Zuza Golińska również naszą przyszłość maluje w czarnych kolorach. Ale zanim nastąpi wielki wybuch, który doprowadzi do totalnej katastrofy, najpierw będziemy świadkami zmian klimatycznych i związanych z nimi konsekwencjami w wielu sferach życia publicznego. Przestrzega przed trucicielami XXI wieku, wskazuje, jak zminimalizować np. toksyczne działanie przemysłu odzieżowego – nowe ubrania szyć ze starych. Laureatka m.in. pierwszej nagrody w Gdańskim Biennale Sztuki (2014), konkursu ArtePrize organizowanym przez Delfina Foundation w Londynie (2018).
Natomiast Łukasz Stokłosa przede wszystkim uwiecznia opustoszałe, nadal istniejące pałacowe komnaty. Wiele z tych rezydencji zamieniono już na muzea (np. pałac w Wersalu czy wenecki Querini Stampalia). Maluje też zimowe pejzaże oraz tworzone w estetyce noir portrety gwiazd filmowych, m.in. Charlotte Rampling w filmie „Zmierzch bogów” czy Isabelle Adjani w „Nosferatu wampir”. Jego figuratywne, zmysłowe, pełne napięcia prace oddają klimat dekadenckich filmów Luchino Viscontiego. Artysta pojawił się w prestiżowej publikacji Kurta Beersa „100 Painters of Tomorrow” (2014), a amerykański „The Huffington Post”, liczący się na świecie blog o sztuce, z tytułowej setki wybrał dziesięciu, w tym Łukasza Stokłosę.
Również rzeźbiarz Tomasz Górnicki, laureat m.in. Nagrody Ministra Kultury i Sztuki, próbuje w swojej twórczości zatrzymać czas, tak aby uczucia w nich zawarte, mogły trwać wiecznie. Pracuje w marmurze, glinie, aluminium, brązie. Fascynuje go anatomia w zestawieniu z geometrią. Tworzy rzeźby monumentalne, jak i małe formy ( od 10 tys. zł do kilkuset). Nie tylko akty kobiece, portrety dzieci, artystów, ale także przerażające, czasem pięknie wypolerowane ludzkie czaszki. Uprawia również partyzancki street art. Nielegalnie instaluje swoje prace w różnych częściach miasta (trasa W-Z, przejście pod mostem Poniatowskiego) często kontrowersyjne, które znikają z publicznej przestrzeni w mniej lub bardziej niewyjaśnionych okolicznościach. Są jego krytycznym głosem odnośnie do otaczającej nas rzeczywistości.
Złotą dziesiątkę zamyka Jan Możdżyński.
Pojawił się w Kompasie Młodej Sztuki po raz pierwszy i od razu z tak wysoką lokatą. Najpierw ukończył prawo, ale – jak się okazało – jego prawdziwym powołaniem była sztuka – jest absolwentem warszawskiej ASP. W charakterystycznych, o mocnych kolorach pracach Możdżyńskiego (7–28 tys. zł) wiele pesymistycznych odniesień do rzeczywistości, do przyszłości, ale niepozbawionych jednak optymizmu.
Artysta stoi po stronie praw kobiet, osób nienormatywnych, słabszych, łamie wszelkie stereotypy związane z seksualnością. W swoim stylu, bez dosłowności.
Warto sprawdzić: Rynek sztuki błyszczy. Sensacyjne wzrosty obrotów
Wystawa pokonkursowa
Od 10.12 do 7.01. 2021 odbędzie się w warszawskim Muzeum im. B. Biegasa nietypowy pokaz laureatów KMS 2020. Czas szczególny to i ekspozycja inna od poprzednich. Dokonania artystów będą wyświetlane na monitorze w muzealnej witrynie, widoczna też będzie przez całą dobę przestrzeń wystawiennicza z obrazami zwycięzców KMS 2020 – Agaty Kus i Łukasza Patelczyka. Nagrodę dla liderów – tygodniowy pobyt w Nowym Jorku, po raz kolejny ufundował Sławomir Górecki, właściciel warszawskiej Piękna Gallery i nowojorskiej Green Point Projects.
– Chciałbym żeby młodzi mieli otwarte spojrzenie na świat, żeby nie czuli się gorsi od nowojorskich twórców i pozbyli się kompleksów jakie miało moje pokolenie wychowane w czasach socjalizmu i żelaznej kurtyny. Kiedy zaraz po studiach w 1989 roku wyjechałem do USA, nie było jeszcze ani Internetu ani telefonów komórkowych, znajdowanie gdzieś w środku Ameryki, rodzimego malarstwa, było takim odkrywaniem przez emigranta „kawałków polskości” – mówi Sławomir Górecki.
Moja pasja kolekcjonerska zaczęła się od zbierania twórców ze szkoły monachijskiej, potem artystów Ecole de Paris, żeby wreszcie zakochać się w polskich klasykach lat 70. i 80. To były bardzo trudne lata w których sztuka była jedyną zakamuflowaną formą wypowiedzi. Widać w niej pasję, emocje i nadzieję. Wówczas nie było rynku sztuki i malarze nie malowali dla pieniędzy, a wszystko podlegało ideologicznej cenzurze. Np. niedawno zmarłemu Stanisławowi Fijałkowskiemu zdjęto z wystawy obraz z nagą uskrzydloną postacią i polską flagą, która sprawiała wrażenie leżącej na ziemi. Aż trudno uwierzyć, że tej rangi Mistrz, którego prace zdobią najlepsze światowe muzea nigdy nie był właściwie doceniony przez rodzinne miasto Łódź. Jego indywidualna wystawa w Green Point Projects (2017) została uznana przez największy światowy portal o sztuce, artnet.com za jedną z 7. najciekawszych do zobaczenia w Nowym Jorku, wymieniając ją na 3. miejscu – dodaje.