– Agresja Rosji spowodowała zmianę w postrzeganiu europejskich spółek z sektora obronnego. Geopolityka wpłynęła na to, że kraje Europy zdecydowały o przekierowaniu większego niż dotychczas strumienia środków budżetowych na zbrojenia. To jest zmiana jakościowa i w dłuższym horyzoncie pozytywnie przełoży się na wyniki i potencjał dywidendowy spółek z sektora obronnego, podnosząc tym samym ich atrakcyjność inwestycyjną – wskazuje ekspert.
Nagły wzrost zapotrzebowania na uzbrojenie i sprzęt dla wojska związany ze wzrostem wydatków na modernizację sił zbrojnych znacząco poprawił perspektywy sektora, co znalazło odzwierciedlenie w efektownie drożejących akcjach jego przedstawicieli. Głównymi beneficjentami są europejskie koncerny zbrojeniowe. Pierwsza fala zwyżek firm zbrojeniowych miała miejsce w lutym i marcu 2022 roku, co miało związek z wybuchem wojny w Ukrainie. Euforia nie trwała jednak długo, bo potem ich notowania weszły w kilkumiesięczną korektę. Do łask ich papiery znów wróciły pod koniec minionego roku, co w wielu przypadkach pozwoliło odrobić straty z korekty.
Czytaj więcej
W 2023 roku będzie można upolować atrakcyjne dywidendy. Na warszawskiej giełdzie nie zabraknie bo...
Prym wiodły akcje największego niemieckiego koncernu zbrojeniowego Rheinmetall, które obecnie są wyceniane o prawie 160 proc. wyżej niż przed wybuchem wojny. Firma jest producentem m.in. czołgów Leopard i Abrams oraz wielu innych komponentów do budowy wozów bojowych. Na celowniku znalazły się także akcje innej niemieckiej spółki Hensoldt, producenta systemów elektronicznych dla przemysłu obronnego, które od wybuchu konfliktu poszybowały w górę o prawie 120 proc.
Efektowne zwyżki nie ominęły też brytyjskiej spółki zbrojeniowej BAE Systems, znanej z m.in. produkcji bojowych wozów piechoty Bradley, czołgów Challenger 2 czy najnowszych atomowych łodzi podwodnych Royal Navy. Aktualnie jej akcje są warte o ponad połowę więcej niż przed wojną.