W portfelu nie znajdziemy żadnych „dopalaczy” tak popularnych u konkurencji: dźwigni finansowej, obligacji zagranicznych czy instrumentów pochodnych. Jak to zwykle bywa, taka strategia ma zarówno plusy, jak i minusy.
Do tych pierwszych można zaliczyć brak dodatkowego ryzyka, jakie wiązałoby się z „dopalaczami”. Natomiast do minusów należą ograniczone możliwości osiągania wyższej stopy zwrotu. Od czerwca 2016 r. funduszem zarządza Krzysztof Bednarczyk. Stosuje aktywne zarządzanie ryzykiem stopy procentowej (dotyczy to terminów wykupu obligacji znajdujących się w portfelu), ale w określonych ramach. Głównym wyznacznikiem tych ram jest benchmark, czyli ustalony punkt odniesienia dla funduszu. Możliwe odchylenia od niego określa komitet inwestycyjny MetLife TFI.
Jeśli chodzi o obligacje korporacyjne, po przejęciu sterów przez Krzysztofa Bednarczyka dokonała się w tej dziedzinie mała rewolucja. Przede wszystkim postawiono na ograniczenie ryzyka. Teraz do portfela mogą trafiać tylko obligacje spełniające bardziej wyśrubowane warunki niż wcześniej. Do tego krótszy jest termin zapadalności papierów znajdujących się w tej części portfela. Przy tak konserwatywnym profilu trudno oczekiwać, by część korporacyjna przesądzała o wysokości zysków.
Zaletą MetLife Obligacji Skarbowych niewątpliwe jest jego czysta forma oraz doświadczony zarządzający. Jednak z drugiej strony, funduszowi brakuje wyraźnej przewagi konkurencyjnej, która ułatwiałaby rywalizację z podobnymi funduszami. Sporą wadą są również wysokie koszty zarządzania.
Wszystko to sprawiło, że firma Analizy Online przyznała funduszowi neutralną ocenę na poziomie trzechgwiazdek.