Od kwietnia WIG20, indeks największych spółek notowanych na warszawskiej giełdzie, stracił prawie 20 proc. Dla porównania sWIG80, czyli wskaźnik grupujący najmniejsze przedsiębiorstwa, spadł o niecałe 7 proc. Przyczyny słabości WIG20 można długo wymieniać: perspektywa dodatkowego opodatkowania banków i pomocy frankowiczom (w indeksie jest aż pięć instytucji udzielających kredytów), problemy kopalni (Bogdanka) i w konsekwencji mających je ratować spółek energetycznych (Enea, PGE, Tauron), spadające ceny miedzi (KGHM) itd.
Taniej niż w TFI
Tymczasem wśród analityków coraz częściej można usłyszeć, że w sprzedawaniu akcji spółek z WIG20 inwestorzy zapędzili się za daleko.
– Wydaje się, że znaczna część negatywnych zjawisk oddziałujących na warszawskie blue chips została już zdyskontowana przez rynek i w końcówce roku zasadne byłoby oczekiwanie co najmniej stabilizacji głównego indeksu warszawskiej giełdy. Sprzyja temu solidne tempo wzrostu gospodarczego i utrzymujące się na niskim poziomie stopy procentowe – mówi Piotr Święcik, członek zarządu Opera TFI.
– Uważam, że dla świadomych ryzyka inwestorów dzisiaj jest dobry moment na stopniowe zwiększenie udziału akcji w portfelu, ponieważ jesteśmy po sporych spadkach zarówno na polskiej giełdzie, jak i na rynkach zagranicznych – dodaje Jarosław Jamka, wiceprezes Ipopema TFI.
Prostym i tanim sposobem zainwestowania w spółki z WIG20 jest kupno tytułów uczestnictwa funduszu indeksowego (ETF – exchange traded fund), którego notowania odwzorowują kurs wskaźnika giełdowego, bez dźwigni finansowej. Tytuły takiego funduszu, notowane na warszawskiej giełdzie, kupuje się w biurze maklerskim tak jak akcje.