Odkąd operatorzy w Polsce zastosowali się do zasady roam like at home (RLAH), temat usług komórkowych w roamingu międzynarodowym na terenie państw Europejskiego Obszaru Gospodarczego (Unia Europejska plus trzy kraje) jakby przycichł. Tymczasem październik tego roku był miesiącem obfitującym w zmiany.
Przypomnijmy, że RLAH przewiduje, iż podróżując po krajach UE, zapłacimy za podstawowe usługi tak jak w domu, a jeśli chodzi o internet, to operator przydzieli nam paczkę danych zależną od poziomu abonamentu, który płacimy na co dzień w kraju.
Warto sprawdzić: Jak nie wydać fortuny na internet poza Unią
Jednak dodatkowe opłaty
Ta unijna zasada zgodnie z rozporządzeniem Parlamentu Europejskiego i Rady UE ws. roamingu weszła w życie w połowie czerwcu 2017 r. Przepisy, które ją wprowadziły, mówią, iż operatorzy mogli wystąpić do Urzędu Komunikacji Elektronicznej o zgodę na pobieranie dodatkowych opłat, jeśli tracili za sprawą regulacji odpowiednio dużo (3 proc. zysku operacyjnego powiększonego o amortyzację). Ponieważ koszty usługi dla polskich operatorów były początkowo dużo wyższe niż przychody (telekomy informowały, że w sumie straciły 600–-700 mln zł), to UKE właściwie każdemu operatorowi wydawał decyzję ze zgodą na pobieranie takich opłat.
Decyzje UKE obowiązują za każdym razem 12 miesięcy, więc dopłaty od tamtej pory zdążyły już zmienić poziom. Co więcej, telekomy występowały do UKE w różnych momentach, a co za tym idzie – każda decyzja ma inny termin wygaśnięcia.