Kiedyś martwy sezon. Teraz hossa rozgrzewa aukcje sztuki

Pomimo epidemii koronawirusa obroty na polskim rynku sztuki w pierwszym kwartale wzrosły o 23 proc.

Publikacja: 29.04.2020 16:51

Kiedyś martwy sezon. Teraz hossa rozgrzewa aukcje sztuki

Foto: Artinfo.pl

Od portalu Artinfo.pl uzyskałem niepublikowane analizy krajowego rynku w pierwszym kwartale tego roku. Hossa! Tym słowem można skwitować znakomite wyniki. Nabierają one wyjątkowego znaczenia w dramatycznej sytuacji związanej epidemią i jej gospodarczymi skutkami.

Warto sprawdzić: Polskie obrazy wracają do kraju

Mocne zwyżki

W pierwszym kwartale tego roku obroty na aukcjach wyniosły ok. 64,4 mln zł (2019 r. – 52,2 mln zł.). Do niedawna panowała opinia, że początek roku to martwy sezon na aukcjach. Natomiast wzrost wyniósł aż 23 procent.

W tym roku na aukcjach oferowano 7698 obiektów (2019 r. – 6863 obiektów). Nastąpił wzrost o 12 proc. W pierwszym kwartale tego roku wylicytowano 3740 obiektów (2019 r. – 3328 obiektów). Wzrost wynosi 12 proc. W tym roku w pierwszym kwartale odbyły się 72 aukcje (2019 r. – 69 aukcji).

Sztuka dawna wyszła na prowadzenie. Tego typu dzieł wylicytowano za 31,4 mln zł. Na przykład rekordowo za 3,658 mln zł Agra Art sprzedała obraz Jacka Malczewskiego (cena wyw. 500 tys. zł). Sprzedaż sztuki współczesnej zapewniła w pierwszym kwartale obroty w wysokości 30 mln zł. Z kolei na aukcjach młodej sztuki ugrano 3 mln zł. Na przykład obraz Magdaleny Połacik był atrakcją na aukcji promocyjnej łódzkiej firmy Rynek Sztuki.

Rynek był rozgrzany ubiegłorocznymi sukcesami. Nie wiemy, jak będzie funkcjonował rynek jesienią. Czy dotychczasowi nabywcy będą mieli fundusze na kolejne zakupy? Artinfo.pl przygotowuje pełny raport za 2019 rok. Raporty opublikowane w minionych latach stały się hitami wydawniczymi. Zawierają setki ilustracji, dziesiątki wykresów i analiz.

Od lat w ocenach krajowego rynku sztuki rozpatrujemy przede wszystkim lub wyłącznie zmiany ilościowe. Rosną liczby, a zatem rynek rozwija się intensywnie. Natomiast moim zdaniem brak pogłębionej analizy zmian jakościowych.

""

Obraz Magdaleny Połacik był atrakcją na marcowej aukcji promocyjnej w łodzi . Fot. Rynek Sztuki Łódź

pieniadze.rp.pl

Prawo nie nadąża za rynkiem

O jakości rynku świadczy np. prawo, które definiuje zagrożenia specyficzne dla rynku, neutralizuje je. Nie zdefiniowano nawet zawodu eksperta badającego autentyczność dzieł. Ekspert decyduje o milionowym majątku obywateli. Usługi eksperckie wykonują nierzadko przypadkowe osoby, które nie mają ubezpieczenia OC i w praktyce za nic nie odpowiadają. Eksperci zwykle nie rozliczają się z fiskusem.

Prawo nie nadąża za rynkiem. Nie wprowadzono u nas protokołów poaukcyjnych. Na świecie takie protokoły sporządzają urzędnicy państwowi (np. notariusze). Antykwariusz płaci podatki od wyników aukcji podanych w protokole. Protokół eliminuje podawanie fikcyjnych cen po reżyserowanych aukcjach. Takie ceny mylą zwłaszcza debiutantów na rynku, prowadzą do zawyżania cen.

Warto sprawdzić: Dzieła „najdroższej polskiej malarki” w prywatnym muzeum

O jakości rynku świadczą dostępne źródła wiedzy na temat oferowanego towaru. Przypomnę trudną sytuację „Słownika artystów polskich i obcych w Polsce działających”, jaki opracowuje Instytut Sztuki PAN. Pierwszy tom ukazał się w 1971 roku. W 2016 roku ukazał się tom X (litery „Sa-Się”). Kolejny tom planowany jest na 2022 rok. Na początku edycji przyjęto zasadę, że do „Słownika…” wchodzą tylko artyści zmarli do 1966 roku. Od tamtego czasu zmarło kilkanaście tysięcy artystów. Ich hasła osobowe nie są uwzględniane w odpowiednich tomach – do tego wątku jeszcze wrócę.

Naukowcy opracowujący hasła w „Słowniku…” prowadzą wieloletnie badania dorobku artystów. Wykorzystują prasę i rękopisy z epoki, badają archiwa w Polsce i na świecie. Gromadzą i weryfikują informacje ustne od osób związanych z artystami.

Brak „Słownika…” powoduje, że na rynku w opisach dzieł nierzadko nie ma podstawowych informacji. Niewykorzystany jest potencjał handlowy wielu oferowanych prac. Z powodu braku Słownika nie znamy np. rodowodu dzieł. Nie znamy sukcesów artysty. Sukcesy zasygnalizowane w katalogu aukcyjnym wpływają na atrakcyjność obrazu, uzasadniają jego wysoką cenę.

Niedoszacowanie przez brak informacji

Oczywiście niedostatecznie opisany obraz, to szansa dla kolekcjonera szperacza. Wytrawny poszukiwacz potrafi sam ustalić zalety obrazu, o których nie wie antykwariusz. Kolekcjonerzy często zdobywają na rynku obrazy niedoszacowane z powodu braku źródeł wiedzy na ich temat.

Najbliższy tom „Słownika…”, obejmujący nadal literę S, ukaże się w 2022 roku. Prace trwają od początku 2019 roku. Nie wiadomo na razie, jaki dokładnie będzie zakres tomu. Wiadomo na pewno, że nie uda się w jednym tomie zmieścić wszystkich haseł na literę S.

Przypomnę, że ostatni tom X ukazał się w 2016 roku. Zatem kolejny ukaże się po sześciu latach! Jak tak dalej pójdzie, to ostatni tom ukaże się gdzieś około 2050 roku.

Wiele razy alarmowałem, że „Słownik…” potrzebuje finansowego wsparcia. Zabrakło go zarówno ze strony rynku, jak i bogatych inwestorów.

Chodzi w sumie o błahe pieniądze. Na przykład przez lata badacze z Instytutu Sztuki PAN nie mieli za co odwiedzać i badać archiwów, np. na Litwie i na Ukrainie. Dla prywatnego mecenasa sztuki wpółfinansowanie „Słownika…” byłoby czystym zyskiem. Nazwisko hojnego mecenasa widniałoby w sfinansowanym tomie. Prywatny fundator zyskałby nieśmiertelność.

Wydanie najbliższego tomu stało się możliwe tylko dzięki uzyskaniu grantu z Narodowego Programu Rozwoju Humanistyki. Dzięki temu poszerzono zespół współpracowników. Hasła z tego tomu po raz pierwszy będą dostępne online w bazie internetowej Instytutu Sztuki PAN.

Teraz wracam do wątku przyjętego kryterium, że do „Słownika…” wchodzą tylko artyści zmarli przed 1966 rokiem. Od ukazania się pierwszego tomu w 1971 roku zmarło kilkanaście tysięcy artystów. Dawno temu powinniśmy podjąć prace nad aktualną wersją „Słownika…”. Nie ma w nim np. hasła poświęconego Henrykowi Stażewskiemu (zmarł w 1988 roku). Był luminarzem polskiej sztuki. Dostępne są inne źródła wiedzy na temat artysty. Jednak nie ma żadnych opracowań o tysiącach zmarłych artystów. Nic nie wiemy na ich temat. Traci na tym rynek, bo ich dzieła krążą anonimowo lub niedostatecznie opisane. Traci na tym kultura narodowa, bo nie znamy bogactwa duchowego poprzednich pokoleń.

Warto sprawdzić: Powojenna sztuka zdominowała wyobraźnię Polaków

„Słownik…” wydawany przez Instytut Sztuki PAN często jest jedynym źródłem wiedzy na temat artystów. Zwrócę tu uwagę na wątpliwe funkcjonowanie wydziałów historii sztuki na krajowych uczelniach. Studenci i pracownicy naukowi opracowują nierzadko tematy, oderwane zwłaszcza od rynku sztuki.

Skutkiem tego nie ma opracowań nawet o wybitnych polskich artystach cenionych przez konsumentów sztuki. Na przykład opracowanie o Bronisławie Rychter-Janowskiej przygotował i wydał kolekcjoner Bogdan Podgórski.

Od portalu Artinfo.pl uzyskałem niepublikowane analizy krajowego rynku w pierwszym kwartale tego roku. Hossa! Tym słowem można skwitować znakomite wyniki. Nabierają one wyjątkowego znaczenia w dramatycznej sytuacji związanej epidemią i jej gospodarczymi skutkami.

Warto sprawdzić: Polskie obrazy wracają do kraju

Pozostało 96% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Materiał partnera
Bezpieczna przystań, czyli po co oszczędzać w złocie
Portfel inwestycyjny
Inflacja uderzyła w oprocentowanie obligacji skarbowych. Jak nie stracić?
Portfel inwestycyjny
Centra usług: szlifujący się diament
Portfel inwestycyjny
Inwestorzy w oczekiwaniu na obniżki stóp procentowych
Materiał Promocyjny
Mity i fakty – Samochody elektryczne nie są ekologiczne
Portfel inwestycyjny
Przy wysokim wzroście płac w 2024 r. oszczędności Polaków mogą dalej rosnąć