Tak jest począwszy od drugiej połowy lat 90. z monetami kolekcjonerskimi emitowanymi przez Narodowy Bank Polski. Trzeba przyznać, że niektóre z nich to naprawdę małe dzieła sztuki. Wykonane ze srebra czy złota, czasem z dodatkowymi wstawkami kamieni szlachetnych, a to wszystko w limitowanych nakładach. Nie trzeba wielkiej wyobraźni, żeby przewidzieć duży popyt, kolejki do oddziałów banków, a w konsekwencji szybujące pod niebo wyceny. Dziś numizmatyczna gorączka nieco ostygła, choć nadal stopy zwrotu mogą przyprawić o zawrót głowy.

Dwuzłotówka Zygmunta II Augusta kosztuje dziś prawie 500 zł, co daje stopę zwrotu na poziomie niemal 25 tys. proc.! A pamiętam, że w czasach szczytu hossy moneta była wyceniana na… ponad 1000 złotych. Srebrny nominał 20 zł ze ślicznym jeżem dziś wyceniany jest na niecałe 700 zł, co daje imponującą, wynoszącą niemal 2 tys. proc. stopę zwrotu. Sporo prawda? Niektórzy jednak wciąż pamiętają, kiedy „jeże” chodziły po ponad 3 tys zł.

My jednak bez emocji postanowiliśmy przyjrzeć się rynkowi i obecnym emisjom. Nie jest źle. Wygląda na to, że wciąż zdarzają się niezłe okazje i na współczesnych numizmatach da się nieźle zarobić. Liczymy, że nasz materiał może niektórych zainteresować tym segmentem inwestycji alternatywnych.

Ponadto  bierzemy pod lupę małe spółki giełdowe, które zdaniem analityków mają potencjał wzrostu. Opisujemy nowe rozwiązanie skarbówki ułatwiające znacznie roczne rozliczenie podatku PIT. Sprawdzamy też czy i jak rozłożyć na raty dług zaciągnięty przy wykorzystaniu karty kredytowej.