Często nie wiemy, czy nasi najbliżsi mają lokaty bankowe, inwestują w funduszach czy wykupili polisy, a jeśli nawet wiemy, to rzadko przywiązujemy wagę do tego gdzie. Tak było w rodzinie pana Jacka. Posiadał konto w jednym banku, lokatę w banku internetowym oraz wykupił polisę na życie. Gdy nagle umarł, jego najbliżsi wiedzieli jedynie, który bank prowadził jego rachunek rozliczeniowy. Sprawdźmy, co dzieje się z pieniędzmi po śmierci człowieka.
Czytaj także: Bliscy poszkodowanego mogą liczyć na pieniądze
Z bankami jest najprościej
Bank po otrzymaniu wiarygodnej informacji o śmierci posiadacza rachunku blokuje go. Wygasają udzielone pełnomocnictwa i bank przestaje pobierać opłaty związane z prowadzeniem rachunku. Pieniądze na nim zgromadzone wchodzą w skład masy spadkowej i podlegają dziedziczeniu.
Gdy rachunek był wspólny, np. żony i męża, każda z osób może swobodnie dysponować całością zgromadzonych środków. Oznacza to, że po śmierci męża bank nie ma prawa zablokować rachunku, który mąż miał z żoną. Umowa rachunku wspólnego może zawierać dodatkowe postanowienia na wypadek śmierci jednego z posiadaczy, np. przekształcenie w rachunek indywidualny, rozwiązanie umowy lub wejście prawnych spadkobierców w miejsce zmarłego współposiadacza.
Posiadacz konta może też zabezpieczyć najbliższych, wskazując małżonka, rodzeństwo, rodziców, dziadków lub potomków jako osoby, które mają prawo otrzymać określoną kwotę. Osoby spoza rodziny nie wchodzą w grę. Kwota ta nie będzie wchodzić w skład spadku, lecz jej wysokość nie może przekroczyć dwudziestokrotności przeciętnego miesięcznego wynagrodzenia w sektorze przedsiębiorstw bez wypłat nagród z zysku, ogłaszanego przez prezesa Głównego Urzędu Statystycznego za miesiąc poprzedzający miesiąc zgonu właściciela rachunku.