Malarka, czyli żona malarza. Kobieta w sztuce to margines

Kobieta w obszarze sztuk pięknych zawsze stanowiła margines, inaczej było np. w literaturze pięknej czy poezji – mówi dr Katarzyna Stanny z warszawskiej ASP.

Publikacja: 23.05.2020 12:29

Malarka, czyli żona malarza. Kobieta w sztuce to margines

Foto: Adobe Stock

Zofia Stryjeńska, nazywana księżniczką polskiego malarstwa, najpierw skończyła z wyróżnieniem Szkołę Sztuk Pięknych dla Kobiet. Będąc kobietą, nie mogła kontynuować nauki na uczelni ani u nas, ani za granicą. Jako Tadeusz Grzymała przez rok studiowała na Akademii Sztuk Pięknych w Monachium (1911), kiedy została zdemaskowana, wróciła do Krakowa. Dopiero siedem lat później mogłaby oficjalnie podjąć naukę na rodzimej ASP. Mówi się, że żyła w czasach nieprzyjaznych kobietom… A jak jest teraz ?

Czy mamy obecnie czasy przyjazne kobietom w sztuce? Tego moim zdaniem jednoznacznie określić nie można. Na egzaminy wstępne zgłasza się procentowo więcej kobiet niż mężczyzn, być może wynika to również z faktu, że tzw. płeć piękna przeważa w naszym społeczeństwie. Trochę to też zależy od wydziału…Trudno jest najbardziej zdolnej kobiecie studiować na wydziale rzeźby z prostego powodu: kobiecej fizyczności, która nie jest w stanie unieść tyle co mężczyzna. Studentek na akademii jest jednak zdecydowanie więcej niż studentów, sukcesywnie bronią tytułów licencjackich i magisterskich, na doktoraty też już się sporo decyduje. Natomiast kobiet z tytułami doktorów habilitowanych i profesorów w pokoleniu 50+ jest niestety niewiele.

Warto sprawdzić: Ich prace osiągają zawrotne sumy. Kompas Sztuki 2020

Czy kobiety są mniej zdolne, że na niektórych uczelniach plastycznych w latach 2004–2014 nie było ani jednej profesorki? To niewiarygodne. Tak wynika z raportu na temat badania obecności kobiet na państwowych uczelniach artystycznych w Polsce przeprowadzonego przez Fundację Katarzyny Kozyry.

Niestety w dużej mierze raport nadal jest aktualny… Dla mnie sztuka nie ma płci, jeśli chodzi o talent czy pracowitość. Dowodem są choćby listy przyjętych na pierwszy rok studentek i studentów. Myślę, że powodów jest wiele. Część kobiet na pewnym etapie życia wybiera założenie rodziny. Połączenie jej z robieniem kariery jest dla większości zbyt trudne, bo przypomina to pracę na kilku etatach jednocześnie, oczywiście nie jest to jedyny powód braku naukowych awansów kobiet na wyższych uczelniach artystycznych. Kobieta w obszarze sztuk pięknych zawsze stanowiła margines, inaczej było np. w literaturze pięknej czy poezji.

Kiedy myślimy o sztuce przez duże S, to jednak w pierwszych szeregach widzimy mężczyzn. Malarzy, rzeźbiarzy, grafików. Kobiet w historii sztuki jest mniej, te, które pozostały w pamięci, możemy policzyć na palcach jednej, góra dwóch rąk, a na dodatek większość z nich postrzegana jest jako nie do końca poczytalne z powodu stylu życia, który prowadziły. Wspomniana Stryjeńska czy Boznańska uznawane były za dziwaczki i kobiety niewpisujące się w obowiązujący ówcześnie (a nawet współcześnie!) stereotyp i wyobrażenie o kobiecie. Nadal samo słowo „artystka” jest zupełnie inaczej kojarzone i społecznie wartościowane niż „artysta”. Artystka to raczej mało poważna, frywolna istota, która tym swobodnym zajęciem para się od czasu do czasu…

A malarka to żona malarza…

Natomiast artysta na ogół kojarzy się z autorytetem i człowiekiem sukcesu, który osiągnął, żyjąc zgodnie ze swoją poważną, zawodową twórczą pasją.

Ale nie jest chyba tajemnicą, że kobiety muszą wiedzieć dwa razy więcej niż mężczyźni, żeby w ogóle myśleć o awansie. Powody późniejszego startu kobiet w karierze są obiektywne, subiektywne itd., jak to w życiu, ale nie zmienia to faktu, że mimo iż uczelnie artystyczne są wyjątkowo sfeminizowane, to jednak dziekanami, wykładowcami, członkami rad wydziałowych są przede wszystkim mężczyźni. Nie mówiąc już o pełnieniu funkcji rektora…

Żeby objąć stanowisko na uczelni, trzeba posiadać tytuł naukowy, oczywiście im wyższy, tym lepiej. Kobiety nie mają aż tak silnych potrzeb identyfikowania się z funkcjami kierowniczymi, jak ma to miejsce w przypadku mężczyzn, bo kobieta równie dobrze może spełniać się także poza miejscem pracy. Dla mężczyzny praca przeważnie plasuje się zawsze na pierwszym miejscu i to akurat jest dość naturalne. Kolejną sprawą jest umiejętność współpracy z mężczyznami, czyli m.in. wiara w siebie. W wielu sytuacjach kobiety na uczelni obawiają się zabierać głos i wyrażać swoje zdanie wobec profesorskiego gremium, często dłuższego stażem, starszego wiekiem i o większym autorytecie. Przypuszczam, że takie sytuacje są efektem relacji córki z ojcem, a co za tym idzie z mężczyznami w ogóle. Do tego dochodzą kwestie funkcjonujących norm społeczno-kulturowych. To, co jest naturalne dla mężczyzny nie zawsze przystoi kobiecie. Nie bez znaczenia są niektóre utarte zachowania, które czasem deprecjonują kobiety na stanowiskach. Mało kto zdecyduje się nazwać dziekana czy profesora po imieniu – panem np. Zbyszkiem, natomiast w przypadku kobiet jest to częste. Sama wielokrotnie musiałam prosić o to, by na uczelni nazywano mnie zgodnie z tytułem naukowym, albo stanowiskiem, zamiast używania zwrotu „pani Kasiu…” Wielu kobietom nie przeszkadzało by to, ja jednak uważam, że prowadzi to do utrwalania niewłaściwych nawyków językowych za którymi podąża kształtowanie się rzeczywistości. Słowa mają wielką moc sprawczą. Odnosząc się do kwestii awansów na stanowiskach, uważam, że jest na to szansa, ale jedyną drogą ku temu jest spokojna ewolucja postaw pokoleniowych, a nie rewolucja. Kompetencje społeczne kobiet są inne niż mężczyzn i nie można ze sobą konkurować w oparciu o różnicę płci, tylko uzupełniać się kompetencjami z tej różnicy wynikającymi. Na warszawskiej ASP jest już kilka kobiet pełniących funkcje dziekanów czy prodziekanów. Przed nami wybory na nową kadencję. Życzę wszystkim aby ilość kobiet na stanowiskach kierowniczych stopniowo się zwiększała, aż w przyszłości doprowadzi do sytuacji, kiedy na stanowisku rektora będzie mógł być po prostu wiarygodny człowiek, niekoniecznie reprezentujący określoną płeć. Przypuszczam, że w tym momencie środowisko akademickie nie jest jeszcze gotowe na kobietę w rektoracie, choć bardzo chciałabym się mylić.

Warto sprawdzić: Najlepsi młodzi artyści. Kompas Młodej Sztuki 2019

Czyli co, kobiety same trochę są sobie winne ? Wydawałoby się, że nikt nie kwestionuje, że ich powołaniem jest dom, rodzina, co nie oznacza, że są gorsze… Ale najpierw same muszą w to uwierzyć.

Muszą mieć poczucie własnej wartości. Sytuację związaną ze staraniami kobiet artystek o awanse naukowe dobrze obrazują kolejki kandydatów i niewielu kandydatek w Centralnej Komisji ds. Stopni i Tytułów, w której 70–80 proc. stanowią mężczyźni. Nieliczne znajdujące się w niej kobiety to niestety wizualne zaprzeczenia kobiecości… Ostatnio czytałam artykuł na temat kobiet w nauce, badania dowodzą, że aby kobieta robiła wiarygodne naukowo wrażenie, nie powinna być atrakcyjną, bo to klasyfikuje ją w grupie jedynie „nauczycielek z obszaru stopnia podstawowego, aktorek, a co najwyżej dziennikarek”, czyli tej grupy kobiet, która może być uprzywilejowana w dbaniu o atrakcyjny wygląd. Badania prowadzone przez psycholog Sarę Banchefsky, doktorantkę z University of Colorado w Boulder, są pierwszym naukowym dowodem na to, że kobiece cechy wyglądu w sferze nauki powodują silne uprzedzenia. Prawdą jest, że trudno wypracować sobie autorytet naukowy, będąc atrakcyjną, zadbaną, elegancką i modną kobietą na obcasach. Pierwsze wrażenie sprzyja ocenie kobiecości, a dopiero drugie stanowi w tym wypadku weryfikację kompetencji zawodowych. Jest to z pewnością niełatwe zadanie, ale możliwe do odrobienia, czego staram się być przykładem.

Pani chyba nieźle sobie radzi w tym męskim świecie? Pełni pani funkcję pełnomocnika ds. studiów niestacjonarnych na Wydziale Sztuki Mediów warszawskiej ASP, miała pani liczne wystawy, nagrody…

Tak, to prawda. Mam jednak świadomość, że nie reprezentuję w tym obszarze tzw. średniej krajowej. Wychowywałam się w domu profesora ASP (Janusz Stanny), w którym bywali również inni profesorowie, z którymi tata się przyjaźnił. Dla małej dziewczynki tata był zawsze, po pierwsze, Tatą, a jego przyjaciółmi byli Leszek (Hołdanowicz), Waldek (Świerzy), Miecio (Wasilewski), Zygmunt (Januszewski) i wielu innych. Z domu wyniosłam szacunek do pracy twórczej oraz otwartość na dyskusje i odwagę w wypowiadaniu własnego zdania. Przy okazji muszę dodać, że nasz nowatorski wydział wyróżnia się także nowoczesnym podejściem do awansu zawodowego kobiet. Regularnie przeprowadzane są również warsztaty antydyskryminacyjne.

Warto sprawdzić: Sztuka przetrwa trudny czas zarazy

A profesorowie dopingują studentki? Zaprzyjaźniona malarka Mańka Dowling, na stałe mieszkająca w Londynie, na pierwszych zajęciach u prof. Jana Cybisa, usłyszała: po co ci te studia. Wyjdziesz za mąż, urodzisz dziecko i koniec z malowaniem. Wiele lat minęło, a czy takie myślenie pozostało ?

W latach 60., kiedy moja mama Teresa Wilbik studiowała na Wydziale Malarstwa i Grafiki warszawskiej ASP, inny był z pewnością stosunek do kobiet malarek. Dobrze wówczas było, aby absolwentka miała szansę wyjść za mąż za człowieka, który zapewni jej również stabilizację materialną…

Powołując się na „Czarną księgę polskich artystów”, (2015) oddającą ich sytuację socjalną, prawie 90 proc. twórców to osoby utrzymywane, a nie utrzymujące… Jakby tego było mało, galerie komercyjne w Polsce reprezentują w przytłaczającej przewadze mężczyzn.

Jak widać, nadal trudno utrzymać się jedynie z malowania obrazów. Rzadko można spotkać przedsiębiorczego marszanda, który tym bardziej zdecyduje się zainwestować w niepewną przyszłość młodej malarki. To, co również nie pomaga artystom w zarabianiu pieniędzy, to paradoksalnie te cenne cechy, które zaprowadziły ich właśnie na akademie sztuk pięknych. Mało kto potrafi bowiem łączyć talent i dyscyplinę pracy z finansową i marketingową przedsiębiorczością. Niestety, udaje się to tylko nielicznym zdolnym, stąpającym twardo po ziemi. Aby nie rezygnować ze swoich planów, trzeba mieć mocny fundament własny, determinację i nieco dystansu w stosunku do nie zawsze łatwej, otaczającej nas sytuacji.

Czy słusznie funkcjonuje termin „sztuka kobieca”? Sztuka jest jedna – dobra albo… no właśnie, kobieca.

Uważam, że współczesna sztuka kobieca wyróżnia się na tle sztuki w ogóle, ponieważ często porusza tematy bliskie kobietom zaangażowanym społecznie. Przykładem może być twórczość Aliny Szapocznikow, tak blisko związana z jej cielesnością i wynikającymi z niej kobiecymi aspektami życia i odbioru świata. Wydaje mi się, że wprowadzanie podziałów a priori nie jest konieczne, chyba że skupimy się na określonej tematyce, w której odnajdziemy więcej kobiecych głosów artystycznych dotyczących roli kobiet w społeczeństwie i tego wszystkiego, o czym rozmawiamy…

dr Katarzyna Stanny – adiunkt w Katedrze Badań Mediów na Wydziale Sztuki Mediów stołecznej ASP, prowadzi Pracownię Obrazowania dla Mediów. Liczne wystawy indywidualne i zbiorowe w Polsce, Niemczech, Luksemburgu, Chinach i we Francji. Laureatka wielu ogólnopolskich nagród i wyróżnień, w tym Nagrody Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego za szczególne osiągnięcia w pracy artystycznej i dydaktycznej (2014) oraz Nagrody Rektora ASP w Warszawie (2015 i 2019). Stypendystka FPT ZAiKS. Zajmuje się grafiką użytkową, projektowaniem unikatowych kolii oraz fotografią.

Zofia Stryjeńska, nazywana księżniczką polskiego malarstwa, najpierw skończyła z wyróżnieniem Szkołę Sztuk Pięknych dla Kobiet. Będąc kobietą, nie mogła kontynuować nauki na uczelni ani u nas, ani za granicą. Jako Tadeusz Grzymała przez rok studiowała na Akademii Sztuk Pięknych w Monachium (1911), kiedy została zdemaskowana, wróciła do Krakowa. Dopiero siedem lat później mogłaby oficjalnie podjąć naukę na rodzimej ASP. Mówi się, że żyła w czasach nieprzyjaznych kobietom… A jak jest teraz ?

Pozostało 95% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Materiał partnera
Bezpieczna przystań, czyli po co oszczędzać w złocie
Portfel inwestycyjny
Inflacja uderzyła w oprocentowanie obligacji skarbowych. Jak nie stracić?
Portfel inwestycyjny
Centra usług: szlifujący się diament
Portfel inwestycyjny
Inwestorzy w oczekiwaniu na obniżki stóp procentowych
Portfel inwestycyjny
Przy wysokim wzroście płac w 2024 r. oszczędności Polaków mogą dalej rosnąć