są oczywiste i pewnie większość potwierdzi, że je analizowała. Ale jeżeli tak rzeczywiście było to czy powstał w wyniku tej analizy konkretny plan naszej działalności (by nie używać „profesjonalnego" terminu „strategia inwestowania")? Czy plan ten stosujemy i na bieżąco wprowadzamy do niego (często z góry określone) zmiany? Można z dużą pewnością przyjąć, że odpowiedź przynajmniej na ostatnie z tych pytań jest negatywna. Co sprawia więc, że tak trudno jest inwestować w sposób usystematyzowany i w pełni planowy? Pozwolę sobie postawić tezę, że zazwyczaj przyczyną bywa brak wiedzy, a właściwie doświadczenia, które mogłoby nam podpowiedzieć w jaki sposób zorganizować cały proces. W dwóch kolejnych tekstach chciałbym przedstawić kluczowe elementy takiego procesu (pierwszy tekst) oraz przykłady zastosowania teorii w praktyce inwestowania środków (kolejny).
Zacznijmy od kwestii podstawowej, a więc organizacji procesu inwestowania środków.
Ten etap jest uniwersalny dla każdego typu inwestycji i składa się z następujących elementów – poziomów decyzji:
Analiza wszystkich tych trzech elementów powinna relatywnie łatwo pozwolić nam zdefiniować kwotę niezbędnych inwestycji, częstotliwość dokonywania inwestycji (np. co miesiąc, co rok, jednorazowo), okres inwestowania oraz sposób inwestowania (produkty i strategię inwestycyjną).
Proszę zwrócić uwagę, że na liście „poziomów decyzji" nie ma kategorii „kwoty inwestycji" – ta kwota to wynik procesu, nie zaś „dana wejściowa". Podobnie nie dyskutujemy o „abstrakcyjnym" zysku, jakiego oczekujemy. Zysk nie jest kategorią samodzielną, jest wynikiem akceptowanego poziomu ryzyka i czy się komuś to podoba czy nie zazwyczaj nie należy do kategorii „niespodziewanych" efektów, czy co gorsza „szczęśliwych i zaskakujących rezultatów". Oczywiście nie oznacza to, że jesteśmy w stanie dokładnie przewidzieć stopę zwrotu z naszych inwestycji, ale należy założyć, że jesteśmy jednak w stanie znacząco ograniczyć ryzyko utraty kapitału, a jednocześnie „w pełni świadomie" pozbawić się szansy na ogromne zyski (np. inwestując w obligacje skarbowe, czy też akcje o statusie najbardziej pewnych „blue chips").