Dlaczego? Ponieważ to dosyć popularny temat wśród naszych czytelników, dostajemy od państwa naprawdę sporo zapytań w tej materii. Okazuje się, że w dobie rekordowo niskich stóp procentowych coraz więcej z nas poszukuje alternatywnych zysków z kapitału. Zysków, które nie będą nas zbytnio pochłaniały, a równocześnie dadzą wyższą stopę zwrotu niż standardowa lokata bankowa.
Spółki dywidendowe są ulubionym celem spokojnych inwestorów, którzy cenią stabilny zysk. W skrócie: wynajdujemy firmę, która chętnie i regularnie dzieli się zyskiem, kupujemy jej akcje i… czekamy na przelew. Tyle. Będąc posiadaczem akcji (w odpowiednim momencie, czyli w dniu dywidendy), nabywamy prawo do zysku, który spółka postanowiła wypłacić akcjonariuszom za dany rok. Na każdą akcję przypada wówczas konkretna sumka, która pomnożona przez liczbę posiadanych przez nas papierów może dać pokaźną kwotę. Pieniądze dostajemy w formie przelewu już okrojonego z podatku Belki. Ile można zarobić? Nawet kilkanaście procent.