Giełdowi inwestorzy mają trzy ulubione „efekty kalendarza”, czyli potencjalne zjawiska brane pod uwagę przy podejmowaniu decyzji o zakupie lub sprzedaży akcji. Bardzo popularny jest „rajd św. Mikołaja” – w grudniu często występują zauważalne wzrosty indeksów. Jest to zjawisko wielokrotnie potwierdzane statystycznie. Inwestorzy, którzy założyli, że ta prawidłowość wystąpi na GPW w grudniu ubiegłego roku, dziś z pewnością nie żałują. W ostatnim miesiącu 2016 r. WIG20 zyskał ponad 9 proc., a WIG około 7 proc.
Inną znaną giełdową maksymą jest tzw. „efekt stycznia”; wtedy również dość regularnie kursy akcji na giełdzie rosną. Najczęściej jest to wywołane większą aktywnością inwestorów instytucjonalnych (instytucji finansowych zajmujących się inwestowaniem), zaczynających realizować nowe strategie. W styczniu 2017 r. główne indeksy także zanotowały wzrost: WIG20 – ponad 5 proc, a WIG – ponad 6 proc.
Inwestorzy przywiązują również dużą wagę do zjawiska określanego: „sell in May and go away” (sprzedaj w maju i odejdź). Według tej maksymy, w maju można spodziewać się spadku cen akcji, a w późniejszych miesiącach – gorszej sytuacji na giełdzie. Dlatego często zalecana jest sprzedaż posiadanych papierów i powrót na GPW dopiero na początku listopada.
Skoro inne giełdowe maksymy („rajd św. Mikołaja” i „efekt stycznia”) ostatnio się sprawdziły, część inwestorów się zastanawia, czy w tym roku sprawdzi się też „sell in May and go away”.
Doradca radzi: postaw na akcje
W przypadku „sell in May and go away” nie chodzi o to, że w okresie wiosenno–wakacyjnym ceny akcji zawsze spadają. Tak oczywiście nie jest. Można w tym czasie również solidnie zarobić, co pokazują ostatnie lata na GPW. Jednak statystycznie wyższe stopy zwrotu przynosi inwestowanie w okresie listopad–kwiecień niż maj–październik.