Nieco inaczej o oszczędzaniu na emeryturę – więcej systematyczności mniej intuicji (część 1)

Inwestowanie z myślą o emeryturze to wciąż w Polsce proces intuicyjny. W rzeczywistości to jednak bez wątpienia dziedzina wymagająca usystematyzowanego podejścia, któremu towarzyszyć powinno stosowanie szeregu „narzędzi" analitycznych i gotowych schematów postępowania

Publikacja: 28.08.2012 13:42

Krzysztof Nowak, Mercer Polska

Krzysztof Nowak, Mercer Polska

Foto: ROL

Nawet rosnąca świadomość niskich emerytur wśród osób relatywnie zamożnych nie przekłada się na codzienne decyzje inwestycyjne. Niska, przyszła emerytura rzadko stanowi punkt wyjścia do podjęcia decyzji o skali niezbędnych inwestycji. Za sukces uważamy już sam fakt podjęcia decyzji o oszczędzaniu, często nie zastanawiając się, czy skala inwestycji i ich sposób rzeczywiście są dla nas najlepsze. Przed podjęciem decyzji wciąż niewielu inwestorów zastanawia się jaki rzeczywiście będzie jej horyzont, jakiej kwoty oczekuje na koniec okresu inwestowania i w końcu co zrobić, aby inwestycje były efektywne (tzn. aby ich końcowy efekt był zgodny z pierwotnym oczekiwaniem). Pozornie wszystkie te kwestie są oczywiste i pewnie większość potwierdzi, że je analizowała. Ale jeżeli tak rzeczywiście było to czy powstał w wyniku tej analizy konkretny plan naszej działalności (by nie używać „profesjonalnego" terminu „strategia inwestowania")? Czy plan ten stosujemy i na bieżąco wprowadzamy do niego (często z góry określone) zmiany? Można z dużą pewnością przyjąć, że odpowiedź przynajmniej na ostatnie z tych pytań jest negatywna. Co sprawia więc, że tak trudno jest inwestować w sposób usystematyzowany i w pełni planowy? Pozwolę sobie postawić tezę, że zazwyczaj przyczyną bywa brak wiedzy, a właściwie doświadczenia, które mogłoby nam podpowiedzieć w jaki sposób zorganizować cały proces. W dwóch kolejnych tekstach chciałbym przedstawić kluczowe elementy takiego procesu (pierwszy tekst) oraz przykłady zastosowania teorii w praktyce inwestowania środków (kolejny).

Zacznijmy od kwestii podstawowej, a więc organizacji procesu inwestowania środków.

Ten etap jest uniwersalny dla każdego typu inwestycji i składa się z następujących elementów – poziomów decyzji:

Analiza wszystkich tych trzech elementów powinna relatywnie łatwo pozwolić nam zdefiniować kwotę niezbędnych inwestycji, częstotliwość dokonywania inwestycji (np. co miesiąc, co rok, jednorazowo), okres inwestowania oraz sposób inwestowania (produkty i strategię inwestycyjną).

Proszę zwrócić uwagę, że na liście „poziomów decyzji" nie ma kategorii „kwoty inwestycji" – ta kwota to wynik procesu, nie zaś „dana wejściowa". Podobnie nie dyskutujemy o „abstrakcyjnym" zysku, jakiego oczekujemy. Zysk nie jest kategorią samodzielną, jest wynikiem akceptowanego poziomu ryzyka i czy się komuś to podoba czy nie zazwyczaj nie należy do kategorii „niespodziewanych" efektów, czy co gorsza „szczęśliwych i zaskakujących rezultatów". Oczywiście nie oznacza to, że jesteśmy w stanie dokładnie przewidzieć stopę zwrotu z naszych inwestycji, ale należy założyć, że jesteśmy jednak w stanie znacząco ograniczyć ryzyko utraty kapitału, a jednocześnie „w pełni świadomie" pozbawić się szansy na ogromne zyski (np. inwestując w obligacje skarbowe, czy też akcje o statusie najbardziej pewnych „blue chips").

Na każdym etapie procesu (który w praktyce zazwyczaj obejmuje nieco więcej pozycji niż wskazane powyżej trzy główne) możemy stosować szereg narzędzi i rozwiązań, które ułatwią nam prawidłowe zaplanowanie, a później realizację procesu inwestycyjnego.

Warto zwrócić uwagę i pamiętać o tym, że końcowy efekt całego procesu budowania strategii inwestycyjnej to skutek szeregu interakcji wszystkich jego elementów, w efekcie może on się zmieniać wraz ze zmianą zmiennych przyjętych w analizach, inaczej zmianą założeń i danych „wejściowych". Dla przykładu określając akceptowany poziom ryzyka w rzeczywistości najczęściej definiujemy go jako parametr zmienny uzależniony od okresu, jaki pozostał nam do zakończenia inwestowania oraz wielkości kwoty zgromadzonych inwestycji (ryzyko zazwyczaj powinno być odwrotnie proporcjonalne do obu tych kategorii). Jednocześnie, w efekcie tego procesu dochodzimy równocześnie do informacji o niezbędnej kwocie inwestycji. W rezultacie zmiana tych dwóch ostatnich parametrów ma bezpośredni wpływ na pierwszy.

Aby uprościć nieco te rozważania pozwolę sobie skoncentrować się na kluczowych pytaniach i problemach, jakie typowo rozwiązujemy na każdym z trzech etapów przedstawionych powyżej:

Po pierwsze

musimy odpowiedzieć sobie na pytanie jakiej kwoty oszczędności (zgromadzonych na koniec okresu) oczekujemy i kiedy. Odpowiedź na oba pytania możemy uzyskać na szereg różnych sposobów, np. zastanawiając się jakiej kwoty potrzebować będziemy, aby „komfortowo" żyć na emeryturze (często „bez pogorszenia statusu materialnego"). Musimy jedynie pamiętać, że kwota ta prawdopodobnie składać się będzie z kilku elementów: emerytury z państwowego systemu (jeżeli rzeczywiście zamierzamy pracować do emerytury) oraz efektów pozostałych oszczędności, a być może również innych dochodów, które uzyskiwać będziemy po zakończeniu „głównej' kariery zawodowej. Łatwo przewidzieć, że proces jak wyżej może być w pełni intuicyjny i wniosek końcowy brzmieć „wydaje mi się, że za x złotych będziemy mogli godnie żyć na emeryturze", bądź też być efektem w pełni usystematyzowanego procesu, w którym posłużymy się prostymi narzędziami matematycznymi (tj. rachunkiem uwzględniającym wartość pieniądza w czasie).

Oczywiście powinno nam zależeć na maksymalnie zmatematyzowanym podejściu – tylko wówczas będziemy pewni, że ostateczny rezultat jest prawidłowy. Na marginesie warto też przypomnieć, że definiując kwotę, którą uznamy za wystarczającą do zapewnienia odpowiedniego standardu życia pamiętajmy, że struktura naszych wydatków dzisiaj i po zaprzestaniu kariery zawodowej będą różne. Rezygnacja z części wydatków związanych z pracą, wychowaniem dzieci, czy spłatą kredytów bankowych może w znacznym stopniu zostać zrekompensowana wyższymi wydatkami na zdrowie, czy kosztowne „hobby".

Po drugie

zdecydować musimy kiedy zamierzamy skorzystać ze zgromadzonych oszczędności. Czy będziemy chcieli pracować do emerytury, czy może rozważamy zakończenie kariery zawodowej wcześniej? W pierwszym przypadku warto również (należy?) dodatkowo uwzględnić ryzyko wcześniejszego zakończenia kariery zawodowej, np. na skutek choroby. Oczywiście trudno się przed tym ryzykiem zabezpieczyć odpowiednio dopasowaną strategią inwestycyjną (raczej trudne), ale oczywistym jest, że możemy do tego celu wykorzystać odpowiedni produkt ubezpieczeniowy, formułując kompletną strategię „na życie lub dożycie", gdzie dla „zabezpieczenia na wypadek dożycia" zadziała nasza strategia inwestycyjna, a w przypadku inwalidztwa czy śmierci nasze ubezpieczenie. W przypadku wcześniejszego zakończenia kariery zawodowej musimy również pamiętać, że aż do chwili uzyskania „standardowego" świadczenia emerytalnego być może głównym (jedynym) źródłem naszych dochodów będą właśnie nasze prywatne oszczędności lub uzyskana z polisy suma ubezpieczenia.

Po trzecie

określić musimy, jakie ryzyko gotowi jesteśmy zaakceptować, a w praktyce opisać, w jaki sposób inwestować będziemy nasze środki. W tym zakresie inwestorzy zazwyczaj posługują się trzema kluczowymi elementami. Po pierwsze długością inwestycji, po drugie jej kwotą, a po trzecie „mechanizmem korygującym", który stanowi o ostatecznie przyjętym poziomie ryzyka, a tym samym oczekiwanej stopie zwrotu. W praktyce efekt naszych analiz w tym zakresie sprowadzać się będzie do decyzji o wyborze produktów inwestycyjnych oraz kierunkach naszych lokat, w uproszczeniu o podziale środków pomiędzy bezpieczne aktywa (w przeszłości utożsamiane najczęściej z instrumentami dłużnymi) oraz agresywne aktywa (zazwyczaj akcje).

Sztandarowy dogmat teorii inwestowania mówi, że w długim terminie akcje przynoszą zawsze dochód większy niż instrumenty dłużne (obligacje, lokaty bankowe itp.). Co do zasady brzmi to logicznie – inwestycja w akcje to swego rodzaju ekwiwalent prowadzenia działalności gospodarczej i każdy z inwestorów oczekuje, że zwrot z takiej inwestycji będzie wyższy niż zysk z bezpiecznych lokat o tzw. premię za ryzyko. Praktyka często zaprzecza jednak tej tezie (szczególnie w ostatnich latach) – bowiem , o ile nawet zgodzimy się, że dzieje się tak w okresach dłuższych niż 10 – 15 lat (w ostatnich latach też nie zawsze), to już analiza zyskowności różnego typu inwestycji w okresach krótszych tezy tej może nie potwierdzić. Przypomnijmy, że dla przykładu w ostatnich latach lokaty bankowe gwarantowały dochód na poziomie +5 proc. rocznie, podczas gdy w tym samym okresie indeks Giełdy Warszawskiej spadł o ok. 20 do 25 proc. Mimo wszystko należy uznać, że akcje to naturalny kierunek dla inwestycji długoterminowych (emerytalnych), szczególnie w początkowej fazie inwestycji. W tym obszarze nasza strategia może wykorzystać gotowe rozwiązania, eliminujące konieczność dopasowywania strategii do zmieniającego się wieku inwestora np. tzw. portfele „life cycle" (dopasowujące sposób inwestowania środków do wieku inwestora), czy fundusze inwestycyjne „target date funds", które podobnie jak ww. portfele definiują strategie inwestycyjne w oparciu o wiek inwestora (w nazwie funduszu znajdziemy często opis „30-35 lat" określający, albo perspektywę inwestycyjną albo wiek inwestora dla którego dany fundusz jest rekomendowany).

Pomijając pozostałe szczegóły dotyczące tej fazy procesu chciałbym na koniec zwrócić uwagę na jeszcze jeden element – otóż co do zasady to nie rynek inwestycyjny „dyktuje" inwestorowi wysokość zysków, ale to właśnie inwestor poprzez właściwy proces i planowanie wyznacza swoje oczekiwania w tym zakresie, oczekując, że z odpowiednim prawdopodobieństwem zakładany scenariusz się sprawdzi.

Jestem przekonany, że przedstawiony powyżej proces i metoda postępowania są oczywiste. Widać również, jak stosunkowo łatwo przynajmniej częściowo się do takiego procesu zastosować. Można też przewidzieć, że efekt tak prowadzonych inwestycji będzie znacząco lepszy niż rozwiązania przypadkowe, realizowane pod wpływem wielu, przypadkowych często czynników.

Zdaję sobie oczywiście sprawę, że temat jak wyżej w praktyce dotyczy wyłącznie tych, którzy już rozpoczęli świadome inwestowanie z myślą o przyszłości i że grupa ta wciąż jest stosunkowo niewielka – z badania przeprowadzonego przez CBOS we współpracy z Izbą Zarządzających Funduszami Aktywami w maju 2010 roku wynika, że jedynie 13 proc. osób w wieku produkcyjnym deklaruje, że oszczędza z myślą o emeryturze (kolejne 21 proc. deklaruje, że obecnie nie oszczędza, ale zamierza to robić w przyszłości). Warto jednak zauważyć, że oczywistym jest, aby wskazane powyżej 13 proc. inwestowało swoje środki w sposób rozważny i skuteczny. A że tak się nie dzieje przekonuje odpowiedź na inne pytanie z tego samego badania - oto bowiem na pytanie - jeżeli oszczędzasz na emeryturę to z jakich produktów finansowych korzystasz – najpopularniejszymi odpowiedziami były: ROR w banku (33 proc.) polisa inwestycyjna (28 proc.), depozyt lub konto oszczędnościowe (39 proc.), fundusz inwestycyjny – TFI (23 proc.) oraz Indywidualne Konto Emerytalne (15 proc.) – i to właśnie ta grupa respondentów przekonuje, aby jednak pisać tego typu artykuły.

Nawet rosnąca świadomość niskich emerytur wśród osób relatywnie zamożnych nie przekłada się na codzienne decyzje inwestycyjne. Niska, przyszła emerytura rzadko stanowi punkt wyjścia do podjęcia decyzji o skali niezbędnych inwestycji. Za sukces uważamy już sam fakt podjęcia decyzji o oszczędzaniu, często nie zastanawiając się, czy skala inwestycji i ich sposób rzeczywiście są dla nas najlepsze. Przed podjęciem decyzji wciąż niewielu inwestorów zastanawia się jaki rzeczywiście będzie jej horyzont, jakiej kwoty oczekuje na koniec okresu inwestowania i w końcu co zrobić, aby inwestycje były efektywne (tzn. aby ich końcowy efekt był zgodny z pierwotnym oczekiwaniem). Pozornie wszystkie te kwestie są oczywiste i pewnie większość potwierdzi, że je analizowała. Ale jeżeli tak rzeczywiście było to czy powstał w wyniku tej analizy konkretny plan naszej działalności (by nie używać „profesjonalnego" terminu „strategia inwestowania")? Czy plan ten stosujemy i na bieżąco wprowadzamy do niego (często z góry określone) zmiany? Można z dużą pewnością przyjąć, że odpowiedź przynajmniej na ostatnie z tych pytań jest negatywna. Co sprawia więc, że tak trudno jest inwestować w sposób usystematyzowany i w pełni planowy? Pozwolę sobie postawić tezę, że zazwyczaj przyczyną bywa brak wiedzy, a właściwie doświadczenia, które mogłoby nam podpowiedzieć w jaki sposób zorganizować cały proces. W dwóch kolejnych tekstach chciałbym przedstawić kluczowe elementy takiego procesu (pierwszy tekst) oraz przykłady zastosowania teorii w praktyce inwestowania środków (kolejny).

Pozostało 85% artykułu
Materiał Partnera
Zainwestuj w przyszłość – bez podatku
Materiał Partnera
Tak możesz zadbać o swoją przyszłość
Emerytura
Wypłata pieniędzy z PPK po 2 latach oszczędzania. Ile zwrotu dostaniemy
Emerytura
Autozapis PPK 2023. Rezygnacja to dobry pomysł? Eksperci odpowiadają
Materiał Promocyjny
Mity i fakty – Samochody elektryczne nie są ekologiczne
Emerytura
Emeryci ograniczają wydatki. Mają jednak problemy z długami