Poszkodowani w aferze Amber Gold nie mają złudzeń, że odzyskanie wpłaconych spółce pieniędzy jest bardzo mało prawdopodobne. Na pewno nie można liczyć na efekt postępowania upadłościowego spółki. Syndyk masy upadłościowej Amber Gold przez 2 lata działania odzyskał niecałe 50 mln zł. Tymczasem lista wierzycieli to prawie 13 tysięcy osób i kwota 600 mln zł.
Dobre choć i kilka milionów
Niektórzy poszkodowani postanowili więc, wziąć sprawy w swoje ręce i poszukać prawników, którzy w ich imieniu postarają się o zadośćuczynienie. W tej chwili w Sądzie Okręgowym w Warszawie są już przyjęte dwa pozwy zbiorowe poszkodowanych. Jeden, prowadzony przez krakowską kancelarię MyLo jest przeciwko bankowi BGŻ BNP Paribas (wcześniej BGŻ), który prowadził rachunki, na które klienci wpłacali pieniądze spółce Amber Gold.
„Według nas gdyby AMBER GOLD nie mógł mieć założonego rachunku bankowego w polskim banku, ta działalność nie mogłaby nigdy rozwinąć się na aż tak wielką skalę – tłumaczy adwokat Łukasz Gładki z Kancelarii MyLo. W sytuacji gdyby te przelewy miały być dokonywane na rzecz banku znajdującego się w jakimś egzotycznym miejscu na świecie, bądź tez gdyby te wpłaty miały być dokonywane tylko i wyłącznie w ramach wpłat kasowych w oddziałach AMBER GOLD, niewątpliwie ta działalność przyniosłaby dużo mniejszy krąg zainteresowanych. W momencie, kiedy przeciętny konsument może dokonać wpłaty na rachunek uznanego banku na terenie Polski, ta działalność może przybrać tak masowy charakter, jaki przybrała w odniesieniu do działalności spółki AMBER GOLD —uważa Łukasz Gładki”.
Pozew przeciwko BGŻ BNP Paribas został dopuszczony do rozpoznania przez sąd i można do niego przystąpić jeszcze tylko do końca lipca.
Czekali 4 lata, poczekają kolejne
Drugi pozew prowadzony w imieniu poszkodowanych przez Kancelarię „Drzewiecki, Tomaszek i Wspólnicy” jest skierowany przeciwko Skarbowi Państwa. Prawnicy dowodzą, że spółka Amber Gold nie osiągnęłaby takiej skali, gdyby prokuratura nie działała w tej sprawie opieszale. Dowody wskazują na to, że pierwsze doniesienia o nieprawidłowościach dotarły do prokuratury już w 2009 roku, a zarzuty prezesowi spółki zostały postawione dopiero w sierpniu 2012 roku.
Ze względu na bieg przedawnienia, to już ostatnie pozwy w sprawie Amber Gold, do jakich można przystąpić. W obu stawką jest odszkodowanie za utracone w wyniku oszustwa pieniądze. Wynik pozwów- w rękach sędziów.
„Najważniejsze jest to, że oba powództwa o odszkodowania w związku ze sprawą Amber Gold zostały prawomocnie dopuszczone do rozpoznawania grupowego, co samo w sobie jest już sporym osiągnięciem- tłumaczy jeden z poszkodowanych Jacek Kupiec w wywiadzie dla next.gazeta.pl. Do pełni sukcesu, a więc do uzyskania należnych odszkodowań – wiedzie daleka droga, ale trzeba było zrobić ten najistotniejszy krok, bez którego dalsze, merytoryczne procedowania sądów – nie byłyby możliwe. Żaden z tych procesów, pomimo dotychczasowego, dobrego tempa – nie potrwa krótko”.
Z Sejmu pieniądze nie popłyną…
Ale przecież od wybuchu samej afery już mijają 4 lata. Za chwilę rozpocznie działanie sejmowa Komisja Śledcza, która wprawdzie nikomu nie odda pieniędzy, ale która rozgrzeje ponownie emocje związane z oszustwem i też potrwa dłużej niż kilka miesięcy.
Gdańska spółka Amber Gold działała w latach 2009-2012, oferując klientom wysokooprocentowane lokaty oparte o złoto, srebro i platynę. Od grudnia 2009 rokuKomisja Nadzoru Finansowego ostrzegała, że Amber Gold nie posiada zezwolenia KNF na wykonywanie czynności bankowych, w szczególności na przyjmowanie wkładów pieniężnych w celu obciążania ich ryzykiem. 3 sierpnia 2012 roku spółka ogłosiła, że nie ma technicznej możliwości wypłaty pieniędzy z depozytów. Wtedy zarzuty Marcinowi P. stawia już prokuratura. Dwa tygodnie później spółka ogłasza upadłość. Poszkodowanych w aferze jest prawie 19 tysięcy osób a kwota roszczeń to ponad 600 mln zł. Proces przeciwko małżeństwu P. rozpoczął się w marcu 2016 roku przed Sądem Okręgowym w Gdańsku.
Żadna część jak i całość utworów zawartych w dzienniku nie może być powielana i rozpowszechniana lub dalej rozpowszechniana w jakiejkolwiek formie i w jakikolwiek sposób (w tym także elektroniczny lub mechaniczny lub inny albo na wszelkich polach eksploatacji) włącznie z kopiowaniem, szeroko pojętę digitalizację, fotokopiowaniem lub kopiowaniem, w tym także zamieszczaniem w Internecie - bez pisemnej zgody Gremi Media SA. Jakiekolwiek użycie lub wykorzystanie utworów w całości lub w części bez zgody Gremi Media SA lub autorów z naruszeniem prawa jest zabronione pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.
Rozpowszechnianie niniejszego artykułu możliwe jest tylko i wyłącznie zgodnie z postanowieniami "Regulaminu korzystania z artykułów prasowych" [Poprzednia wersja obowiązująca do 30.01.2017]. Formularz zamówienia można pobrać na stronie www.rp.pl/licencja.