Jest powód do niepokoju

Sprzedaż akcji spółki przez jej właścicieli ma wpływ na notowania

Publikacja: 24.03.2018 15:12

Jest powód do niepokoju

Foto: Fotorzepa, Krzysztof Skłodowski

Sprzedaż akcji spółki przez głównego akcjonariusza z reguły wywołuje niepokój pozostałych inwestorów. Wychodzą oni z założenia, że główni akcjonariusze wiedzą najlepiej, co się dzieje w firmie, więc zmniejszenie zaangażowania w kapitale może rodzić wątpliwości, czy wszystko jest w porządku.

– Taka sytuacja zazwyczaj jest negatywnie interpretowana przez inwestorów. Uważają oni, że to oznaka spadku wiary głównego akcjonariusza w dalszy rozwój biznesu, bez względu na to, jakie oficjalne powody są podawane (o ile w ogóle są podawane). Często rynek odczytuje to także jako zapowiedź pogorszenia wyników lub otoczenia biznesowego spółki – przyznaje Sebastian Trojanowski, zarządzający portfelami TMS Brokers.

Ważne są okoliczności sprzedaży

Ale jak tłumaczy Sebastian Trojanowski, dużo zależy od szerszego kontekstu. Rynek nieco inaczej odbiera sprzedaż pakietu po okresie silnego wzrostu cen akcji, a inaczej po dłuższym okresie spadku i gdy sytuacja finansowa firmy jest skomplikowana. W pierwszym przypadku taka decyzja może wynikać z naturalnej chęci uwolnienia części środków i przesunięcia ich do innych biznesów w celu dywersyfikacji majątku. Zawsze należy patrzeć na fundamenty spółki i jej perspektywy. Jeśli są one korzystne, to wahnięcie kursu może być dobrą okazją do zakupu akcji.

Najczęściej sprzedaż większego pakietu odbywa się w formule przyspieszonej budowy księgi popytu (ABB). W tym roku w ten sposób swoje udziały sprzedawali najwięksi akcjonariusze British Automotive Holding czy Auto Partnera. W 2017 r. takich transakcji było dużo więcej.

Zdarza się, że mniejsze pakiety papierów upłynniane są na giełdzie, co oczywiście nie pozostaje bez wpływu na notowania spółki. Taką ścieżkę obrał główny akcjonariusz Ursusa, Andrzej Zarajczyk, który w ostatnich miesiącach systematycznie zmniejszał swoje zaangażowanie w kapitale tego przedsiębiorstwa.

W wyniku przeprowadzonych transakcji kontrolowane przez niego podmioty zmniejszyły udział w kapitale zakładowym Ursusa z ponad 50 proc. do 45,7 proc. Pozyskane środki pozwoliły sfinansować wykup pozostałych udziałów w Ursusie Bus; jest to spółka córka Ursusa specjalizująca się w produkcji m.in. autobusów elektrycznych.

Warto zaznaczyć, że mimo zejścia poniżej progu 50 proc. Andrzej Zarajczyk w dalszym ciągu kontroluje holding. Przetasowania w akcjonariacie negatywnie wpłynęły jednak na notowania spółki. Od października 2017 r., gdy miały miejsce pierwsze transakcje, akcje straciły na wartości ponad 25 proc.

Różne motywy

Motywacje sprzedających papiery mogą być różne. Nie zawsze wynikają z braku wiary w dalszy rozwój spółki, choć i takie sytuacje się zdarzają.

Tak mogło być w przypadku Indaty. Jeszcze do niedawna ponad 31 proc. akcji posiadał jej były prezes, Grzegorz Czapla. Ale w ciągu ostatnich miesięcy upłynnił znaczące pakiety.

Ruchy te są zastanawiające. Niedawno na jaw wyszło, że Indata ma problemy z regulowaniem bieżących zobowiązań. Wynika to przede wszystkim z pogorszenia płynności finansowej w całej grupie. Informacje na ten temat mocno zachwiały notowaniami akcji spółki. W efekcie kilka dni temu zarząd zapowiedział złożenie wniosku o ogłoszenie upadłości.

Czasami sprzedaż dużego pakietu akcji przez akcjonariusza może wynikać z oczekiwań związanych ze zwiększeniem free floatu (akcji w wolnym obrocie giełdowym).

Na początku tego roku znaczący, bo aż 25-proc. pakiet akcji British Automotive Holding upłynnił Mariusz Książek. Wciąż jednak pozostaje on największym akcjonariuszem spółki. Jego zdaniem sprzedaż papierów innym inwestorom podniesie atrakcyjność inwestycyjną firmy, ponieważ zwiększy się płynność akcji.

Mariusz Książek nie krył też, że uwolnienie środków dzięki sprzedaży akcji British Automotive Holding pozwoli mu sfinansować inne inwestycje. Warto przypomnieć, że w końcu ubiegłego roku przedsiębiorca ujawnił się w akcjonariacie producenta radiofarmaceutyków Synektik; okazało się, że z pakietem ponad 26 proc. akcji został największym akcjonariuszem tej firmy.

Papiery tych spółek zostały w ostatnim czasie znacząco przecenione

Zdaniem Dawida Stolarka, doradcy inwestycyjnego EFIX DM, na transakcję sprzedaży akcji przez głównego właściciela nie zawsze należy patrzeć przez pryzmat skrywanej wiedzy o pogarszających się perspektywach spółki.

– Niestety, tego typu ryzyko czasem się materializuje. Doskonałe tego przykłady mieliśmy choćby w zeszłym roku. Ale generalnie na rynku, tak jak w życiu, nic nie trwa wiecznie. Nie należy więc oczekiwać od dominujących akcjonariuszy, że będą utrzymywać niezmienne zaangażowanie w posiadanych spółkach – przekonuje doradca inwestycyjny EFIX DM.

Obecnie pokolenie pierwszych przedsiębiorców, którzy budowali swoje firmy w okresie przemian ustrojowych, zbliża się do wieku emerytalnego. Dlatego muszą oni intensywnie myśleć o rozwiązaniu kwestii sukcesji. W takim przypadku zmiana wiodącego akcjonariusza wcale nie musi być dla spółki zła.

– Dopływ świeżej krwi i nowe spojrzenie na firmę oraz rynek, na którym ona funkcjonuje, może przyczynić się do uruchomienia opcji rozwojowych, które do tej pory nie były wykorzystywane – zauważa Dawid Stolarek.

Czy przecena może być okazją

Czy spadek kursu wywołany informacją o zmniejszeniu udziału w kapitale przez głównego udziałowca powinien być wykorzystany do zakupu papierów danej spółki?

– Jeżeli uważamy, że waga informacji została przeceniona, natomiast spółka ma solidne fundamenty, jest korzystnie wyceniana, a historia jej dotychczasowego związku z giełdą nie budzi wątpliwości co do intencji dotychczasowego dominującego właściciela, to należy taki ruch rozważyć – ocenia Dawid Stolarek.

Co istotne, spadek kursu akcji nie musi wynikać wyłącznie z przeprowadzonych transakcji. Rynek często dyskontuje takie ruchy, obawiając się zwiększenia podaży walorów. ©?

Sprzedaż akcji spółki przez głównego akcjonariusza z reguły wywołuje niepokój pozostałych inwestorów. Wychodzą oni z założenia, że główni akcjonariusze wiedzą najlepiej, co się dzieje w firmie, więc zmniejszenie zaangażowania w kapitale może rodzić wątpliwości, czy wszystko jest w porządku.

– Taka sytuacja zazwyczaj jest negatywnie interpretowana przez inwestorów. Uważają oni, że to oznaka spadku wiary głównego akcjonariusza w dalszy rozwój biznesu, bez względu na to, jakie oficjalne powody są podawane (o ile w ogóle są podawane). Często rynek odczytuje to także jako zapowiedź pogorszenia wyników lub otoczenia biznesowego spółki – przyznaje Sebastian Trojanowski, zarządzający portfelami TMS Brokers.

Pozostało 87% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Portfel inwestycyjny
Inflacja uderzyła w oprocentowanie obligacji skarbowych. Jak nie stracić?
Rynki finansowe
Jak Chiny zarzynają kurę znoszącą złote jaja
Portfel inwestycyjny
Centra usług: szlifujący się diament
Portfel inwestycyjny
Inwestorzy w oczekiwaniu na obniżki stóp procentowych
Portfel inwestycyjny
Przy wysokim wzroście płac w 2024 r. oszczędności Polaków mogą dalej rosnąć