Kto ma stratę, też płaci podatek

Danina należy się fiskusowi nawet wtedy, gdy nic nie zarobiliśmy.

Publikacja: 29.04.2017 16:23

Kto ma stratę, też płaci podatek

Foto: Fotorzepa, Marta Bogacz

Na inwestycji w fundusz Pioneer Obligacji Dolarowych Plus nasza czytelniczka – według jej wyliczeń – straciła 357 dolarów. – Dlaczego w takiej sytuacji potrącono mi 19 proc. podatku na kwotę 2,4 tys. zł? – pyta oburzona w liście zaadresowanym do wicepremiera Mateusza Morawieckiego (do wiadomości redakcji). – Moim zdaniem jest to wyraz prawnie usankcjonowanej nieuczciwości – twierdzi.

W latach 2011–2014 czytelniczka zainwestowała w fundusz Pioneera łącznie 15,127 tys. dolarów (w trzech ratach). W 2016 r. w dwóch transzach umorzyła wszystkie posiadane jednostki uczestnictwa. Ich łączna wartość brutto przekroczyła 15,383 tys. dolarów (fundusz osiągnął zysk). Jednak wartość netto jednostek, po odliczeniu 19-proc. podatku od zysków kapitałowych (podatku Belki), naliczanego i odprowadzanego przez TFI, wyniosła tylko 14,769 tys. dolarów.

Inaczej mówiąc, kwota podatku od zysków kapitałowych (2,426 tys. zł) przekroczyła wartość samego zysku, który wyniósł prawie 257 dolarów. Wspomniana przez czytelniczkę strata w wysokości 357 dolarów uwzględnia potrącony podatek.

Jak to możliwe

– W przypadku inwestowania w fundusz nominowany w walucie obcej zarówno przychód, jak i koszty – a w konsekwencji dochód do opodatkowania oraz podatek – określa się w walucie polskiej – tłumaczy biuro prasowe Ministerstwa Finansów. – Przeliczenia waluty obcej na złote, dla celów podatkowych, dokonuje się według średniego kursu walut obcych, ogłaszanego przez Narodowy Bank Polski, z ostatniego dnia roboczego poprzedzającego dzień uzyskania przychodu czy poniesienia kosztu.

Tym samym, jak dowodzi Ministerstwo Finansów, wpływ na wysokość dochodu z inwestycji w fundusze nominowane w walucie ma zmiana kursu tej waluty wobec złotego w trakcie trwania inwestycji. I tak ustalony dochód jest podstawą opodatkowania.

Teoretycznie możliwa jest jeszcze bardziej irytująca sytuacja niż ta, która przytrafiła się naszej czytelniczce. Może się okazać, że podatek od zysków kapitałowych zapłacimy nawet wtedy, gdy inwestycja zakończy się stratą.

– Może się zdarzyć, że powstanie dochód do opodatkowania, choć w walucie obcej po zakończeniu inwestycji dostaniemy kwotę niższą od zainwestowanej. Stanie się tak wtedy, gdy wartość jednostki uczestnictwa wyrażona w walucie obcej zmalała, ale wzrósł kurs tej waluty w stosunku do złotego – zwracają uwagę przedstawiciele resortu finansów.

Możliwa jest też odwrotna sytuacja, że nie zapłacimy podatku mimo osiągnięcia zysku (w walucie obcej otrzymamy kwotę wyższą od zainwestowanej). Kiedy nie będziemy mieli przychodu podlegającego opodatkowaniu? Gdy wartość jednostki uczestnictwa w walucie obcej wzrosła, ale spadł kurs tej waluty wobec złotego.

Fiskus przemyślał sprawę

Rozumiemy oburzenie naszej czytelniczki i wszystkich innych inwestorów, którzy znaleźli się w podobnej sytuacji, ale eksperci zgodnie przyznają, że taki sposób naliczania podatku od dochodów kapitałowych jest słuszny.

– W tym, że wymagane jest przeliczenie wartości inwestycji na złote, jest logika – przekonuje Robert Morawski, ekspert ds. podatków. – Polski rezydent podatkowy (osoba płacąca podatki w naszym kraju), inwestując w walucie obcej może bowiem zarobić podwójnie: na wzroście wartości inwestycji (czyli ceny akcji, wyceny jednostek uczestnictwa funduszu inwestycyjnego, itd.) oraz na wzroście kursu waluty, w której inwestuje (czyli na osłabieniu złotego). Jego łączny zysk jest wypadkową tych dwóch czynników.

Jak mówi Robert Morawski, gdyby podatek od zysków kapitałowych naliczało się od wartości inwestycji w dolarach, euro czy jakiekolwiek innej walucie obcej, opodatkowana byłaby tylko część zysku z inwestycji.

Istnieje natomiast inny rodzaj „niesprawiedliwości” przy ustalaniu podatku od zysków kapitałowych.

– Wartość daniny dla fiskusa oblicza się według średnich kursów ogłaszanych przez NBP w ostatnim dniu roboczym poprzedzającym dzień poniesienia kosztu i uzyskania przychodu. Kursy te mogą znacznie odbiegać od tych, po jakich inwestor faktycznie nabył lub sprzedał walutę. Może się okazać, że zgodnie z mechanizmem obliczania podatku inwestor osiągnął zysk, a w rzeczywistości – uwzględniając faktyczne kursy, po jakich dokonywał wymiany – ma stratę – twierdzi Robert Morawski.

Inwestycja w kantorze

Ekspert podatkowy przypomina też, że jeżeli kupimy walutę w kantorze, a po jakimś czasie sprzedamy ją z zyskiem (bo złoty się osłabił), również powinniśmy zapłacić podatek.

– Mało kto o tym pamięta. Co więcej, jest to danina według skali podatkowej, a nie zryczałtowany podatek Belki w wysokości 19 proc. I tu widzę brak logiki. Jeżeli zarobimy na inwestycji walutowej na platformie foreksowej, dom maklerski wystawi nam PIT-8C i zapłacimy 19 proc. podatku od zysku. Jeżeli tyle samo zarobimy wymieniając waluty w kantorze, sami musimy wyliczyć wartość podatku, a jego stawka może wynieść 18 lub 32 proc. To dopiero brak konsekwencji ze strony ustawodawcy – przekonuje Robert Morawski.

Inwestorzy pod ostrzałem

Umocnienie dolara wobec złotego w ostatnich latach sprawiło, że podatnicy, którzy wybrali inwestycje w amerykańskiej walucie, niekiedy musieli zapłacić więcej podatku Belki, niż wyniosły stopy zwrotu wyrażone w dolarach. Widać to na przykładzie wyników bliźniaczych funduszy wycenianych zarówno w dolarach, jak i złotych. Stopy zwrotu tych pierwszych są nawet o kilkadziesiąt punktów procentowych niższe niż drugich. Ale podatek jest naliczany od zysków po przeliczeniu na złote według wysokiego kursu dolara.

Materiał partnera
Bezpieczna przystań, czyli po co oszczędzać w złocie
Portfel inwestycyjny
Inflacja uderzyła w oprocentowanie obligacji skarbowych. Jak nie stracić?
Portfel inwestycyjny
Centra usług: szlifujący się diament
Portfel inwestycyjny
Inwestorzy w oczekiwaniu na obniżki stóp procentowych
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Portfel inwestycyjny
Przy wysokim wzroście płac w 2024 r. oszczędności Polaków mogą dalej rosnąć
Materiał Promocyjny
Transformacja w miastach wymaga współpracy samorządu z biznesem i nauką