Lepsze niż akcje polskie – średnio ponad 4 proc. zysku – okazały się jedynie akcje tureckie, które dały, przeciętnie rzecz biorąc, 7,6 proc. zarobku.
Widać zatem, że wyhamowanie hossy przy Książęcej trwało krótko, bo zaledwie jeden miesiąc – marzec. Ten przystanek wystarczył, żeby zachwiać wiarą w hossę. Żaden fundusz akcji polskich szerokiego rynku nie pokonał WIG20 – indeks wzrósł o ponad 9 proc. – co oznacza, że mało który zarządzający zakładał, że duże spółki dadzą aż tyle zarobić.
Trudno, żeby fundusz akcji szerokiego rynku w 100 proc. odzwierciedlał wskaźnik dużych spółek, jednak mógłby się chociaż do niego zbliżyć. Tymczasem zaledwie dwa fundusze osiągnęły stopę zwrotu, którą można by porównywać z WIG20, i jednocześnie wyższą niż WIG (6,5 proc. na plusie). To Novo Akcji – ponad 8 proc. zysku – oraz ING BSK Indeks WIG20 – prawie 8 proc. nad kreską. Trochę lepiej było w grupie funduszy „misiów”. Tu aż sześć z 23 strategii osiągnęło stopę zwrotu równą lub wyższą niż mWIG40 (2,4 proc. na plusie).
Widoczna od początku roku, ale pogłębiająca się ostatnio, dysproporcja między notowaniami dużych i małych firm może prowadzić do wniosku, że zagraniczni inwestorzy bardziej wierzą w hossę na GPW niż lokalni. – Zagranica kupuje, i to w dużych transakcjach koszykowych, a skoro tak, to najmocniej rosną spółki o największym udziale w WIG20 – zwraca uwagę Tomasz Manowiec z Noble Funds TFI.