Boleśniej spadki na giełdach odczuli posiadacze jednostek polskich funduszy, gdzie przeciętne spadki sięgają 30 proc. (polskie uniwersalne) oraz 23 proc. (akcji małych i średnich spółek). Sytuacja polskich inwestorów jest jednak dużo trudniejsza także w dłuższym terminie. Warto zauważyć, że w poniedziałek indeks WIG20 sięgnął dołka z 2008 r. Indeks średnich spółek jest z kolei na poziomach z 2013 r., a sWIG80 cofnął się do poziomów z 2012 r. Z kolei amerykański S&P500 jak na razie dotarł tylko do dołka z końcówki 2018 r. co oznacza, że za ostatnie 10 lat wciąż notuje ponad 100 proc. wzrostu.
Do niedawna krajowi inwestorzy tłumnie inwestowali w funduszach dłużnych. Spadki akcji popchnęły rentowności obligacji na rekordowo niskie poziomy (ceny rosły). Fundusze długoterminowych obligacji skarbowych w kilka tygodni zarobiły nawet ponad 2 proc. Ostatnio jednak zrobiło się na tyle nerwowo, że inwestorzy zaczęli wycofywać kapitał także z tych funduszy. Widać to po spadających cenach niektórych obligacji korporacyjnych. Z kolei rentowność obligacji skarbowych wzrosła w poniedziałek do 2,25 proc., czyli poziomu z połowy stycznia. Także ostatnie dni poprzedniego tygodnia przyniosły zwyżkę rentowności skarbówek. Jak wyliczył serwis analizy.pl, w ubiegłym tygodniu fundusze dłużne, w zależności od kategorii, spadły od 0,54 proc. do 1,45 proc.
Warto sprawdzić: Prześwietlamy biura maklerskie. Które kasują najmniej
Panika jak w 2008 r.
Zarządzający przyznają, że nie spotkali się z podobną sytuacją jak dziś od ponad dekady. – Obecnie poziom strachu na rynkach dorównuje tylko sytuacją z końca 2008 r. i podobnie jak w tamtym okresie inwestorzy nie zważając na wszystko rzucili się do sprzedaży wszystkich aktywów finansowych, stąd też zaczynają obrywać rykoszetem także bezpieczne aktywa, przez poszukiwanie płynności – przyznaje Grzegorz Dobek, zarządzający w BNP Paribas TFI. Jak dodaje, nikt nie zważa na to że EBC, bank Japonii czy Chin, a w weekend Fed zapowiedział skup obligacji aby zapewnić płynność na rynkach.
– Podobnie było w 2008 r. – nikt nie reagował na uruchomiony program QE przez Fed pod koniec tamtego roku, na rynku liczyły się tylko emocje. Wydaje się, iż w momencie gdy one opadną bezpieczne aktywa, na których mamy popyt praktycznie ze wszystkich banków centralnych, powinny wrócić do poziomów sprzed przeceny – ocenia Dobek. – Oczywiście jeśli ktoś nie jest odporny na tego typu emocje i poczuję się lepiej sprzedając, sugeruję aby dokonał tego tylko z części posiadanych aktywów, aby nie poczuć się podwójnie przegranym gdy rynki odbiją, a biorąc pod uwagę jak obecnie wygląda sytuacja z koronawirusem w Chinach, jest na to duża szansa – radzi Dobek.
Zachowajmy spokój
– W obecnej sytuacji najlepiej zachować spokój i nie podejmować gwałtownych decyzji pod wpływem impulsu, emocje nie są dobrym doradcą. W perspektywie najbliższych tygodni należy liczyć się ze zwiększoną zmiennością i dynamicznie zmieniającą się sytuacją, ale w długim terminie każda głębsza przecena jest potencjalnie dobrym momentem rozpoczęcia inwestycji – przekonuje Artur Włoch, członek zarządu Alior TFI. – Współczesny świat mierzył się z podobnymi, a być może i znacznie groźniejszymi kryzysowymi zdarzeniami niż obecna pandemia. Takim sytuacjom zawsze towarzyszy gwałtowna przecena aktywów i paniczne reakcje inwestorów – wspomina Włoch. Jak mówi, zawsze jednak w pewnym momencie przychodzi uspokojenie nastrojów i odreagowanie. – Rozsądek powraca na rynki finansowe i bierze górę nad instynktownymi działaniami. Radziłbym też powstrzymać się od sprawdzania co chwilę wszystkich nowych informacji, gdyż sytuacja jest tak dynamiczna, że z porannych newsów do południa zostaje już tylko mało znaczący szum, a wieczorem mogą stać się zupełnie nieaktualne – zauważa Włoch.