Ze względu na pandemię aukcje sztuki i antyków przenoszą się do sieci. Jest nie tylko bezpieczniej, ale też taniej i wygodniej.
Sukcesem zakończyła się 14 marca pierwsza aukcja bibliofilska antykwariatu Kwadryga (www.kwadryga.com). Aukcja odbyła się w ekstremalnych warunkach wynikających z epidemii koronawirusa. Zastosowana nowa metoda licytacji zapowiada zmiany na krajowych aukcjach bibliofilskich.
Warto sprawdzić: Nie wyrzucajmy księgozbiorów. Mogą być sporo warte
Licytacja online
Ofertę Kwadrygi opisałem wcześnie. Licytacja miała się odbywać tradycyjnie na sali i przez telefon, tak jak na większości aukcji białych kruków. W ostatniej chwili z konieczności zmieniono plan. Aukcja odbyła się w serwisie OneBid, wykorzystywanym przede wszystkim na aukcjach numizmatycznych oraz malarstwa.
Sprzedano ok. 71 proc. oferty. To bardzo dobry wynik. Średnia sprzedaży na aukcjach bibliofilskich wynosi ok. 60 proc., według badań Pawła Podniesińskiego, rzeczoznawcy rynku antykwarycznego Ministerstwa Kultury.
Koszty takiej aukcji są niższe niż aukcji tradycyjnej. Odpada najem lokalu, koszty transportu, kateringu. Antykwariat płaci prowizję od sprzedanych obiektów.
Serwis OneBid reklamuje aukcje w mediach społecznościowych. Dzięki temu w aukcji uczestniczyli młodzi klienci, którzy dotychczas nie brali udziału w tradycyjnych aukcjach książek.
Aukcje w systemie OneBid dotychczas dotyczyły prawie wyłącznie branży numizmatycznej oraz malarstwa. Teraz klienci z tych branż – zwabieni reklamą – zadebiutowali na bibliofilskiej aukcji Kwadrygi.
Padły rekordy cenowe. Podczas licytacji pierwodruku „Kamieni na szaniec” Aleksandra Kamińskiego, przybito młotkiem cenę 7 tys. zł (cena wyw. 500 zł). Książkę Kamińskiego w 1943 roku wydała Komisja Propagandy Biura Informacji i Propagandy Komendy Okręgu Warszawa Armii Krajowej.

Cenne autografy
Pouczająca jest licytacja niepozornej kartki z autografami. Widnieją na niej odręczne podpisy m.in. Wisławy Szymborskiej, Czesława Miłosza, Andrzeja Stasiuka, Barbary Toruńczyk. Podpisy w 1999 roku zebrał literat Marcin Świetlicki. W katalogu aukcji zamieszczono specjalny komentarz Świetlickiego, który wyjaśnia, że zbierał podpisy pod jakimś protestem. Kartka pozostała, więc postanowił ją sprzedać. Dokument osiągnął cenę 1,9 tys. zł (cena wyw. 800 zł).
Warto sprawdzić: Każdy drobiazg ma swoją cenę
Jaki wniosek płynie z powyższego przykładu? Zdarza się, że znajdujemy się w towarzystwie osób, które przeszły do historii. Warto wtedy zebrać ich autografy (np. na karcie dań w restauracji lub na zaproszeniu). Najpierw mamy miłą pamiątkę, a po latach – zysk.
Z kolei legendarną książkę Brunona Jasieńskiego „But w butonierce” licytowano do 2,6 tys. zł (wyw. 1,8 tys. zł). Doskonale sprzedano numery paryskiej „Kultury”. Młodzi antykwariusze z Kwadrygi wystawili nawet pierwsze krajowe wydanie „Mistrza i Małgorzaty” z 1969 roku. Licytowano je do 600 zł.
Zainteresować młodych
Aukcja Kwadrygi zapowiada inne możliwe zmiany jakościowe na dość skostniałym krajowym rynku bibliofilskim. Odważnie wystawiono tomiki poetów debiutujących w latach 90. XX wieku i je sprzedano. Czy to znaczy, że inne antykwariaty także zaczną oferować na aukcjach białe kruki dla młodych klientów? Problemem rynku bibliofilskiego jest zaawansowany wiek klientów. Z obserwacji wynika, że jest to średnio ok. 70 lat.

Nowością rynkową były też „fantastyczne klubówki”, którym w katalogu poświęcono cały rozdział. Omawia je w katalogu młody bibliofil Dariusz Pawłowski. Pawłowski w 2012 roku obronił pracę podyplomową o rynku bibliofilskim. Wypada żałować, że nie ukazała się w formie książki. Jest to ważny raport o rynku bibliofilskim.
Opisuję tu nową metodę licytowania białych kruków. Widzę jednak pewną przeszkodę. Na aukcje bibliofilskie odbywające się stacjonarnie, klienci zgłaszali się osobiście. Oglądali (nierzadko po raz kolejny) interesujący ich obiekt. Jeśli nabywca ma dokonać zakupu tylko na podstawie opisu oraz fotografii w internecie, wymaga to istotnych zmian.
Przede wszystkim potrzebna jest większa liczba fotografii o zdecydowanie wyższej jakości technicznej i kompozycyjnej. Wzorem mogą być zdjęcia na aukcjach numizmatycznych. Rynek bibliofilski ma swoją specyfikę. Klient nie oswojony z tym rynkiem nie wyobrazi sobie, co w praktyce oznacza opis katalogowy: „niewielkie ślady zawilgocenia”. Tu może dochodzić do nieporozumień, a nawet konfliktów.
Jeżeli mam bezpośredni zmysłowy kontakt ze starą książką, to liczy się ogólne wrażenie. Ono decyduje, czy zdecyduję się na zakup. Inwestor, zwłaszcza nieoswojony z rynkiem, oczekuje jasnej, jednoznacznej sytuacji. Inwestor kieruje się innymi motywacjami i kryteriami niż bardziej tolerancyjny bibliofil, który przymknie oko na różne braki egzemplarza.
Warto sprawdzić: Skarby w domowej szufladzie
4 kwietnia planowana jest aukcja bibliofilska krakowskiego Antykwariatu Wójtowicz (www.antykwariat.wojtowicz.krakow.pl). Tradycyjnie miała się odbywać w wynajętej sali i przez telefon.
W ostatnich dniach podano, że aukcja odbędzie się w serwisie OneBid. Rynek bibliofilski jest niewielki w porównaniu z rynkiem sztuki. Całoroczne obroty są niższe niż na jednej dobrej aukcji malarstwa, wynoszą ok. 10 mln zł rocznie. Jednak rynek bibliofilski sprzedaje obiekty o zdecydowanie większej wartości symbolicznej, w tym historyczno-patriotycznej. Na przykład w 2014 roku największy krajowy antykwariat bibliofilski Lamus (www.lamus.pl) sprzedał oryginalny policyjny dokument zesłania Józefa Piłsudskiego na Syberię. Oglądałem ten dokument i zadawałem sobie pytanie, czy gdyby Piłsudski nie został zesłany, historia Polski potoczyłaby się inaczej?
Cena wywoławcza wynosiła 4 tys. zł. Przybito młotkiem cenę 36 tys. zł. Więcej kosztują taśmowo malowane, pozbawione wartości artystycznej obrazy np. Jerzego Kossaka lub Teodora Axentowicza. Na rynku bibliofilskim obiekty są wyraźnie niedoszacowane.
W internecie warto wyszukać stronę dorocznych targów bibliofilskich w Paryżu (www.salondulivrerare.paris). To jest całkiem inna skala handlu niż u nas! Targi odbywają się pod honorowym patronatem prezydenta Francji.
Żadna część jak i całość utworów zawartych w dzienniku nie może być powielana i rozpowszechniana lub dalej rozpowszechniana w jakiejkolwiek formie i w jakikolwiek sposób (w tym także elektroniczny lub mechaniczny lub inny albo na wszelkich polach eksploatacji) włącznie z kopiowaniem, szeroko pojętę digitalizację, fotokopiowaniem lub kopiowaniem, w tym także zamieszczaniem w Internecie - bez pisemnej zgody Gremi Media SA. Jakiekolwiek użycie lub wykorzystanie utworów w całości lub w części bez zgody Gremi Media SA lub autorów z naruszeniem prawa jest zabronione pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.
Rozpowszechnianie niniejszego artykułu możliwe jest tylko i wyłącznie zgodnie z postanowieniami "Regulaminu korzystania z artykułów prasowych" [Poprzednia wersja obowiązująca do 30.01.2017]. Formularz zamówienia można pobrać na stronie www.rp.pl/licencja.