Pani Janina przez 23 lata miała grupowe ubezpieczenie pracownicze i opłacała składki, które pracodawca potrącał z jej pensji. Po przejściu na emeryturę dostała propozycję kontynuowania ubezpieczenia jako indywidualnego. Tym razem o płaceniu składek musiała pamiętać sama. I pamiętała.
Warto sprawdzić: Na co klienci ubezpieczycieli skarżą się najczęściej
Brak składek przez ciężki stan
Działo się tak do momentu, gdy pani Janina miała udar i trafiła do szpitala. Pozostawała w takim stanie, że kontakt z nią był praktycznie niemożliwy, a po trzech miesiącach zmarła. Dzieci kobiety były tak pochłonięte opieką nad matką, że nie przejrzały jej papierów i nie zdawały sobie sprawy z zaległości. Kiedy syn w końcu znalazł czas, opłacił od razu dwie zaległe składki. Niestety, ochrona zdążyła już wygasnąć, a po śmierci pani Janiny jej dzieci nie otrzymały świadczenia.
Koniec odpowiedzialności zakładu
Wniosków w podobnych sprawach do rzecznika finansowego wpływa niemało i dotyczą one głównie PZU Życie. Teoretycznie wszystko jest w porządku. Zapisy ogólnych warunków ubezpieczenia są jasne. Odpowiedzialność ubezpieczyciela kończy się w dniu upływu jednego miesiąca, licząc od końca okresu, za który została przekazana ostatnia składka. Przekazanie składki po upływie terminu nie skutkuje kontynuowaniem odpowiedzialności ubezpieczyciela.
W takiej sytuacji PZU Życie daje ubezpieczającemu możliwość wznowienia ubezpieczenia. Zdawałoby się, że jest to rozwiązanie korzystne dla klienta, ale jest jeden haczyk. W takim wypadku ma zastosowanie półroczny okres karencji, co oznacza, że za zdarzenia, do których doszło w tym okresie, ubezpieczyciel nie wypłaca świadczenia. W tym czasie jednak często zdarzają się przypadki zgonów, które nie są objęte odpowiedzialnością. Jeżeli nieopłacenie składek wynika z problemów zdrowotnych, takich jak udar, zawał, połamanie się starszego człowieka czy demencja, to bardzo często choroba kończy się śmiercią w niedługim czasie.