Inwestorom, którzy nie boją się ryzyka, eksperci polecają teraz fundusze akcji zagranicznych. Radosław Piotrowski zarządzający w Union Investment TFI twierdzi, że niskie stopy procentowe nie zachęcają do lokowania w bankach, a wciąż nowe pomysły przedwyborcze (np. opodatkowanie instytucji finansowych, przewalutowanie kredytów, zniesienie podatku od wydobycia kopalin) chwieją polską giełdą, utrudniając decyzje inwestycyjne. Dlatego w najbliższych miesiącach lepiej inwestować w fundusze operujące na rynku globalnym.

W podobnym tonie wypowiada się Monika Szlosek, dyrektor bankowości detalicznej i inwestycyjnej Deutsche Banku. Zwraca uwagę, że coraz trudniej wyławiać inwestycyjne perełki, dlatego tak ważne jest zróżnicowanie portfela także pod względem regionalnym. Część kapitału warto ulokować w funduszach inwestujących na rynkach globalnych: europejskim, amerykańskim i azjatyckim.

Jak przekonuje Radosław Piotrowski, mimo zawirowań w Grecji i Chinach bardzo dobre dane gospodarcze z Europy Zachodniej i Japonii, w mniejszym stopniu również z USA, zachęcają do inwestowania w spółki notowane na tych rynkach. Banki centralne w Japonii i strefie euro kontynuują ultraluźną politykę pieniężną, co korzystnie wpływa na nastroje inwestorów. W perspektywie najbliższego roku fundusze operujące na globalnych rynkach akcji mają więc szansę na zyski.

Jednak każda inwestycja w akcje wiąże się z ryzykiem. Kto chce go uniknąć, oprócz lokat bankowych ma teraz do wyboru w zasadzie tylko fundusze pieniężne. Zyski z nich są zbliżone do oprocentowania depozytów, z tym że nikt nie zagwarantuje, że w przyszłości będą takie jak np. w ostatnim roku.