Obecnie światowy rynek jest po prostu zapchany diamentami, pięciu największych światowych producentów ma zapasy warte ok 3,5 mld dol. To efekt zamknięcia salonów stacjonarnych, produkty ekskluzywne online nie sprzedają się tak dobrze. Dotyczy to zwłaszcza brylantowej biżuterii kupowanej często na specjalne okazje typu ślub, a takie imprezy też zostały odwołane.
Warto sprawdzić: Czy na blasku diamentów można jeszcze zarobić
Boom w Polsce
Nieoczekiwany boom widać jednak w Polsce, zarówno w kamieniach inwestycyjnych jak i w jubilerstwie. – Polski rynek diamentów można nazwać „wschodzącym” w porównaniu do innych krajów w Europie, ale popyt na ten surowiec stale rośnie. Tylko w pierwszym miesiącu lockdownu, w porównaniu do lutego odnotowaliśmy wzrost sprzedaży diamentów lokacyjnych o 90 proc. – mówi Marta Dębska, dyrektor zarządzająca w Grupie Goldenmark, która jest jednym z największych dystrybutorów złota, srebra i diamentów w Polsce.
Mimo globalnych zawirowań, diamenty niezmiennie pozostają atrakcyjną formą lokowania oszczędności. Przekłada się to na zainteresowanie klientów. Jak podkreślają eksperci Goldenmark, polski rynek diamentów rośnie, a spółka obserwuje coraz większe zainteresowanie diamentami lokacyjnymi wśród swoich klientów. – Poprzednie kryzysy wywołały tylko niewielkie korekty w trendzie wzrostowym, w jakim znajdują się ceny rynkowe diamentów. W praktyce oznacza to np. że w okresie ostatniego kryzysu w 2008 r. uśredniona cena dla diamentu jednokaratowego utrzymała się na tym samym poziomie, po czym w kolejnych latach wróciła na ścieżkę wzrostów – mówi Michał Tekliński, dyrektor ds. rynków międzynarodowych w Goldenmark.
Warto sprawdzić: Piłsudski jak sztabka złota. Pamiątki są przebojami rynku