Przyśpieszająca inflacja ani niskie oprocentowanie lokat nie odstraszają Polaków od depozytów bankowych. Na koniec czerwca łączna wartość środków gospodarstw domowych wyniosła 802 mld zł, o 11 proc. więcej niż rok temu.
Warto sprawdzić: Środki na czarną godzinę chętnie lokujemy w monetach
Szczególnie szybko, bo o ponad 16 proc. urosły w tym czasie depozyty bieżące, czyli głównie nieoprocentowane środki gromadzone na prawie nieoprocentowanych rachunkach oszczędnościowo-rozliczeniowych i częściowo na kontach oszczędnościowych, które nie są tak dobrze oprocentowane jak depozyty terminowe, czyli lokaty. Te urosły tylko o 3,3 proc., do 301 mld zł. Na depozytach bieżących leży już 501 mld zł, co stanowi rekordowe 63 proc. wszystkich depozytów klientów indywidualnych. Jeszcze dwa lata temu było to 55 proc., cztery lata temu – 50 proc., a sześć – tylko nieco ponad 45 proc.
Nawet lokaty przynoszą straty
Niskie oprocentowanie nowych lokat sprawia, że Polacy nie zaprzątają sobie już głowy ich wyszukiwaniem i zakładaniem. Średnie oprocentowanie nowej 3-miesięcznej i 12-miesięcznej lokaty w czerwcu wynosiło odpowiednio 1,7 proc. i 1,6 proc. I choć w niektórych bankach można znaleźć oferty na nieco ponad 2,5 proc., często są ograniczone tylko do pewnej kwoty, na nowe środki lub konieczne jest założenie konta.
Tak niskie oprocentowanie w zestawieniu z przyśpieszającą inflacją (do 2,9 proc. w lipcu z 2,6 proc. w czerwcu i 2,3 proc. w maju) powoduje, że lokaty przynoszą realne straty. Wspomniana nowa roczna lokata po uwzględnieniu podatku od zysków kapitałowych (19 proc.) i inflacji na poziomie 2,5 proc. przynosi realnie 1,1 proc. straty. Mimo to pieniądze Polaków płyną do banków szerokim strumieniem.