Przymusowy wykup akcji należących do drobnych akcjonariuszy to jedna z najbardziej kontrowersyjnych operacji na giełdzie. Mniejszościowi inwestorzy są pozbawiani papierów bez ich woli. Jedynym dla nich pocieszeniem może być to, że nie muszą podejmować żadnych czynności, ani nie ponoszą dodatkowych kosztów. Pieniądze za akcje w oznaczonym dniu wpływają na rachunek maklerski.
– Papiery należące do drobnych udziałowców, stanowiące mniej niż 5 proc. kapitału zakładowego, mogą być wykupione przez nie więcej niż pięciu dużych akcjonariuszy, którzy w swoim portfelu mają ponad 95 proc. kapitału zakładowego – wyjaśnia Łukasz Zembik, specjalista ds. strategii rynkowych TMS Brokers.
Wykup gwarantuje otrzymanie wartości rynkowej akcji oraz niezwłoczne uregulowanie płatności przez dużego akcjonariusza. Głównym powodem stosowania takiej operacji jest ochrona akcjonariuszy mniejszościowych.
W przypadku wykupu akcji Banku BPH przez Alior Bank akcjonariusze mniejszościowi mieli łącznie 0,58 proc. akcji. Zaoferowano im 31,19 zł za jeden walor. Proces trwał od 20 do 23 września.
Zamiast dywidendy
Coraz częściej na warszawskiej giełdzie możemy spotkać się również ze skupem akcji własnych (tzw. buy-back). Dla części spółek jest to alternatywa dla wypłaty dywidendy (dzielenie się zyskiem z akcjonariuszami). Skupując od inwestorów część akcji, firma może upiec dwie pieczenie na jednym ogniu: da zarobić posiadaczom swoich akcji oraz zmniejsza liczbę papierów w obiegu.