Takie wnioski płyną z raportu „The World Turned Upside Down” (świat do góry nogami) opracowanego przez analityków firm Oliver Wyman i Morgan Stanley Research.
Według jego autorów do 2019 r. opłaty pobierane przez fundusze na całym świecie spadną średnio o ok. 10 proc., co w połączeniu z migracją aktywów z drogich portfeli aktywnie zarządzanych ku tanim, biernym strategiom inwestycyjnym może się przełożyć na spadek przychodów firm zarządzających funduszami aż o 17 proc.
Z analizy wynika również, że w skali globalnej to poziom opłat, a nie osiągane stopy zwrotu, jest głównym czynnikiem wywołującym przepływy kapitału z jednych portfeli do drugich.
Czy tak będzie również w Polsce? Współwłaściciele polskich TFI nie widzą zagrożenia dla prowadzonej działalności. – Polscy inwestorzy są coraz bardziej świadomi, co sprawia, że zwracają uwagę na stosunek stopy zwrotu funduszu do podejmowanego ryzyka. W dobrych portfelach aktywnie zarządzanych ta relacja wypada korzystniej niż w biernych strategiach – zwraca uwagę Piotr Osiecki, prezes i największy akcjonariusz Altusa. – Za rosnącą popularnością tanich funduszy ETF stoi trwająca od 2009 r. hossa. Wystarczy, że sytuacja na światowych rynkach stanie się mniej jednoznaczna, a przestaną one stanowić konkurencję dla funduszy aktywnych – dodaje Osiecki i podkreśla, że jeżeli widzi jakieś zagrożenia dla polskich TFI, to od strony regulacyjnej.
Ale nie wszyscy finansiści są tego zdania. O tym, że trend spadku opłat wkrótce dotrze również nad Wisłę, mówił niedawno na łamach „Parkietu” Paweł Surówka, prezes PZU Życie, ujawniając, że jego instytucja szykuje się na wprowadzenie do oferty tanich funduszy pasywnych.