Hossa w pełni, przygotuj się na bessę

Na początku hossy zwykle dominuje strach, na końcu – euforia

Publikacja: 26.02.2017 16:00

Hossa w pełni, przygotuj się na bessę

Foto: Fotorzepa, Krzysztof Skłodowski

Na warszawskiej giełdzie trwa hossa. Najważniejsze indeksy pną się w górę. Dodatkowo do funduszy akcyjnych napływa coraz więcej kapitału, co sprzyja dalszym wzrostom cen akcji.

Inwestorzy wykorzystują dobre nastroje na rynku, zwiększając swoje zaangażowanie w akcje. Jednak po hossie prędzej czy później nadejdzie bessa. Dlatego warto wiedzieć, kiedy sprzedać akcje, aby uniknąć długoterminowego okresu spadków i nie stracić wypracowanych zysków.

Oznaki zmiany trendu

Jak rozpoznać zbliżającą się bessę? Nie ma oczywiście jednoznacznego sygnału, ale istnieje wiele pomniejszych znaków wskazujących, że należy przygotować się na gorsze czasy.

– Gdy nadchodzi bessa, wyceny fundamentalne na rynku są mocno powyżej średnich. Inwestorzy zdecydowanie przepłacają za zyski w okresach dobrej koniunktury – mówi Jarosław Lis, zarządzający BPH TFI.

Przypomnijmy, że na podstawie analizy fundamentalnej ocenia się opłacalność inwestycji w akcje, biorąc pod uwagę przeszłe i prognozowanych dane o spółce, informacje o branży, w której działa, oraz dane makroekonomiczne. Aby kontrolować wyceny akcji, inwestorzy najczęściej korzystają z dwóch wskaźników: C/Z (cena do zysku) i C/WK (cena do wartości księgowej).

– Warto też obserwować stopy procentowe, podaż pieniądza na poszczególnych rynkach oraz dane bilansowe banków centralnych. Szczególnie w ostatnich latach ten czynnik ma niebagatelne znaczenie. Spadek dynamiki podaży pieniądza lub zmniejszanie pozycji bilansowych banków centralnych może być ostrzeżeniem dla rynków akcji i dla gospodarki – kontynuuje Jarosław Lis.

Kolejnym bardzo ważnym czynnikiem są nastroje inwestorów. Można je mierzyć na podstawie napływu gotówki do funduszy, ogólnodostępnych cotygodniowych badań inwestorów czy codziennej obserwacji ich zachowań.

Łukasz Bugaj, analityk DM BOŚ, do makroekonomicznym czynników zwiastujących nadejście bessy zaliczył też m.in. wyraźne spowolnienie gospodarcze. Dołożył do tego czynniki dotyczące spółek. Gdy indeksy zbliżają się do maksimów, inwestorzy mają wyraźne problemy ze znalezieniem racjonalnie wycenionych przedsiębiorstw. Zaczyna się poszukiwanie alternatyw w postaci akcji firm zapomnianych, przeżywających kłopoty. Często w ostatnich fazach hossy właśnie takie spółki o niskiej jakości zaczynają wyraźnie zyskiwać na wartości.

Emocje i zaskoczenia

Inwestowanie na rynku kapitałowym jest związane z emocjami. Najważniejsze z nich to strach i euforia. Strach najczęściej dominuje na początku hossy, a euforyczne zakupy na jej końcu.

Jak mówi Łukasz Bugaj, euforia to jeden z lepszych wskaźników przegrzania rynku. Zapowiada zbliżającą się bessę. Głównym problemem jest to, że rozmiary euforii mogą być różne. Na przykład w 2007 r. inwestorzy byli nastawieni niezwykle optymistycznie, a podczas lokalnych szczytów w 2011 r. czy 2013 r. nastroje były bardziej stonowane.

Jakie mogą być objawy euforii? Po pierwsze, wyraźne zwiększenie napływów do akcyjnych funduszy inwestycyjnych. Po drugie, duże zainteresowanie spółek wejściem na giełdę (IPO). Po trzecie, medialne zainteresowanie giełdą poprzez wzrost publikacji na jej temat. Często takie materiały trafiają na czołówki popularnych gazet lub głównych programów informacyjnych.

Analityk DM BOŚ dodaje, że do rozpoczęcia bessy potrzebny jest czasem katalizator. Bardzo często jest nim zupełnie nowe zagrożenie bądź takie, które wcześniej było bagatelizowane (np. wydarzenia polityczne).

Na razie jest spokojnie

Czy któryś z czynników zwiastujących bessę jest już widoczny? – Nie, ale trzeba pamiętać, że weszliśmy w inflacyjną fazę ożywienia, która przeważnie jest ostatnim etapem hossy. Dlatego warto być czujnym w kolejnych kwartałach – zaznacza Łukasz Bugaj.

– Jesteśmy w okresie nadrabiania zaległości i wykorzystywania dobrej koniunktury na światowych rynkach. Na naszej giełdzie nie widać na razie niepokojących sygnałów, ale ostatnie lata pokazały, że rynek może mocno zmienić się pod wpływem innych czynników niż wycena fundamentalna. Przypomnijmy choćby marginalizację OFE, wojnę na Ukrainie czy zmiany polityczne – przypomina Jarosław Lis. – Pewne oznaki przegrzania można zaobserwować na rynku producentów gier. Wyceny akcji tych spółek i fundamenty od pewnego czasu nie mają dużego znaczenia.

Na kontynuację wzrostów na warszawskiej giełdzie duży wpływ ma także sytuacja globalna. Jeśli się radykalnie pogorszy, szanse na dalsze wzrosty na GPW będą nikłe. Warto więc obserwować inne giełdy.

– Pewne negatywne symptomy można zaobserwować na rynku amerykańskim. Wyceny spółek są dużo powyżej średnich poziomów z przeszłości. A ryzyko wiąże się przede wszystkim ze zmieniającą się polityką monetarną. Stopy procentowe rosną i dobiega końca wspieranie rynków przez drukowanie pieniądza – mówi Jarosław Lis.

Alternatywny plan działania

Jak inwestor powinien się zachować, gdy zauważy oznaki bessy? Łukasz Zembik, specjalista ds. strategii rynkowych Investment University, radzi: jeśli przewidujemy, że na rynku może nastąpić zawierucha, powinniśmy zmienić strukturę naszego portfela inwestycyjnego. Najlepiej zmniejszyć do minimum zaangażowanie w akcje. Ewentualnie możemy wybrać spółki lub branże, które w trakcie bessy radzą sobie z reguły lepiej (w przeszłości radziły sobie dobrze w czasach kryzysu).

A gdzie ulokować wycofaną z giełdy gotówkę? – Powinniśmy wybrać bezpieczne formy pomnażania kapitału, np. obligacje rządowe o różnych terminach wykupu. Uważajmy na obligacje korporacyjne, które pozwalają czasem dużo zarobić, jednak nie należą do bezpiecznych aktywów. Pamiętajmy, aby zyski z inwestycji czasem wypłacać i po prostu konsumować. Będzie to najlepsza nagroda – podpowiada Łukasz Zembik.

Jak dodaje, część pieniędzy możemy trzymać na lokatach lub w funduszach pieniężnych, które nie przyniosą wysokich stóp zwrotu, ale dadzą 100-proc. gwarancję ochrony kapitału. Nie zapominajmy także o metalach szlachetnych w formie fizycznej (np. złoto, srebro, platyna).

Sygnały mogące zwiastować bessę

1 Pogorszenie sytuacji na zagranicznych giełdach

2 Wysokie wskaźniki C/Z i C/WK dla spółek na GPW

3 Euforyczne nastawienie inwestorów i bagatelizowanie ryzyka

4 Coraz więcej informacji o giełdzie w mediach (nie tylko biznesowych)

5 Duża liczba debiutów na GPW

6 Rozpoczęcie cyklu podwyżek stóp procentowych

7 Wyraźne spowolnienie gospodarcze

8 Rekordowe napływy do funduszy akcyjnych

9 Nieracjonalny wzrost cen akcji spółek, które mają problemy biznesowe

10 Niespodziewane wydarzenia np. polityczne

Na warszawskiej giełdzie trwa hossa. Najważniejsze indeksy pną się w górę. Dodatkowo do funduszy akcyjnych napływa coraz więcej kapitału, co sprzyja dalszym wzrostom cen akcji.

Inwestorzy wykorzystują dobre nastroje na rynku, zwiększając swoje zaangażowanie w akcje. Jednak po hossie prędzej czy później nadejdzie bessa. Dlatego warto wiedzieć, kiedy sprzedać akcje, aby uniknąć długoterminowego okresu spadków i nie stracić wypracowanych zysków.

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Portfel inwestycyjny
Inflacja uderzyła w oprocentowanie obligacji skarbowych. Jak nie stracić?
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Rynki finansowe
Jak Chiny zarzynają kurę znoszącą złote jaja
Portfel inwestycyjny
Centra usług: szlifujący się diament
Portfel inwestycyjny
Inwestorzy w oczekiwaniu na obniżki stóp procentowych
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Portfel inwestycyjny
Przy wysokim wzroście płac w 2024 r. oszczędności Polaków mogą dalej rosnąć