Aż o 21 proc. tąpnęły w ubiegłym tygodniu notowania bitcoina, co oznaczało dla nich najgorszy tydzień od pięciu miesięcy. Niepokoje o przyszłość rynków kryptowalut nasilają zawirowania związane z upadkiem giełdy FTX.com. Jej operator, który nie tylko w czasie wiosennego załamania na tych rynkach, ale jeszcze nawet kilka tygodni temu udzielał pomocy innym upadającym spółkom z branży, sam okazał się kolosem na glinianych nogach.
Zarejestrowane na Bahamach FTX ratować miał jego konkurent Binance, jednak ten ostatecznie wycofał się z transakcji. W rezultacie w piątek spółka była zmuszona złożyć wniosek o ogłoszenie niewypłacalności, a jej prezes Sam Bankman-Fried – ustąpić ze stanowiska. Tym samym FTX dołączyło do długiej listy upadłych w ostatnich miesiącach firm z branży.
Wcześniej podobny los spotkał fundusz hedgingowy Three Arrows Capital, pożyczkodawcę Celsius Network i firmę brokerską Voyager Digital. Upadek kolejnego imperium w niemal nieuregulowanej branży wywołał wśród inwestorów niemały popłoch. Według firmy analitycznej CryptoQuant w tydzień tylko z rynków bitcoina i ethera odpłynęło na czysto ponad 6 mld dol. Zdaniem niektórych komentatorów konsekwencje mogą być znacznie większe.
O ile nastawienie inwestorów instytucjonalnych do kryptowalut już wcześniej było sceptyczne, o tyle teraz ich dołączenie do powszechnie uznawanych aktywów wydaje się jeszcze mniej prawdopodobne. Zdaniem zarządzających funduszami, z którymi rozmawiała agencja Bloomberg, rynek jest zbyt ryzykowny, a kryptowaluty nie przyjęły się ani jako sposób na dywersyfikację portfeli, ani jako „cyfrowe złoto”, jak reklamowali je ich zwolennicy.
– Stało się jasne, że kryptowaluty nie znajdą miejsca w strukturze aktywów instytucji finansowych. W pewnym momencie uważano, że mają potencjał się tam znaleźć, ale w tym momencie stało się to całkowicie wykluczone – powiedział Bloombergowi Hani Redha, zarządzający portfelem wieloaktywowym w towarzystwie Pinebridge Investments.