Lokaty: bez ryzyka i bez zysku

Klienci oczekujący realnych zysków, zamiast depozytów, mogą wybrać produkty strukturyzowane, obligacje czy jednostki TFI o różnym stopniu ryzyka.

Publikacja: 27.02.2017 19:55

Lokaty: bez ryzyka i bez zysku

Foto: Fotorzepa, Sławoir Mielnik

Wszystko na to wskazuje, że słabe (w zależności od inflacji nawet ujemne) realne oprocentowanie lokat jeszcze potrwa kilka miesięcy.

– W sektorze bankowym mamy dużą nadpłynność. Popyt na kredyty jest w ostatnim czasie dość ograniczony i na razie nic nie zapowiada dużo większego zapotrzebowania na finansowanie ze strony przedsiębiorstw czy gospodarstw domowych. Banki nie rywalizują o depozyty, których oprocentowanie od dłuższego czasu stopniowo się obniża – tłumaczy Alicja Wolańska, dyrektor w departamencie zarządzania aktywami i pasywami Raiffeisen Polbanku. W efekcie napływy środków do banków są regularne, kwota depozytów w systemie stale rośnie i będzie nadal rosła.

Wzrostu spodziewają się również analitycy mBanku, choć ich zdaniem tempo z powodów m.in. statystycznych zwolni do 5 proc. z ok. 10 proc. w 2016 r.

Spokojni Polacy

Według Open Finance dane giełdowe i informacje z funduszy inwestycyjnych wskazują, że w okresach realnych strat na lokatach Polacy wcale nie uganiają się za dodatkowym zyskiem. Nie widać skłonności do wyciągania pieniędzy z banków w celu ulokowania ich w potencjalnie bardziej zyskowne inwestycje. Jak będzie tym razem i jaki wybór mają klienci? – Ci o najniższej tolerancji na wahania wartości inwestycji mogą skorzystać z lokat strukturyzowanych z gwarantowanymi odsetkami, które zostaną powiększone w przypadku spełnienia założonego scenariusza (np. zmiana kursu dolara). Są też fundusze inwestycyjne otwarte, począwszy od najbardziej stabilnych pieniężnych, a skończywszy na tych najbardziej zmiennych, ale i zyskownych, funduszach akcji – mówi Michał Ziętal z Departamentu Produktów Inwestycyjnych i Ubezpieczeniowych w PKO BP. Jak zaznacza, klienci paradoksalnie zaczynają interesować się funduszami akcji, gdy te mają już za sobą przynajmniej kilkanaście miesięcy wzrostu. – Stąd największe napływy prawdopodobnie dopiero przed nami – dodaje.

– Fundusze detaliczne, głównie bezpieczne strategie, już od kilku miesięcy notują napływ środków od klientów. W obecnych warunkach klienci oczekujący wyższych zysków powinni wykorzystywać okazje inwestycyjne i rozważyć przeniesienie części nadwyżek finansowych do funduszy z ekspozycją na akcje. Trwająca od dwóch miesięcy hossa na giełdzie sprzyja większemu zainteresowaniu funduszami akcyjnymi i mieszanymi. Jednak tu zalecamy ostrożność, klienci nie powinni lokować wszystkich środków w funduszach akcyjnych – zaznacza Daniel Szewieczek z ING BSK.

Nikła chęć ryzyka

Także Raiffeisen Polbank spodziewa się wzrostu napływów do funduszy. – Ale z naszych doświadczeń wynika, że większość klientów przejawia nikłą chęć do podjęcia ryzyka i strumień tych środków będzie rósł powoli. Potrzebny będzie dłuższy trend wzrostowy na giełdzie i generalnie zmniejszenie niepewności w otoczeniu gospodarki polskiej i światowej. Część klientów zdywersyfikuje swoje oszczędności i wybierze np. produkty strukturyzowane. Jest też szansa, że niektórzy wejdą na rynek obligacji, który jednak cierpi m.in. na dość małe zróżnicowanie sektorowe emitentów. Niedostateczna jest tu np. reprezentacja branży produkcyjnej, bo ta może liczyć na bardzo atrakcyjne finansowanie bankowe – dodaje Wolańska.

Trzymać pieniądze na bezpiecznej lokacie bez zarobku czy szukać ryzykownego zysku? Podyskutuj z nami na: facebook.com/ dziennikrzeczpospolita

Depozyty są mało wrażliwe na poziom stóp procentowych

W styczniu, jak wynika z ostatnich danych Narodowego Banku Polskiego, wartość depozytów gospodarstw domowych w bankach wzrosła o 8 proc. rok do roku, do 705,1 mld zł. Ich zobowiązania wobec banków zwiększyły się zaś o 4,2 proc., do 663,9 mld zł. Suma oszczędności przewyższyła sumę kredytów o 6,2 proc., najbardziej od lipca 2007 r.

Przez większą część ostatniej dekady, od maja 2008 r. do grudnia 2015 r., Polacy mieli w bankach więcej długów niż oszczędności. Było to związane z boomem na rynku nieruchomości, który zwiększył zapotrzebowanie na kredyt. Zmieniło się to pod koniec 2011 r., gdy Rada Polityki Pieniężnej podwyższyła stopy procentowe w związku z wysoką inflacją (w 2011 r. dochodziła do 5 proc.), a polska gospodarka zaczęła hamować.

Dziś wartość depozytów nadal rośnie szybciej niż suma kredytów, choć stopy procentowe NBP, a w ślad za nimi oprocentowanie lokat i pożyczek, są rekordowo niskie. Gdy w marcu 2015 r. RPP obniżyła główną stopę procentową po raz ostatni (do 1,5 proc.), część członków tego gremium była za jej głębszym cięciem, ale większość obawiała się, że groziłoby to odpływem depozytów z banków i destabilizacją tego sektora. Te obawy okazały się nieuzasadnione.

– Przez dwa minione lata mieliśmy deflację. Realne oprocentowanie depozytów było więc przyzwoite. Nawet rachunki na żądanie, które są praktycznie nieoprocentowane, w ujęciu realnym miały dodatnią stopę zwrotu – tłumaczy „Rzeczpospolitej” Andrzej Bratkowski, członek RPP w latach 2010–2016. Powrót inflacji przy niezmienionym oprocentowaniu lokat sprawi, że to ostatnie w ujęciu realnym spadnie poniżej zera. Zdaniem Bratkowskiego nie grozi to jednak odpływem depozytów. – Pieniądze w bankach trzyma się na krótką metę. To nie jest inwestowanie, tylko raczej zarządzanie płynnością. Oprocentowanie depozytów ma znaczenie przy wyborze banku, któremu powierzamy pieniądze, ale nie jest czynnikiem decydującym o tym, czy oszczędzamy w banku czy gdzie indziej – tłumaczy ekonomista.

Opinia

Tomasz Kaczor, główny ekonomista Banku Gospodarstwa Krajowego

W ostatnich miesiącach ubiegłego roku, gdy było już wiadomo, że po niemal dwóch latach deflacji wraca inflacja, przeciętnie oprocentowanie depozytów gospodarstw domowych nadal malało, choć minimalnie. To sugeruje, że nie należy się spodziewać, że banki będą teraz nerwowo podwyższały oprocentowanie lokat. Nie mają takiej potrzeby, bo pieniędzy im nie brakuje, choćby z depozytów przedsiębiorstw, a wzrost wartości kredytu osłabł. Sądzę jednak, że to będzie się powoli zmieniać. Biorąc pod uwagę sytuację na giełdzie, część gospodarstw domowych może wycofywać pieniądze z banków. Jednocześnie w połowie roku ruszyć powinny inwestycje prywatne, a wraz z nimi zwiększy się zapotrzebowanie na kredyt. Wtedy banki będą musiały bardziej zawalczyć o klientów.

Wszystko na to wskazuje, że słabe (w zależności od inflacji nawet ujemne) realne oprocentowanie lokat jeszcze potrwa kilka miesięcy.

– W sektorze bankowym mamy dużą nadpłynność. Popyt na kredyty jest w ostatnim czasie dość ograniczony i na razie nic nie zapowiada dużo większego zapotrzebowania na finansowanie ze strony przedsiębiorstw czy gospodarstw domowych. Banki nie rywalizują o depozyty, których oprocentowanie od dłuższego czasu stopniowo się obniża – tłumaczy Alicja Wolańska, dyrektor w departamencie zarządzania aktywami i pasywami Raiffeisen Polbanku. W efekcie napływy środków do banków są regularne, kwota depozytów w systemie stale rośnie i będzie nadal rosła.

Pozostało 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Portfel inwestycyjny
Centra usług: szlifujący się diament
Portfel inwestycyjny
Inwestorzy w oczekiwaniu na obniżki stóp procentowych
Portfel inwestycyjny
Przy wysokim wzroście płac w 2024 r. oszczędności Polaków mogą dalej rosnąć
Portfel inwestycyjny
UBS odradza kryptowaluty, radzi stawiać na technologie
Portfel inwestycyjny
Rok 2024 będzie wśród kryptowalut rokiem halvingu bitcoina