Nagły wzrost cen negatywnie wpłynie na wartość oszczędności ulokowanych w bankach oraz bezpiecznych funduszach inwestycyjnych. Realne oprocentowanie (po uwzględnieniu inflacji) większości lokat spadnie poniżej zera.
– Inflacja w pierwszym kwartale tego roku może przekroczyć 2 proc. To efekt gwałtownego skoku cen energii i umocnienia dolara w końcówce ubiegłego roku – mówi Przemysław Kwiecień, główny ekonomista X-Trade Brokers.
Jest to inflacja importowana, wynikająca z czynników zewnętrznych, a nie zachowania konsumentów, dlatego Rada Polityki Pieniężnej nie ma na nią wpływu i w tym roku raczej nie podniesie stóp procentowych. A to oznacza, że oprocentowanie depozytów bankowych także nie wzrośnie.
Inaczej niż do tej pory
Stawka dla rocznych lokat wynosi teraz średnio 1,4 proc. – podaje porównywarka finansowa Comperia.pl. Według prognoz 18 ekonomistów, którzy wzięli udział w ostatniej ankiecie NBP, w tym roku inflacja wyniesie 1,7 proc., a w kolejnym 2 proc. (mediana). To oznacza, że zakładane obecnie depozyty nie ochronią naszych oszczędności przed skutkami wzrostu cen, a więc realne oprocentowanie lokat spadnie poniżej zera. Będziemy mieli do czynienia z odmienną sytuacją niż przez ostatnie dwa lata, kiedy w Polsce była deflacja (spadek cen). Wówczas realne zyski z lokat były wyższe niż ich nominalne oprocentowanie. Zła wiadomość jest taka, że w tym roku wszystkie formy lokowania pieniędzy zależne od stóp procentowych będą przynosiły podobne rezultaty jak depozyty bankowe, czyli wraz ze wzrostem inflacji realna stopa zwrotu m.in. z funduszy pieniężnych i obligacji będzie malała.
Eksperci uważają, że gdy rośnie inflacja, lepiej postawić na krótkoterminowe instrumenty pieniężne o zmiennym oprocentowaniu (właśnie takie znajdują się w portfelach funduszy pieniężnych i gotówkowych) niż na obligacje o stałym oprocentowaniu i dłuższym terminie do wykupu. Ceny tych ostatnich w przypadku rosnącej inflacji i ryzyka podwyżki stóp przez RPP będą spadały, co może przynieść straty z inwestycji.