Pandemia pod wieloma względami wywróciła nasze życie do góry nogami. Także galeryjne?
Dzisiaj, po ponad pół roku inwazji wirusa, można śmiało powiedzieć, że zniszczył on życie artystyczne. Nie chodzi o handel, nie chodzi o dostępność, ale o klimat, który magnetyzował środowisko. Wernisaże były tyglem wymiany opinii, informacji, tam zderzali się ze sobą ci, którzy inaczej nigdy by się nie spotkali. To minęło. Cała scena artystyczna zamarła i się wyizolowała. Znamienne jest zdjęcie Ady Zielińskiej zrobione na zamówienie kancelarii White & Case – artystka spędziła jakiś czas w jej opustoszałych wnętrzach, aranżując tam na chwilę swoje własne home office i fotografując siebie z drona unoszącego się 30 pięter nad ziemią. Zdjęcie trafiło do kolekcji kancelarii i zarazem stało się na Instagramie symbolem pandemicznej alienacji.
Warto sprawdzić: Niedługo Polska zniknie z mapy świata sztuki
Do historii wejdzie przełomowa decyzja domu aukcyjnego Sotheby’s o zaprzestaniu wydawania drukowanych katalogów. Tu został przekroczony Rubikon w handlu sztuką. Internetowe aukcje wyrosły jak grzyby po deszczu, bez katalogów, bez wystaw, bez kontaktu z oryginałem. Niemniej marzenie o powrocie do dawnego świata pozostało. Dowodem był wczesnopaździernikowy WGW, który zapewne dzisiaj w ogóle by się nie odbył. Mimo administracyjnych ograniczeń frekwencja była znakomita; widać, że ludzie pragną bezpośredniego spotkania ze sztuką. Wirtualna rzeczywistość tego nie zastąpi.
koronawirus zniszczył życie artystyczne