Nakład „Katalogu” wyniósł tylko 182 egzemplarze.
Tyle było zamówień. Nakład jest wyczerpany, ale są już kolejni chętni. Jeśli zbiorę np. 20 zamówień, zlecę dodruk. Każdy egzemplarz jest (i będzie) imienny, wystawiony na konkretnego nabywcę. To taki żartobliwy odpowiednik imiennego papieru wartościowego, ale też – mam nadzieję – miła pamiątka.
Dlaczego napisał pan tę monografię?
Mniej więcej dziesięć lat temu uznałem, że stan rynku pozwala na stworzenie katalogu papierów wartościowych. Rok temu przystąpiłem do ostatecznego zredagowania materiałów, jakie zebrałem przez te lata. Ważne dla mnie jest także to, że nie ma obecnie zagrożenia wykorzystania „Katalogu” do podejmowania prób reaktywacji dawnych spółek akcyjnych. Obecnie obowiązujące regulacje nie pozwalają na „ożywianie” przedwojennych spółek, dlatego wierzę, że nie będzie kolejnych prób wyłudzenia nienależnego tzw. „reaktywatorom” majątku. Pozytywne zmiany w prawie weszły w życie 1 stycznia 2016 r.
Jest pan prezesem Stowarzyszenia Kolekcjonerów Historycznych Papierów Wartościowych. Liczy ono 70 członków. Dlaczego jest tak nieliczne?
W stowarzyszeniu są osoby, które faktycznie zaangażowały się w życie środowiska. W sumie w kraju jest ok. 300 kolekcjonerów. To kolekcjonerstwo jest wyjątkowo elitarne, nie bójmy się tego słowa. Zaawansowane zbieranie papierów wartościowych nie jest tanie! Tanio można kupić 300, może 500 pierwszych papierów, tych najpopularniejszych, najłatwiej dostępnych. Kosztują ok. 20 – 50 zł za sztukę. W ciągu roku – dwóch lat zaangażowany kolekcjoner może stworzyć podstawowy zestaw 300 najtańszych akcji, taki szkielet kolekcji.Niestety wartość kolejnych papierów do zbioru rośnie w postępie wykładniczym. Kolejne dokumenty kosztują średnio po ok. 300 – 600 zł, a prawdziwe kolekcjonerskie rarytasy – co najmniej ok. 5 tys. zł. Takich wyżej cenionych papierów może być dużo. To właśnie one świadczą o prawdziwej wartości kolekcji, także emocjonalnej. Wśród kolekcjonerów znajdują się np. właściciele przedsiębiorstw, prezesi spółek, prawnicy, inwestorzy giełdowi, maklerzy i doradcy. Ale są także osoby w żaden sposób niezwiązane z rynkiem kapitałowym czy prowadzeniem jakiejkolwiek działalności gospodarczej. Wszyscy muszą oprócz środków na kolekcjonerskie zakupy znaleźć także czas na swoją pasję, na poszukiwania i badania. Nie wiem, czy ten drugi aspekt nie jest ważniejszy przy tworzeniu interesującego zbioru papierów wartościowych.