Negatywne zmiany szczególnie mocno dotykają stolicy, gdzie w kilka tygodni kupujący mogli „wchłonąć” aż 25 proc. ofert – sugerują dane Unirepo. Stopniała też oferta w Białymstoku, Bydgoszczy, Krakowie, Łodzi, Toruniu, Gdańsku, Gorzowie Wielkopolskim i Zielonej Górze. Nie powinniśmy przy tym obawiać się, że mieszkań zabraknie, ale przy dużym popycie i ograniczonej ofercie ceny mają prawo iść w górę.
Jak wskazują analitycy HRE Investment Trust Bartosz Turek i Oskar Sękowski popyt na mieszkania wyraźnie wzrósł ze względu na spadające oprocentowanie kredytów, rosnące pensje i ułatwienia przy badaniu zdolności kredytowej, zaordynowane przez Komisję Nadzoru Finansowego. Swoje dołożył też „Bezpieczny Kredyt 2%”, którego popularność przekroczyła rządowe plany. Już bowiem 24 lipca Ministerstwo Rozwoju i Technologii poinformowało, że złożonych zostało aż 11,5 tys. wniosków o preferencyjny kredyt. Warto więc przypomnieć, że pierwotnie spodziewano się udzielić do końca roku 10 tysięcy kredytów z dopłatą.