Ropa naftowa, a właściwie papiery i inne instrumenty finansowe uzależnione od jej notowań, zawsze były chętnie wykorzystywane do spekulacyjnych zarobków ze względu na dużą zmienność cen. Teraz mimo chwilowego uspokojenia niewiele się zmieniło. Przybyło tylko chętnych do grania na jej spadki.
Po czterech tygodniach marca ropa Brent kosztuje 25 dolarów za baryłkę. Analitycy Goldman Sachs uważają, że to nie koniec przeceny ze względu na mniejsze zapotrzebowanie na surowiec. Według ich prognoz cena może spaść nawet do 20 dolarów za baryłkę, a dzienny popyt w kwietniu zmniejszyć się o 8,7 mln baryłek.
Warto sprawdzić: Jak przetrwać epidemię koronawirusa na giełdzie
Na razie spadkom notowań nie zapobiegły nawet informacje o wykorzystywaniu niskich cen surowca przez Chiny, które zapowiedziały, że przez kolejne cztery tygodnie będą sukcesywnie zwiększyć zapasy. W połowie marca podobne plany miał Donald Trump, który zamierzał kupować ropę, by zwiększyć rezerwy strategiczne. Z pomysłu tego szybko się jednak wycofał, co rynkowi też nie pomogło.
Będzie taniej?
W centrum zainteresowań wielu inwestorów, którzy chętnie zarabiają również na innych instrumentach niż akcje i obligacje, jest nie tylko ropa Brent, która jest wydobywana z Morza Północnego i notowana w Londynie na ICE, ale również amerykańska ropa WTI notowana na nowojorskiej giełdzie NYMEX. Kontrakty na amerykańskie czarne złoto jednak również dołują. W ostatni piątek marca majowe spadły do 21,51 dolara za baryłkę, a dzienne ich minimum wyniosło 20,88 dolara.