Rempex wystawiał też na sprzedaż srebrną dekoracyjną wazę z XIX wieku z motywem koronacji w 1576 r. króla Stefana Batorego. Taki sam przedmiot widniał na stronie galerii Connaisseur. Podobne przykłady można mnożyć. Nie podaję aktualnych faktów, aby dom aukcyjny nie oskarżył mnie w sądzie o zepsucie transakcji, odebranie możliwych zysków ze spodziewanej sprzedaży.
Czym wytłumaczyć ten mechanizm funkcjonowania rynku, zawyżania cen? Panuje niska podaż, domy aukcyjne nie mają czym handlować. Tym bardziej że z roku na rok przybywa organizatorów aukcji. Domy aukcyjne z uwagi na koszty nie zatrudniają pracowników pozyskujących towar. Najprościej dom aukcyjny może pozyskać towar w zaprzyjaźnionych galeriach. Podobnie zawyżają ceny tzw. przerzuty (to określenie ze slangu zawodowego antykwariuszy). Jeśli w galerii konkretne obrazy długo nie znajdują nabywców, to przerzuca się je do innej galerii lub domu aukcyjnego. Chodzi o to, żeby nie było wrażenia, że tych obrazów nikt nie chce. Oczywiście w nowym miejscu niechciane obrazy mają wyższą cenę. Podam klasyczny przykład. W 2004 roku Polski Dom Aukcyjny Sztuka zorganizował w stolicy pionierską wystawę dzieł Aliny Szapocznikow, wydano dwujęzyczny katalog. Beznadziejnie czekały na kupujących dzieła szerzej nieznanej artystki, przystępnie wycenione, przywiezione na sprzedaż z Paryża. Żeby nie było wrażenia, że nikt ich nie chce, „przerzucono” je do Sopotu do galerii Sopockiego Domu Aukcyjnego.
Dziś przykład ten brzmi niewiarygodnie, anegdotycznie, ponieważ około 2012 roku dzieła Szapocznikow zaczęły osiągać rekordowe ceny na światowych aukcjach. Na krajowych aukcjach dzieła rzeźbiarki osiągają także rekordowe wyniki. W kwietniu 2016 r. rzeźbę „Ptak” Desa Unicum sprzedała za 1,7 mln zł (cena wyw. 400 tys. zł). Dziś trudno uwierzyć, że jeszcze w 2004 roku były kłopoty ze sprzedażą rzeźb Szapocznikow.
Rzadziej się zdarza, że na aukcjach w kolejnych firmach dzieło tanieje. Na przykład w maju 2017 Sopocki Dom Aukcyjny wystawił za 43 tys. zł obraz Tymona Niesiołowskiego „Dziewczyna w zielonej bluzce”. Obraz nie został kupiony i we wrześniu 2017 na aukcji w Desie Unicum pojawił się z ceną 40 tys. zł. Kupiony został za 42 tys. zł przy estymacji 55–65 tys. zł.
Przed laty czekano rok lub dłużej, zanim powtórnie wystawiono na aukcję obraz, który wcześniej spadł z licytacji, nie znalazł nabywcy. Przykład obrazu Niesiołowskiego pokazuje, jak niska jest podaż. Dlatego ten sam obraz już po kilku miesiącach ponownie został wystawiony na sprzedaż. Widać równocześnie, że estymacja była zbyt optymistyczna. Z powtórkami jest ten problem, że właściciele wystawianych dzieł zwykle upierają się przy swoich względnie wysokich cenach, zamiast je urealnić.